Srebrny motylek z Juvenii

Białostoczanka przegrała tylko z Aleksandrą Urbańczyk, uzyskując wynik 28,11 sekundy. W ten sposób o 0,1 sekundy pobiła swój rekord życiowy.
- Już w letnich mistrzostwach Polski Ania była 5. W swojej kategorii wiekowej wygrała zarówno letnie, jak i zimowe mistrzostwa. Dlatego po cichu liczyliśmy teraz na medal, choć raczej na brązowy - mówi trener-wychowawca Dowgiert, Andrzej Mackiewicz.

Rasowa sprinterka
Ania treningi w Juvenii zaczęła w trzeciej klasie szkoły podstawowej. Przez 7 lat, do końca gimnazjum ćwiczyła pod okiem Mackiewicza. Od tej jesieni uczy się i trenuje w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Warszawie. Nadal reprezentuje barwy Juvenii.
- Rozwijała się modelowo - mówi Mackiewicz. - Zaczęła od piątych miejsc w stylu klasycznym w mistrzostwach Polski 12-, a potem 14-latków. Później przerzuciła się na kraul i w tym stylu zdobyła pierwszy, brązowy medal krajowych mistrzostw. W drugiej klasie gimnazjum zaczęła pływać delfinem. Nadal startuje również w kraulu.

Sekunda do urwania
Białostocki szkoleniowiec uważa, że zawodniczka Juvenii ma duże możliwości, by osiągać sukcesy na krótkich dystansach: - Ania ma typowe cechy sprinterki:bardzo dobrą reakcję startową, jest też silna fizycznie.
Pływaczka Juvenii może być w przyszłości sportsmenką co najmniej europejskiego formatu.
- Do minimum, które umożliwia wyjazdy na największe seniorskie imprezy, Ani brakuje 9 dziesiątych sekundy. To jeszcze melodia przyszłości - twierdzi Andrzej Mackiewicz. - Ale jeśli tak się będzie nadal rozwijała, może znaleźć się przynajmniej w europejskiej czołówce. Ten sukces, srebrny medal mistrzostw Polski, na pewno bardzo ją podbuduje.
To pierwszy tak duży wyczyn pływaków Juvenii od ośmiu lat, kiedy medale mistrzostw Polski zdobywali długodystansowcy: Marta Stepańczuk i Marcin Filipowicz. - Ania nie jest teraz jedyna. Mamy piątkę zawodników trenujących w Szkołach Mistrzostwa Sportowego. Jeden z nich, Marcin Jabłoński, również pływający motylkiem został właśnie powołany do kadry na Mistrzostwa Państw Europy Wschodniej - kończy Andrzej Mackiewicz.