Składowisko śmieci - wieczna prowizorka

Ile może trwać wydawanie decyzji administracyjnej w sprawie wysypiska śmieci? Okazuje się, że w przypadku składowiska (magazynu) śmieci w Karczach koło Sokółki nawet pół roku nie jest wystarczającym terminem.

Nie spełnia norm
Jak już pisaliśmy wielokrotnie Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Białymstoku jeszcze pod koniec ubiegłego roku przeprowadził tam kontrolę, po której uznał, że składowisko nie spełnia norm unijnych (miało być wybudowane nowe, ale jego budowa nawet się nie zaczęła) i zarządził jego zamknięcie do końca 2009 roku.

Schody w centrali
Te jednak, jak działało, tak działa dalej. Wszystko dlatego, że to wciąż jest jeszcze nieprawomocna decyzja, po tym, jak odwołali się od niej szefowie składowiska w Karczach. Prawomocne orzeczenie ma podjąć Główny Inspektorat Ochrony Środowiska. I tu zaczynają się schody. Najpierw przez trzy miesiące nikt się tam tą sprawą nawet nie zajął, kolejne trzy trwa już zaś jej rozstrzyganie - np. białostoccy inspektorzy musieli odnieść się do zarzutów zawartych w odwołaniu przedstawicieli składowiska w Karczach.

Sprawa jest tym bardziej bulwersująca, że do 2010 roku to miejsce miało być już w pełni przystosowane do norm unijnych. Do tego czasu miało tu powstać nowoczesne składowisko. Docelowo nowy zakład ma przyjmować śmieci z obszaru obejmującego swoim zasięgiem 180 tysięcy mieszkańców z części powiatu sokólskiego i białostockiego.

Teraz plany zakładają powstanie nowoczesnego składowiska do 2012 roku.

Zmieniła się tylko nazwa
Do tego czasu zaś, by poradzić sobie z problemem śmieci, ale i nie tracić zarobku, skorzystano z fortelu: skoro nie ma w Karczach warunków do utworzenia składowiska, to starosta sokólski zgodził się na tymczasowe magazynowanie odpadów przez co najmniej trzy kolejne lata.
Zmieniła się nazwa, ale zasady funkcjonowania - wcale. I wygląda na to, że ta prowizorka w Karczach ma szanse potrwać aż do wybudowania nowego składowiska.