Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stracił pracę, więc podczas alkoholowej libacji zastrzelił szefa

Ireneusz Sewastianowicz
Kielanowski wyjątkowo łagodnie został potraktowany przez ówczesny wymiar sprawiedliwości. Skazano go na osiem lat więzienia
Kielanowski wyjątkowo łagodnie został potraktowany przez ówczesny wymiar sprawiedliwości. Skazano go na osiem lat więzienia Fot. Archiwum
Podobno był naprawdę dobrym szewcem. Najbardziej zniszczone buciory po jego "kuracji" wyglądały jak nowe.

Chyba, rzeczywiście, przypadek sprawił, że po wojnie został ważnym funkcjonariuszem Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Suwałkach. Później zasłynął, gdy w budynku przy ulicy Kościuszki zastrzelił swojego nowego szefa.

Józef Kielanowski (nazwisko zmienione) urodził się w 1912 r. w Sieradzu. Skończył szkołę powszechną i rzemieślniczą zawodówkę. Odbywał służbę wojskową w Suwałkach i ożenił się z mieszkanką miasta nad Czarną Hańczą, więc tutaj osiadł na stałe. Chałupniczo, bo na otwarcie własnego zakładu brakowało pieniędzy, zajmował się szewstwem.

Po wojnie zapisał się do PPR i został referentem suwalskiego PUBP. Nowa praca nie dawała dużych pieniędzy, lecz i nie była bezinteresowna. Z chałupy teściów na peryferiach Kielanowscy przeprowadzili się do solidnego poniemieckiego domu w centrum miasta.

Były szewc piął się w górę. Legitymował się dobrym pochodzeniem klasowym, wykazywał wrodzony spryt. Przejściowo, pod koniec 1945 r., został nawet szefem PUBP. Zaufanie zwierzchników stracił po wyjątkowo nieudolnym pościgu za oddziałem "Bębna", kiedy ten opanował Sejny.

Wtedy w Suwałkach pojawił się por. Wacław Baziuk (personalia zmienione). Trafił tu za karę, ponieważ używał "niedozwolonych metod" w Bielsku Podlaskim. Tam miał osobiście zakatować dwóch chłopów, podejrzanych o kontakty ze zbrojnym podziemiem.

Baziuka i Kielanowskiego łączyła wprawdzie skłonność do alkoholu, ale od początku nie przypadli sobie do gustu.

- Nie będę dyskutował z szewcem - mawiał Baziuk.

- Pier... Białorus! - odpowiadał Kielanowski, który przegrał tę bitwę. W lutym 1946 r. odebrał wezwanie do kadr w Białymstoku. Przed wyjazdem chciał pożegnać się z kumplami. W UB, jak codziennie, pito od rana, tym razem w pokoju fryzjera, który strzygł aresztantów. Niespodziewanie pojawił się Baziuk i kazał przynieść kilka kolejnych flaszek bimbru.

Kielanowski przez cały czas kłócił się z szefem. W końcu, w trakcie rękoczynów, wyciągnął pistolet i zastrzelił zwierzchnika. Wyjątkowo łagodnie został potraktowany przez ówczesny wymiar sprawiedliwości. Skazano go na osiem lat więzienia, lecz wolność odzyskał już w 1951 r.

Wrócił do Suwałk. Rozmawiałem z nim na początku lat 90-tych. Eksponował wówczas głównie swoją religijność. Zmarł kilka lat później.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna