Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ruszyły do walki. Kobiety chore na raka zagrały w teatrze

Helena Wysocka [email protected]
Anna (z lewej) wcieliła się w rolę Katarzyny, córkę Baptysy. Zdjęcia zajęły kilka godzin, ponieważ koń nie chciał jej słuchać. Natomiast Teresa wystąpiła w sztuce "Sen nocy letniej”.
Anna (z lewej) wcieliła się w rolę Katarzyny, córkę Baptysy. Zdjęcia zajęły kilka godzin, ponieważ koń nie chciał jej słuchać. Natomiast Teresa wystąpiła w sztuce "Sen nocy letniej”.
Najpierw była panika. Później przyszedł strach i bezsilna rozpacz. W końcu siła, dzięki której stanęły do walki. Kobiety z chorobą nowotworową zagrały w teatrze.

Nie jest to lek na całe zło - mówi Anna. - Ale na pewno odtrutka na smutki, targające nami lęki i niepokoje. Inne Amazonki dodają, że to, co robią, pozwoliło im zrozumieć sens życia. Rzucając się w wir pracy uświadomiły sobie, że trzeba doceniać każdy przeżyty dzień.

Są w różnym wieku. Najmłodsza niedawno świętowała 30. urodziny, najstarsza zdmuchiwała 70 świeczek na torcie. Mają różne wykształcenie, poglądy i zainteresowania. Jedne już pokonały raka, inne jeszcze z nim walczą. Łączy je jedno - choroba.

Chwyciły się nadziei, że będą żyć

Klub Amazonek w Lipsku, bo o nim mowa, powstał niespełna dwa lata temu. Wtedy zachorowała Teresa Lićwinko.

- W szpitalu dowiedziałam się o białostockich Amazonkach - wspomina. - Pomyślałam sobie, że taki klub warto powołać także u nas. Przecież chorych kobiet w naszym regionie nie brakuje. Możemy pomagać innym, a przy okazji również sobie.

Do współpracy zachęciła kilka znajomych, które walczyły z nowotworem. Nie tylko z rakiem piersi. I tak się zaczęło. Z miesiąca na miesiąc klub się rozrastał. Dziś skupia 18 kobiet. Większość pochodzi z Lipska albo okolicznych wsi, ale na przykład Anna mieszka w gminie Płaska. To kilkanaście kilometrów od Lipska. Nie ma stamtąd autobusu, więc mąż przywozi ją do ośrodka kultury na cotygodniowe spotkania. Do tej pory nie opuściła ani jednego.

- To dla mnie najlepsza terapia - mówi. - Nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej.
Z kolei Lonia, emerytowana nauczycielka, jest jedną z pierwszych kobiet, które zapisały się do klubu.
- Operację miałam siedemnaście lat temu - wspomina. - Chwyciłam się nadziei, że będę żyć. Najpierw rzuciłam się w wir pracy w parafii. Robiłam gazetkę, audycje dla Radia Maryja. Ale ciągle szukałam swojego miejsca. Teraz je mam.

Amazonki wspierają się wzajemnie i rozmawiają. Także o swojej chorobie.
- Osoby, które mogą o niej mówić mają też siłę do walki - dodaje Lićwinko. - Problem mają ci, którzy wstydzą się raka. A także ci, którzy nie potrafią zapytać, jak się czujemy.

Nie było czasu na chorobę

W ubiegłym roku lipskie Amazonki pokazały na co je stać. Zagrały w... teatrze. Stało się tak dzięki Monice Bani z białostockiego Teatru Dramatycznego, która uważa, że sztuka i choroba wywodzą się z tego samego pnia. Przygotowała więc specjalny projekt "Odrodzenie". Przedsięwzięcie wsparł finansowo i teatr, i prezydent Białegostoku.

- Musiałyśmy odegrać role Szekspirowskich bohaterek - mówi Anna.
Elżbieta Wysocka, kostiumolog teatru, zadbała o stroje. Ze sterty dostarczonych przez Amazonki sukienek powstały przepiękne kreacje. Niektóre dodatki "aktorki" robiły same. Później w Lipsku i na obrzeżach miasta odbyły się sesje zdjęciowe.

- Grałam w sztuce "Poskromienie złośnicy" - wspomina Anna. - Nie było łatwo. Musiałam pozować z koniem, zdjęcia trwały kilka godzin. Dlaczego? Bo kiedy ja patrzyłam w jedną stronę, to koń w drugą. Śmiać mi się chciało, a musiałam mieć złą minę. Dopiero, gdy zmarzłam w nogi zagrałam prawdziwie.
Lonia wcieliła się w rolę Gertrudy, matki Hamleta.

- Przy tej scenie najbardziej napracował się mój mąż - śmieje się. - Najpierw musiał zaorać pole, później ubić ziemię. W końcu rozciągnął na niej pożyczony z kościoła chodnik. Po sesji zdjęciowej zaś musiał go porządnie wyczyścić i odnieść do świątyni. Narzekał? Nie, wręcz przeciwnie. A ja doszłam do przekonania, że nawet w chorobie życie może być piękne. Wystarczy tylko spojrzeć przez właściwe okulary.

Nagrania trwały kilka miesięcy. Niektóre kobiety tak przejęły się swoimi rolami, że przekładały wizyty u lekarzy.

- Nie było czasu na leżenie w szpitalu - żartują.

W końcu minionego roku wystąpiły w krótkich etiudach na deskach białostockiego teatru. Emocji nie brakowało. I trudno się temu dziwić.

Wszystkie Hamletowskie sceny uwiecznił na kliszy aktor Bernard Bania. Niektóre zdjęcia już zostały wykorzystane. Powstał przepiękny kalendarz, a raczej poradnik. Każda Amazonka ma swój miesiąc. Każda opowiada o sobie. Nie brakuje też porad i adresów specjalistycznych przychodni. Po to, by kobiety wiedziały, co należy robić, by jak najszybciej wykryć chorobę nowotworową.

Jedne powiesiły kalendarz na ścianę, inne trzymają go w szafie. Jak największy skarb.
Jeden egzemplarz przekazały na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Chętnych do zakupu nie brakowało. Dzięki temu pomogły chorym dzieciom.

Chcą uczyć inne kobiety

Amazonki mówią, że takie akcje to najlepsza terapia.
- Podobno nie walczy się z chorobą, tylko z własną rozpaczą - zauważa pani Teresa. - A walczy się różnymi sposobami. Nasza broń jest bardzo przyjemna.

Nie zamierzają spocząć na laurach. Teraz uczą się piosenek, a wkrótce będą próbować swoich sił na parkiecie. Tańca uczyć ich ma instruktorka aż z Wrocławia.

Po cyklu spotkań z psychologiem natomiast ruszają w podróż. Wraz z położną będą jeździły do wsi do wsi i uczyły kobiety, jak należy badać piersi, aby jak najwcześniej wykryć chorobę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna