- Później miałem też kuszę. Ale nie skłusowałem nawet zająca - zapewnia. - Broń była trochę za słaba.
Ojciec miał stolarski warsztat. Pod jego nieobecność mały Janek próbował swoich sił.
- A potem dostawałem lanie, bo stępiłem piły, strugi i narobiłem różnych innych szkód. Pasek do ostrzenia brzytwy wisiał na gwoździu i czasami był używany - przyznaje obecny główny łowczy Suwalszczyzny i Mazur.
Uczył się nie najgorzej. Został nawet prymusem w czwartej klasie podstawówki. Bez większych problemów, bo cała klasa wiejskiej szkoły w Strzelcowiźnie liczyła dwóch uczniów.
- Codziennie musiałem pieszo zrobić cztery kilometry w jedną stronę i tyle samo z powrotem. A zimy wtedy zdarzały się znacznie ostrzejsze niż teraz. Ale nigdy nie wagarowałem. Nawet nie miałem takich pomysłów - zapewnia.
Czytał książki, ale wielkiego wyboru nie miał. Szkolna biblioteczka była wyjątkowo skromnie wyposażona. W warsztacie ojca konstruował modele statków i samolotów. Próbował rzeźbić, ale przede wszystkim fascynował go las.
- Puszcza z każdej strony. To przemawiało do wyobraźni dziecka. Wręcz oczywiste było, że po podstawówce pójdę do Technikum Leśnego. A później ten sam kierunek na SGGW - podsumowuje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?