Stało się to na wniosek sądu, który wczoraj miał wydać ostateczną decyzję odnośnie odebrania praw rodzicielskich Arturowi i Dorocie Sz., rodzicom maluchów. Rozprawę jednak odroczono, bo nie stawiła się na nią matka. Dorota Sz. tuż przed salą zemdlała i uderzyła się w głowę. Zabrało ja pogotowie. Orzeczenie ma nastąpić w listopadzie. Ale już dziś wiemy, że znaczące w tej sprawie opinie biegłych i kuratora nie są dla rodziców korzystne.
Dzieckiem bez opieki "zajął się" bezdomny
Ta sprawa była głośna w całym kraju. 3-letnia Nikola wyszła sama w majowy wieczór do sklepu i zniknęła. W poszukiwania dziewczynki zaangażowały się media i białostocka policja. Po 12 godzinach udało się ją odnaleźć w pijackiej melinie w pobliżu jej domu. Po tym zdarzeniu dziewczynka i jej rodzeństwo miało trafić do rodziny zastępczej, a do sądu skierowano wniosek o odebraniu praw rodzicielskich Arturowi i Dorocie Sz. Jak się bowiem okazało, rodzina Nikoli od wielu lat miała problemy wychowawcze, przez co była pod nadzorem kuratora. Zanim państwo Sz. odwieźli czwórkę rodzeństwa do placówki, ukrywali się w Warszawie. Czerwcową decyzją sądu postanowiono dać im ostatnią szansę, a dzieci urlopowano z pobytu w placówce.
Miał być raj
Bezrobotni rodzice utrzymujący się dotąd z pomocy społecznej mieli znaleźć zatrudnienie. Zgłosił się ksiądz, który chciał im w tym pomóc i zaprosił ich do swojego ośrodka pod Wyszkowem. Artur Sz. miał tam pracować jako kierowca, jego żona jako kucharka. W tym czasie kurator miał obserwować, jak państwo Sz. wywiązują się ze swoich obietnic.
- Wiemy, że to okres próby, ale zrobimy wszystko, żeby wypadł on pozytywnie - zapewniał wówczas ojciec.
Wszyscy życzyli im wtedy dużo szczęścia. Dziś nasi rozmówcy nie byli już takimi optymistami.
- Najważniejsze jest dobro dzieci, a działa im się krzywda - mówi prokurator Joanna Ostrowska z Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ. - Z powrotem trafiły do domu dziecka z uwagi na sytuacje, jakie działy się podczas pobytu rodziny w ośrodku.
Nie wykorzystali szansy
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że przyczyną porażki była głównie postawa roszczeniowa rodziców, nieumiejętność dostosowania się do warunków i dyscypliny, jaka panowała w ośrodku, a także niezdrowe relacje między samymi małżonkami. Do tego dochodzi koczowniczy tryb życia.
- Starszy syn w ciągu ostatniego roku 6 razy zmieniał szkołę - podaje przykład dyrektor Kucerow.
Sporządzany podczas ostatnich miesięcy raport środowiskowy i opinie biegłych psychiatrów, pedagogów i pediatrów nie pozostawia na rodzicach suchej nitki.
- Rodzice nie wykorzystali swojej szansy. Myśleli, że instytucje zrobią wszystko za nich - stwierdza Kucerow. - Nie chcę być złym prorokiem, ale te dzieci pewnie już u nas zostaną.
Mimo wszystko się kochają
Co ciekawe, ani prokurator, ani dyrektor domu dziecka nie kwestionują, że Artur i Dorota Sz. kochają i troszczą się o swoje dzieci. Kiedy o sprawie było głośno, mówiło się, że rodzice potrzebują tylko pomocy. Dziś mówi się, że jedyną szansą dla nich jest terapia rodzinna. Problem w tym, że niezbędna jest tu wola samych zainteresowanych. Nie można ich do niczego zmusić.
- To dobrze, że daliśmy im szanse. Tak powinna wyglądać pomoc. Ale oni z tej szansy nie skorzystali - podsumowała prokurator.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?