Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spadochron zamiast tortu

Anna Mierzyńska [email protected]
Magda i Zbyszek Gapińscy z instruktorem Sławomirem Snarskim zaraz po skoku. - To było naprawdę niecodzienne przeżycie - przyznał Zbyszek. - Tych urodzin nigdy nie zapomnę!
Magda i Zbyszek Gapińscy z instruktorem Sławomirem Snarskim zaraz po skoku. - To było naprawdę niecodzienne przeżycie - przyznał Zbyszek. - Tych urodzin nigdy nie zapomnę! A. Zgiet
Region. Zbyszek był zaskoczony, chociaż od rana czuł, że coś się święci. Ale żeby tak od razu skakać z 3 tysięcy metrów?! Nie dostał czasu na zastanowienie, na przełamywanie strachu i lenistwa... Najpierw go zatkało, a potem chłonął słowa instruktora, zrobił krok naprzód i... przeleciał przez chmury! To dopiero urodziny!

Zapamiętasz na zawsze swoje trzydzieste urodziny! - powiedziała mu żona przed skokiem. To właśnie ona, Magda Gapińska, wymyśliła, że z tej okazji spełni największe marzenie Zbyszka - by skoczyć ze spadochronem.

- Rzeczywiście nie zapomnę - przyznał, gdy wylądował na ziemi. Iprzytulił Magdę najmocniej, jak potrafił.

Początek nie był łatwy. W piątkowe popołudnie, zaraz po powrocie z podróży służbowej, Zbyszek dowiedział się tylko tyle, że jedzie na romantyczny spacer. Co prawda rano Magda trochę się wygadała, bo spojrzała w niebo i powiedziała:

- Na szczęście jest ładna pogoda.

Leciałem z prędkością 200 km/h!

To dało mu do myślenia. Bo przecież kilka lat temu Zbyszek dzięki niej latał już szybowcem. Domyślał się więc, że może go czekać coś podobnego. Mimo to w piątkowe popołudnie na białostockich Krywlanach dosłownie zamarł ze zdziwienia. Obcy ludzie, fotoreporter, poważne pytanie: czy zgadzasz się na skok? Zdaje się, że nie miał wyjścia...

Potem poszło już szybko. Kombinezon, uprząż, krótkie szkolenie, jak się zachowywać w powietrzu, jaką przyjąć pozycję. Skacząc w tandemie z instruktorem nie trzeba samemu składać spadochronu ani znać dokładnie sposobu uruchamiania go, za to odpowiada bowiem instruktor. Najważniejsze, by nie panikować i nie utrudniać lotu. Wreszcie - do samolotu i w górę, nad chmury!

- To było niesamowite, gdy lecieliśmy nad chmurami. Pierwszy raz byłem tak wysoko w górze - przyznał potem Zbyszek. - Iprzez chmury... Nigdy wcześniej czegoś takiego nie przeżyłem.

Nawet na wysokości 3 tys. metrów nie zawahał się. Bez lęku przekroczył próg samolotu. Potem aż 35 sekund wolnego spadania - szybowania w powietrzu z prędkością 200 km/h! I odrobina niepokoju - czy spadochron na pewno rozłoży się na czas?

Rozłożył się. Był więc czas, by spokojnie poobserwować ziemię z góry, pomachać ręką do żony i innych znajomych, którzy przyjechali na lotnisko, by razem ze Zbyszkiem świętować jego 30-te urodziny. Wreszcie dotknięcie ziemi i wielka radość - że to, co do tej pory było tylko wielkim marzeniem, wreszcie się spełniło.

- Dziękuję! - powiedział żonie, gdy tylko wstał z ziemi. Uśmiech Magdy nie pozostawiał wątpliwości: warto było.

- Hej, ludziska, ludziska, mamy kolejnego lota - krzyczał chwilę później Sławomir Snarski, instruktor z Grupy Spadochronowej SkyTeam Białystok, który skakał razem ze Zbyszkiem. Brawom i gratulacjom nie było końca.

Ludzie szukają ryzyka

- To się zdarza coraz częściej, że prezentem dla kogoś bliskiego jest właśnie skok w tandemie - opowiada Sławomir Snarski. - Żona robi prezent mężowi na urodziny czy rocznicę ślubu, albo mąż żonie oczywiście, bo skok bywa marzeniem zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Choćby wten weekend skaczą dwie dziewczyny, jedna z okazji wieczoru panieńskiego, a druga - na urodziny.

Niektórzy w ten sposób świętują zdany egzamin, maturę czy urodziny dziecka. To się staje coraz bardziej popularne - trochę w tym ryzyka, trochę niezwykłości. Ludzie coraz częściej szukają takich rzeczy.

Chociaż solenizant często nie wie, że będzie skakał, dość rzadko zdarza się, by odmówił. Nawet jeśli waha się już w górze, w samolocie, instruktor stosuje najróżniejsze techniki psychologiczne, by go do tego przekonać.

- I działa! Ja nie miałem jeszcze ani jednego przypadku, by klient zrezygnował - podkreśla Snarski.

A pomysły na prezenty są coraz ciekawsze. Raz białostocki spadochroniarz wsiadł do samolotu przekonany, że za chwilę wyskoczy i wyląduje na tym samym lotnisku. Tymczasem samolot poleciał 30 km dalej. Skoczek wylądował i zobaczył ogromną grupę swoich znajomych i zastawione stoły. Ej, była impreza...

A może polecieć MIG-iem?

Natomiast Robert Andrzejuk z Wrocławia, polski wicemistrz olimpijski w szpadzie (srebro zdobył niedawno w Pekinie), marzył o locie balonem. To marzenie postanowiła pomóc mu zrealizować jego żona. Specjalnie w tym celu przylecieli w miniony weekend do Białegostoku. Polecieli w górę z Jerzym Czerniawskim, białostoczaninem, znanym w całej Polsce pilotem balonowym. Pierwsze wrażenia były dość nietypowe.

- Nie spodziewałam się, że Robert będzie się bał - żona mistrza była zaskoczona.

- Przyznaję, że trochę się obawiałem, gdy wznosiliśmy się, ciągle do góry i do góry... - mówił potem Andrzejuk. - Ale już na górze wrażenia były wspaniałe i niecodzienne. Jestem bardzo zadowolony.

Na nietypowe świętowanie ma ochotę coraz więcej osób. Kiedyś szczytem pomysłowości było wykupienie rezerwacji w biurze podróży na wczasy za granicą, dziś możliwe jest już prawie wszystko. Wybór zależy od marzeń i zasobności portfela. Skok ze spadochronem czy lot balonem kosztuje kilkaset złotych. Ale są ludzie, którzy wydają ogromne pieniądze, by sprawić przyjemność sobie i swoim bliskim. Liczy się bowiem oryginalność i niepowtarzalność, a nie cena. Dziś na szczycie listy nietypowych prezentów jest chyba lot MIG-iem 29 Fulcrum - za "jedyne" 65 tys. zł! Aby spełnić takie marzenie, trzeba pojechać do Rosji.

Organizatorzy zapewniają czterogwiazdkowy hotel dla marzyciela i towarzyszącej mu osoby. MIG-iem zaś można przez chwilę nawet popilotować - i właśnie za to płaci się najwięcej.

Dokładnie dziesięć razy mniej kosztuje bycie przez jeden dzień kierowcą Formuły I. Najpierw na boisku w Wielkiej Brytanii podziwia się najróżniejsze bolidy, żeby w końcu przez 19 okrążeń jeden bolid poprowadzić.

Najmodniejsze... prasowanie!

I mimo tych cen znajdują się chętni i na bolida, i na MIG-a. Tak samo jak na skoki ze spadochronem. Skąd ta rosnąca popularność sportów ekstremalnych? Tym problemem zajmowała się Monika Belka, absolwentka socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. Napisała o tym pracę magisterską. Dlatego dobrze wie, co mówi, gdy wymienia powody:

- Otworzyły się granice, wszystko zdaje się być na wyciągnięcie ręki. Pokolenie dzisiejszych 30-latków zna języki, dobrze zarabia, nie ma kompleksów i maksymalnie wykorzystuje swoje możliwości. W sukurs przychodzi im bogata oferta sportowo-rekreacyjna, z której oczywiście korzystają.

Szczytem wyczynowego wyrafinowania jest "extreme ironing" polegający na prasowaniu ubrań w miejscach trudno dostępnych. "Ironmenom", czyli zawodnikom uprawiającym ten sport, potrzebna jest deska o długości minimum metra i szerokości 30 cm w najszerszym miejscu oraz żelazko. Prasowano między innymi w zepsutym aucie, w rwącej rzece, na czubku drzewa, a także na ścianie do wspinania.

Prezentowe szaleństwo

Jeśli ktoś woli jednak mniej ekstremalne doznania, także ma szansę na nietypowe prezenty. Specjalnie dla pań przygotowano: zakupy ze stylistką, indywidualną sesję fotograficzną (1950 zł) czy wyjazd do Włoch na zakupowe szaleństwo (9 tys. zł). Można też umówić się na naukę gotowania dla dwojga (410 zł) lub romantyczny wieczór win dla dwojga (450 zł). Mężczyźni pewnie woleliby poprowadzić TIR-a (650 zł za dzień) albo odwiedzić strzelnicę i nareszcie sobie postrzelać... Wszystko jest możliwe, wystarczy mieć pieniądze.

Znacznie trudniejszy w realizacji pomysł na prezent miał Krzysztof Ebert z Białołęki (pod Warszawą). Chciał, by jego żona Kinga mieszkała przy ulicy swego imienia. Wymyślił więc Księżną Kingę i próbował do swego pomysłu przekonać urzędników. Niestety, odmówili.

Z prezentem w postaci własnej ulicy może być więc problem. Ale wyznanie miłości można przekazać w inny sposób. W Aeroklubie Gliwickim proponują wynajęcie samolotu, który ciągnie za sobą baner z napisem "Kocham Cię" i lata nad domem ukochanej. Oczywiście napis można zmienić... W prezencie można też wykupić billboard w centrum miasta i zamieścić na nim co tylko się chce (byle z zachowaniem kultury). Też będzie nietypowo i romantycznie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna