Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

<B>Straszny szkoły początek</B>

DOROTA NAUMCZYK
W środę rozpocznie się nowy rok szkolny. Jednak w niektórych placówkach nie będzie uroczystych inauguracji, ponieważ zostały... pozamykane. Rodzice dzieciaków, które dotychczas się tam uczyły, denerwują się, jak ich pociechy poradzą sobie w nowych szkołach. Obawiają się, czy dzieci ze wsi nie będą w miejskich placówkach traktowane jak uczniowie drugiej kategorii.

- Ręka boska niech was broni przed złamaniem prawa równego dostępu uczniów do edukacji! - przypominała w tym tygodniu dyrektorom wszystkich podlaskich szkół Zofia Trancygier-Koczuk, podlaski kurator oświaty. - Minister edukacji kładzie wielki nacisk na walkę z segregacją uczniów i zapowiedział, że nikomu nie odpuści!
Kuratoryjni wizytatorzy będą we wrześniu kontrolować, czy szkoły nie tworzą oddzielnych klas dla dzieci "miejskich" i "wiejskich", czy wszyscy uczniowie mają jednakowy dostęp do nauki języków obcych i zajęć pozalekcyjnych.
Nie dzielić uczniów!
Przypadki tworzenia "gorszych" i "lepszych" klas w szkołach podstawowych były głośnie już w ubiegłym roku szkolnym. Do tych pierwszych trafiali uczniowie z rodzin inteligenckich i dosyć zamożnych, do drugich - dzieci osób bezrobotnych. Niektóre placówki posuwały się nawet do tego, że "gorsze" klasy wysyłały na lekcje do... piwnicy.
- To niedopuszczalna dyskryminacja! - podkreśla dr Barbara Murawska, ekspert Instytutu Spraw Publicznych, autorka raportu "Segregacja na progu szkoły podstawowej". - A coraz częściej zdarza się, że publiczne podstawówki promują zamożniejszych i zdolniejszych uczniów zamiast wyrównywać szanse edukacyjne dzieci.
Aby wyłowić uczniów z inteligenckich rodzin, szkoły organizują różnorodne festyny czy też tzw. Drzwi Otwarte, podczas których prezentują ofertę edukacyjną i pozalekcyjną.
- Ale zarazem, przy tej okazji, dzieją się różne inne rzeczy... Dyrektorzy i nauczyciele obserwują dzieci i ich rodziców i wyciągają pewne wnioski - podkreśla dr Murawska. - Czasami proszą rodziców o wpis do specjalnej księgi, w której trzeba wymienić swoje oczekiwania wobec szkoły. I już na tej podstawie wnioskują, którzy rodzice chcą inwestować w dziecko i dla takich uczniów tworzy się oddzielne klasy, np. z dodatkowymi lekcjami języków obcych.
Na początku ubiegłego roku szkolnego w białostockim Publicznym Gimnazjum nr 7 do klas A, B, C przydzielono dzieci, które chciały uczyć się dodatkowego języka obcego, a uczniom z klas D, E, F zaproponowano zajęcia... wyrównawcze.
- I ci przemądrzali uczniowie z klas A i B przezywali się na nasze dzieci! - denerwowały się matki dwóch uczennic z klasy I D i I F. - Za naszymi córkami wołano na korytarzu "odpady" i "ogryzki". Dzieci wracały ze szkoły z płaczem!
Zjawisko dzielenia klas na "lepsze" i "gorsze" nasila się właśnie w gimnazjach, a szczególnie wyraziste jest w szkołach miejsko-wiejskich. Często bowiem dla uczniów ze wsi - trafiających do jedynego w gminie gimnazjum ulokowanego w małej miejscowości - tworzy się oddzielne klasy. Dyrektorzy gimnazjów tłumaczą się... wygodą uczniów. Mówią, że dzieci ze wsi muszą dojeżdżać do szkoły i wracać do domu gimbusem, więc powinny kończyć lekcje o tej samej godzinie.
Teraz z kolei strach padł na rodziców dzieci, które dotychczas uczyły się w malutkich wiejskich podstawówkach, a od 1 września br. będą dowożone do dużych szkół w okolicznych miastach. Podlaskie gminy zlikwidowały bowiem podczas tych wakacji 30 najmniejszych, wiejskich podstawówek.
- Bardzo się denerwujemy, czy nasze maluchy poradzą sobie w miejskim molochu, czyli ogromnej szkole w Mońkach, do której chodzi ponad 700 uczniów! - przyznają matki uczniów ze zlikwidowanej właśnie szkoły w Hornostajach. - Boimy się, czy nasze dzieci nie będą dyskryminowane, bo są ze wsi.
Podobne obawy mają rodzice dzieciaków z 30 innych zlikwidowanych w tym roku podstawówek. Niektórzy z nich jednak pocieszają się, że może w dużych, miejskich szkołach dzieci będą miały lepsze warunki edukacji, pracownie komputerowe, lepszy start...
Szkoły na kłódkę
Samorządowcy z podlaskich gmin tłumaczą, że musieli pozamykać najmniejsze podstawówki, bo nie mieli pieniędzy na ich utrzymanie:
- Utrzymanie jednego ucznia w szkole w Dziękoniach kosztowało w ubiegłym roku aż 18 tys. zł, podczas gdy subwencja, którą otrzymujemy z państwa na ucznia w szkole wiejskiej wynosi tylko 3 tys. zł! - tłumaczył "Współczesnej" Zbigniew Męczkowski, burmistrz Moniek. - To ile gmina może dokładać do oświaty? I skąd brać te pieniądze?
W ubiegłym roku gmina Mońki musiała dołożyć do otrzymanej z państwowej kasy subwencji oświatowej ponad 1,5 mln zł z własnej kieszeni. Odbyło się to kosztem inwestycji. Dlatego też w tym roku władze gminy wystąpiły do podlaskiego kuratora oświaty z prośbą o zaopiniowanie projektu likwidacji dwóch wiejskich szkół: w Dziękoniach i Hornostajach. I dostały zgodę.
Podobnie postąpiły władze 38 podlaskich gmin, jednak nie wszystkim udało się zamknąć szkoły. Na biurku podlaskiego kuratora oświaty w tym roku "wylądowało" aż 70 gminnych projektów likwidacji szkół podstawowych, filialnych i przedszkoli (oraz projektów obniżenia stopnia organizacyjnego w szkołach z klas I-VI do klas I-III), jednak kuratoryjna komisja zgodziła się na likwidację tylko połowy tych placówek.
- Uwzględnialiśmy wysokie koszty prowadzenia małych wiejskich szkół, jednak czasami są ważniejsze sprawy od pieniędzy - mówi dyrektor Romuald Mazur z podlaskiego Kuratorium Oświaty. - Ważniejsze okazywało się np. to, że mała wiejska szkółka, do której chodzi tylko kilkunastu uczniów, stanowi jednocześnie centrum kulturalne w danej miejscowości! I w takich przypadkach nie zgadzaliśmy się na zamknięcie szkoły.
Po pomoc do ministra
Jednak samorządowcy z gmin, którym nie pozwolono na likwidację najmniejszych placówek oświatowych, mają inne zdanie:
- Kuratorium nie szanuje publicznych pieniędzy, naszych, gminnych pieniędzy! - zdenerwował się Bogdan Wysocki, wójt gminy Płaska, po otrzymaniu z kuratorium negatywnej opinii projektu likwidacji szkoły w Strzelcowiźnie. - Ponad 2 mln zł rocznie kosztuje gminna oświata, z czego aż 600 tys. zł dokładamy z naszych pieniędzy! I już nie starcza na inwestycje! Za pieniądze, które idą na utrzymanie tej szkoły, mieliśmy wybudować w Płaskiej salę gimnastyczną i zrobić kanalizację. A teraz? Teraz to już nawet nie możemy starać się o dofinansowanie inwestycji ze środków unijnych, bo nie mamy na tzw. wkład własny. Czeka nas wegetacja.
Sekretarz gminy Płaska Ireneusz Sieńkowski wylicza, że utrzymanie jednego ucznia w SP w Strzelcowiźnie kosztuje 7 tys. 700 zł - dwa razy więcej niż w dużych szkołach. Władze tej gminy zdecydowały się więc na wysłanie do ministra edukacji zażalenia na decyzję kuratora. Podobnie postąpiły też władze 12 innych podlaskich gmin.
- Zostaliśmy po prostu zalani skargami z gmin na decyzje kuratorów oświaty i nie nadążamy z ich rozpatrywaniem! - mówi Mieczysław Grabianowski z Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu. - Teraz oczywiście już za późno, żeby decydować o zamknięciu kolejnych szkół, jednak jeżeli się zdarzy, że będziemy mieli inne zdanie niż kurator na temat likwidacji danej placówki, to samorządowcy będą mieli za rok lepsze argumenty, żeby uzyskać zgodę na likwidację.
Dyrektorzy tworzą system
Za rok też ministerstwo edukacji będzie miało lepsze rozeznanie w sytuacji gminnej oświaty. Zobowiązało bowiem dyrektorów wszystkich polskich placówek oświatowych do stworzenia Systemu Informacji Oświatowej.
- Teraz ogromnych nakładów pracy wymaga ustalenie, ilu uczniów przypada na nauczyciela, a to przecież główny czynnik przy decyzji o likwidacji szkół - wyjaśnia Stanisław Drzażdżewski z MENiS. - Rozporządzenie o SIO jest już gotowe i czeka tylko na podpis ministra.
Jednak system ten - zanim powstał - już wzbudził wiele kontrowersji:
- Ma on zawierać np. dane osobowe nauczycieli, ich PESEL, wysokość zarobków itp., a nie mamy żadnej gwarancji, że te informacje będą dobrze zabezpieczone - wyjaśnia Jędrzej Łucyk, dyrektor Zespołu Szkół Mechanicznych w Białymstoku. - Co będzie kiedy dostaną się one w niepowołane ręce? Gdzie w tym momencie jest ustawa o ochronie danych osobowych?
System Informacji Oświatowej ma być dostępny dla wszystkich instytucji publicznych. Zawierać będzie informacje dotyczące infrastruktury szkoły, uczniów i pracowników. Dyrektor będzie musiał podać płeć i wiek nauczycieli, ich wykształcenie, rodzaje ukończonych kursów, wykorzystane urlopy oraz wysokość wynagrodzenia i wysokość wszystkich dodatków i nagród, które otrzymali. Równie szczegółowe dane będzie musiał zgromadzić o bibliotekarzach, kucharkach i woźnych. Natomiast jeszcze więcej danych będzie potrzebował o swoich uczniach.
- Mamy podać gdzie i w jaki sposób nasi uczniowie spędzają wakacje - mówi dyrektor jednej z białostockich podstawówek, który prosi o zachowanie nazwiska do wiadomości redakcji. - Jak mam się dowiedzieć, czy mój uczeń przez całe lato siedział przed telewizorem, czy też szwendał się po parku i brał narkotyki? Kto mi powie prawdę na ten temat?
Najłatwiej będzie dyrektorom zgromadzić dane dotyczące infrastruktury i wyposażenia zarządzanej przez nich placówki oświatowej. To jednak będzie najbardziej mozolna część pracy, ponieważ trzeba opisać powierzchnię wszystkich boisk, bieżni, skoczni, sal lekcyjnych, pracowni oraz wyposażenie ich w komputery, ekrany, aparaty, telewizory, kolumny, wzmacniacze, książki, czasopisma itp. Trzeba będzie też wyliczyć koszty prowadzenia szkoły, wyszczególnić wydatki na wynagrodzenia, remonty oraz przyznać się do zobowiązań finansowych.
Przeciwko pomysłowi tworzenia Systemu Informacji Oświatowej najbardziej protestują szkoły niepubliczne, uważając, że SIO narusza fundamentalne prawa o ochronie danych osobowych. Społeczne Towarzystwo Oświatowe, zrzeszające wiele niepublicznych szkół, zamierza zwrócić się z wnioskiem o zbadanie zapisów ustawy i rozporządzenia o tym systemie do Rzecznika Praw Obywatelskich.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna