Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siedem godzin w kolejce, by dostać się do szpitala

Urszula Ludwiczak [email protected]
sxc.hu
Siedem godzin czekałem na decyzję, czy ojciec zostanie przyjęty do szpitala - skarży się Leszek Kardos.

Nasz Czytelnik był ze swoim źle czującym się ojcem na izbie przyjęć w szpitalu MSW. - Najpierw czeka się 3 godziny na wizytę lekarską, podczas której pobierana jest krew do badania - opisuje pan Leszek. - Na wynik badania krwi i kolejną wizytę decydującą o przyjęciu czeka się kolejne 4 godziny. W sumie około 7 godzin. Inni pacjenci czekali tak samo i podobno sytuacja ta zdarza się tam nagminnie.

Kolejka niewielka?

Jak zaznacza nasz Czytelnik, nie wiadomo, dlaczego trzeba było czekać tak długo, bo pacjentów w kolejce nie było za dużo - około 20 osób. - Oczekujący ludzie byli oburzeni, a lekarze i pielęgniarki nic sobie z tego nie robili - dodaje mężczyzna. - Takie traktowanie chorych ludzi nie powinno mieć miejsca.

- Siedem godzin? To bardzo możliwe - nie ukrywa Marek Chojnowski, dyrektor szpitala MSW w Białymstoku. - Ale wiem, że są szpitale, gdzie trzeba czekać jeszcze dłużej, nawet 20 godzin. To efekt tego, że wszystkie procedury muszą potrwać. Trzeba czekać na wyniki badań krwi czy moczu, bez których trudno podejmować decyzję, co dalej z pacjentem. Może uzbierać się 7 godzin. Na izbie w pierwszej kolejności są załatwiani ci chorzy, którzy są w stanie zagrożenia zdrowia i życia. Ci w lżejszych stanach mogą poczekać.

Według dyrektora Chojno-wskiego, nie jest możliwe, aby podczas ostrego dyżuru w szpitalu było tylko 20 osób. W takich dniach do placówki zgłasza się ich dużo więcej.

- Izba przyjęć to nie jest tylko jedno pomieszczenie, ale kilka, 20 osób mogło być na poczekalni, ale są jeszcze pomieszczenia wewnętrzne, gdzie są np. pacjenci na kroplówkach - dodaje dyrektor Chojnowski. - Nie mówiąc o przyjmowaniu chorych w nagłych przypadkach, zagrażających ich życiu i zdrowiu.

Tłok na SOR-ach

Wielogodzinne oczekiwanie na konsultację lekarza i badania na Szpitalnych Oddziałach Ratunkowych i izbach przyjęć w białostockich szpitalach opisywaliśmy już wielokrotnie.

- Pacjenci skarżą się na te kolejki, ale ustnie - mówi Adam Dębski, rzecznik podlaskiego oddziału NFZ. - Wydaje się, że wynikają one z organizacji pracy SOR-u. Pacjentów jest zazwyczaj bardzo dużo, trzeba rozstrzygać wiele dylematów.

Wrześniowa kontrola NIK wykazała, że w całym kraju SOR-y w 30-80 procentach pomagały w nieuzasadnionych przypadkach, osobom, które nie znajdowały się w tzw. stanie zagrożenia zdrowotnego i powinny trafić do lekarza rodzinnego lub specjalisty.

Np. na SOR w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Białymstoku w ciągu doby zgłasza się ok. 300 pacjentów, ale tylko ok. 40 z nich wymaga leczenia stanów nagłych. Pozostali to przyjęcia planowe lub ci, którzy zgłosili się na SOR po diagnostykę lub konsultację specjalistyczną.

Czytaj e-wydanie »

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna