Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śląsk - Jagiellonia 0:0. Cenny punkt po twardym boju

Krzysztof Sokólski [email protected]
Po gorącym greckim kotle i meczu z Arisem Jaga przystąpiła do ligowego sezonu. Na inaugurację zremisowała 0:0 we Wrocławiu ze Śląskiem.

Trudno przejść do ligowego porządku po wyczerpujących fizycznie oraz psychicznie bojach z Arisem Saloniki. Dodając do tego pojedynek Superpucharu Polski z Lechem Poznań, to niedzielna potyczka ze Śląskiem była czwartą w ciągu ostatnich dziesięciu dni.

Jagiellonia nie zasłania się zmęczeniem. Fizycznie jest bardzo dobrze przygotowana do rozgrywek. Pamiętajmy jednak, że dla Śląska niedzielne spotkanie było pierwszym o stawkę. Mobilizacja w ekipie Ryszarda Tarasiewicza sięgała ponad stu procent. Dlatego też spodziewaliśmy się ciężkiej przeprawy. Żółto-czerwoni przeżywali we Wrocławiu trudne chwile, a bezbramkowy remis można uznać za wartościowy wynik.

Trener Jagi Michał Probierz rozpoczął spotkanie w identycznym ustawieniu, jak w czwartkowym meczu z Arisem. Jednak początkowo tak dobrze, jak w Grecji białostoczanie nie grali. Śląsk zepchnął gości do defensywy. Nie wypracował sobie stuprocentowej sytuacji, miał za to sporo rzutów rożnych. Po jednym z nich zrobiło się niemiło. El Mehdi Sidqy zagarnął piłkę ręką i sędzia miał prawo pomyśleć, czy przypadkiem nie podyktować karnego. Całe szczęście dla Jagi gwizdek arbitra milczał.

Przebudził się też nasz zespół. Sygnał do ataku dał Marcin Burkhardt. W 28 minucie mocno kropnął z rzutu wolnego, a Marian Kelemen z trudem wybił piłkę na rzut rożny.

Jagiellonia poszła za ciosem. Na lewym skrzydle aktywny był Tomasz Kupisz. Do akcji ofensywnych na prawej stronie włączał się Alexis Normabuena. Tuż przed przerwą Chilijczyk ładnie szarżował w szesnastce Śląska, uderzył po "długim słupku", chybił o pół metra.

Druga połowa meczu zapowiadała emocje. Kto na nie liczył, ten się nie zawiódł. Obie drużyny dążyły do zdobycia bramki. Bliższy celu był Śląsk. W 60 minucie po kiksie Tadasa Kijanskasa efektownym lobem popisał się Cristian Diaz i tylko poprzeczka uratowała nasz zespół przed utratą gola. Potem jeszcze kilkakrotnie Grzegorz Sandomierski musiał wznieść się na wyżyny umiejętności, aby obronić strzały rywali.

Jaga nie pozostawała dłużna. Piłkarsko przewyższała gospodarzy. Brakowało natomiast odrobiny sił, a przede wszystkim świeżości. Mimo to mieliśmy swoje okazje. W 76 minucie jagiellończycy przeprowadzili akcję meczu. Kupisz zagrał do Tomasza Frankowskiego, ten odegrał do Rafała Grzyba, którego techniczne uderzenie poszybowało tuż na poprzeczką.

Jednak ostatnie słowo należało do Śląska, który osiągnął w 81 minucie liczebną przewagę, po tym jak arbiter pokazał Norambuenie czerwoną kartkę za faul na Diazie. To była bardzo kontrowersyjna sytuacja. Kilkadziesiąt sekund wcześniej Norambuena został zaczepiony za linią boczną przez Tarasiewicza. Trenera Śląska wyraźnie poniosły nerwy, a za chwilę z boiska wyleciał obrońca Jagi...

Gospodarze zwietrzyli swoją szansę i rzucili się do szturmu, lecz ofiarnie grającej Jagiellonii udało się utrzymać cenny remis.

Śląsk Wrocław - Jagiellonia Białystok 0:0
Śląsk: Kelemen - Celeban, Fojut, Spahic, Wołczek - Ćwielong (72 Gancarczyk), Kaźmierczak, Mila (77 Dudek), Sobota - Diaz, Sotirović.
Jagiellonia: Sandomierski - Norambuena, Skerla, Kijanskas, El Mehdi (62 Kascelan) - Makuszewski (46 Frankowski), Grzyb, Hermes, Kupisz - Burkhardt (80 Lato) - Grosicki.
Żółte kartki: Ćwielong, Celeban, Dudek (Śląsk), Burkhardt, Kupisz (Jagiellonia). Czerwona kartka: Norambuena (81, Jagiellonia, za faul). Sędziował: Paweł Raczkowski (War

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna