Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sędziowie wzywają ludzi pod odbiór majtek, sznura, a nawet paru petów

Helena Wysocka
Sędziowie wzywali kobietę do odbioru... majtek. A właściciela malucha, aby przyjechał po stary, przeżarty rdzą błotnik.
Sędziowie wzywali kobietę do odbioru... majtek. A właściciela malucha, aby przyjechał po stary, przeżarty rdzą błotnik. Archiwum
Suwalski sąd poszukuje właściciela trzech... niedopałków papierosów. Łomżyński nie może pozbyć się zniszczonej opony od tira, bo posiadacz auta nie chce po nią przyjechać, a białostocka Temida swego czasu wzywała nieustaloną osobę do odebrania paru prezerwatyw. Trafiły do sądowego depozytu po tym, jak zatrzymano sutenera.

Pety leżą trzy lata

To kuriozalne - przyznają sędziowie. - Ale takie są obowiązujące przepisy. Nie mamy prawa, by zgromadzone w sprawie dowody, tuż po wydaniu prawomocnego orzeczenia usunąć albo zniszczyć. Trzeba je oddać właścicielowi. Nawet jeśli jest to gumka od majtek. A ustalenie do kogo ona należy niejednokrotnie przypomina szukanie igły w stogu siana.

Efekt? W magazynach dowodów rzeczowych zalegają sterty rupieci.

Cztery lata temu w jednej z podełckich wsi znaleziono zwłoki starszego, samotnie mieszkającego mężczyzny. W toku śledztwa ustalono, że odbywała się tam libacja alkoholowa, podczas której doszło do awantury. Biesiadnicy zaczęli się szarpać i bić. Sprawca sięgnął po nóż i zadał gospodarzowi kilka ciosów. Jeden z nich był śmiertelny.

Zabójca starał się zatrzeć ślady, posprzątał mieszkanie. Ale mało starannie, bo przeoczył trzy niedopałki papierosów. Policjanci zabezpieczyli je w trakcie oględzin miejsca tragedii w nadziei, że przydadzą się w śledztwie. Ale nie były potrzebne. Sprawca przyznał się do winy. A poza tym, to nie on palił papierosy. Mimo to, pety trafiły do magazynu dowodów rzeczowych.

Dwa lata temu suwalski sąd wydał w tej sprawie prawomocny wyrok. Zabójca trafił za kraty, a sędzia próbuje pozbyć się zabezpieczonych w trakcie śledztwa przedmiotów. I poszukuje osoby uprawnionej, czytaj właściciela, aby odebrał niedopałki. Nawet jeśli się znajdzie, to nie musi specjalnie się śpieszyć. Będą leżały w magazynie do kwietnia 2017 roku.

- Dopiero po tym terminie możemy orzec o ich zniszczeniu - informuje Marcin Walczuk, rzecznik prasowy suwalskiego sądu.

Ciuchy, śruby i...

W sądowych magazynach dowodów rzeczowych pełno jest rowerów, telewizorów, części komputerowych, siekier, łomów, czy kłódek. Leżą tam też wnyki, słoiki i ubrania. To przedmioty, które policja "zgarnia" w miejscu przestępstwa. Z różnych powodów. Niektóre z nich zostały użyte podczas przestępczego procederu, inne posiadają ślady, które będą ważnym dowodem w procesie. Ale są też i takie, które zabezpieczane są na wszelki wypadek.

- Pracujemy pod nadzorem prokuratury - broni się Andrzej Baranowski, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku.

Tak, czy siak, do sądowych magazynów trafiają setki rupieci. Na przykład, w sprawie zabójstwa bezdomnego, którą jakiś czas temu rozpatrywał suwalski sąd, policjanci zabezpieczyli ponad... 700 przedmiotów znalezionych w opuszczonym magazynie, gdzie ofiara pomieszkiwała. Okazało się bowiem, że mężczyzna zbierał złom i nie zdążył zawieźć go do punktu skupu. Do sądowego magazynu trafiło więc kilka worków przeróżnych metalowych elementów i puszek po piwie.

Podobna sytuacja była w Łomży, gdzie po tragedii w pijackiej melinie do depozytu przekazano worek brudnych i podartych ubrań. Były tak cuchnące, że sędziowie zastanawiali się, czy przypadkiem ich nie uprać, a przynajmniej nie wywietrzyć.

- Po wydaniu prawomocnego wyroku orzekamy przepadek przedmiotów, które pochodziły z przestępstwa, albo służyły jego popełnieniu - mówi Jacek Przy-gucki, przewodniczący wydziału karnego Sądu Okręgowego w Suwałkach. - Tak stanowią przepisy.

One też nakazują, aby pozostałe, zabezpieczone w toku śledztwa "fanty" wydać osobom uprawnionym. I tu zaczyna się problem. Bo co zrobić ze sznurem, przy pomocy którego popełniono samobójstwo? Ofiara była osobą samotną, a przestępstwa nie było.

Łomżyński sąd od dłuższego czasu próbuje pozbyć się opony od tira. Jest ona mocno zużyta i pochodzi z wypadku drogowego. Na dodatek wielka i zajmuje potwornie dużo miejsca w magazynie.

- Właściciel mieszka na południu kraju i nie chce ani jej odebrać, ani napisać oświadczenia, że zrzeka się własności - opowiada sędzia Jan Leszczewski z łomżyńskiej "okręgówki". - To dla nas spory kłopot.

Sędziowie zastanawiali się nawet, czy jadąc w tamten rejon kraju, choćby na szkolenie, nie podrzucić "dowodu" właścicielowi. Ale nie bardzo mają jak to zrobić. Opona jest duża, w bagażniku osobowego auta się nie zmieści. Poza tym, nikt nie ma gwarancji, że właściciel ją przyjmie. Może być problem z pozostawieniem nawet pod płotem.

A białostocka "rejonówka" swego czasu wzywała "dotychczas nieustaloną osobę" do odebrania z depozytu sądowego kilku... prezerwatyw (wymieniając je z nazwy i rodzaju) oraz kilku wizytówek o treści "agencja towarzyska". Zabezpieczono je podczas przeszukania mieszkania w związku ze śledztwem o czerpanie korzyści z nierządu. Ani organy ścigania, ani sąd nie mogły ustalić, do kogo należą, więc trafiły do depozytu sądowego. Przeleżały tam kilka lat.

Figi do odbioru

W wielu przypadkach właściciele przedmiotów są znani. Ale z sądowych monitów szczęśliwi nie są.

- Niejednokrotnie mają do nas pretensje, że wzywamy ich po odbiór starych, bezużytecznych przedmiotów - dodaje sędzia Leszczewski. - Koszty ich przyjazdu są bowiem wysokie i niejednokrotnie przekraczają wartość zarekwirowanego przez policję dowodu.

Tak było ze skorodowanym błotnikiem z małego fiata, auta, które kilka lat temu zostało skradzione kilkaset kilometrów od Łomży. Sędziowie szacują, że część warta była góra 5-6 złotych. Tymczasem jej właściciel wydał na bilety prawie 50 zł. Podobnie zresztą jak pani, która z łomżyńskiego magazynu dowodów rzeczowych odbierała dość sfatygowane... majtki. Skąd się tam wzięły? Otóż właścicielka bielizny wynajmowała swego czasu pokój w hotelu i tam ją pozostawiła. Zapomniała, albo wyrzuciła, nie wiadomo. Ale miała pecha, ponieważ kilka godzin później w budynku doszło do przestępstwa. Policjanci zwinęli figi jako dowód rzeczowy. W toku śledztwa okazało się, że niepotrzebnie. A kilka lat później kobieta została wezwana przez sąd do odbioru bielizny. Trudno się dziwić, że nie była tym faktem zachwycona.

Światełko w tunelu

Sędziowie wiążą spore nadzieje z nowymi, wchodzącymi w życie od lipca przepisami. Wówczas we wszystkich rozpoczynanych po tym terminie procesach to prokurator będzie musiał udowodnić winę oskarżonego. A to oznacza, że także on będzie dostarczał dowody rzeczowe do sądu. Przyniesie więc tylko te, dzięki którym udowodni winę oskarżonemu. Sędzia orzeknie ich przepadek, albo trafią do akt sprawy. Nie wiadomo bowiem, czy kiedykolwiek się nie przydadzą.
- Są takie przypadki - przypomina sędzia Przygucki.

Przykładów nie trzeba daleko szukać. Niedawno sąd wznowił, po 20 latach!, postępowanie w sprawie suwalczanina oskarżonego o zabójstwo. Okazało się bowiem, że zwłoki należały do innej osoby, niż zakładali śledczy. Dowody będą więc ponownie analizowane.

Ale nowe przepisy nie będą dotyczyły starych spraw. Tak więc sąd wciąż będzie czekał na właściciela trzech niedopałków.

Czytaj e-wydanie »

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna