Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Suwalska Specjalna Strefa Ekonomiczna: Zenon Dziedzic uważa, że wybory były nieuczciwie. Zwrócił się do sądu

Tomasz Kubaszewski [email protected]
Dziedzic uważa, że policja i prokuratura zlekceważyły sprawę. Odwołuje się więc do sądu.
Dziedzic uważa, że policja i prokuratura zlekceważyły sprawę. Odwołuje się więc do sądu. Archiwum
Zenon Dziedzic napisał już odwołanie od prokuratorskiej decyzji o odmowie wszczęcia śledztwa dotyczącego kupowania głosów podczas ostatnich wyborów samorządowych. Pamięta bowiem, co widział na własne oczy.

Uważa jednocześnie, że przedstawiciele organów ścigania nie wykazali się w tym przypadku wystarczającą przenikliwością. Tak, jakby uznali, że ewentualne nieprawidłowości przy głosowaniu, to mało istotna kwestia.

- A uczciwe wybory są przecież podstawą każdej demokracji - dodaje.

Dziedzic sam był kiedyś radnym. Zarówno miejskim, jak i wojewódzkim. W tym roku kandydował z listy PiS do rady miasta.

16 listopada, jak w naszej gazecie już pisaliśmy, zauważył poruszenie wokół lokalu wyborczego znajdującego się w siedzibie Suwalskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej na ul. Noniewicza. Stała tam grupa ludzi. Jeden z mężczyzn z kartką w ręku instruował innych, na kogo mają oddawać swoje głosy. Chodziło o kandydatów z PO.

Większość z zebranych stanowili młodzi ludzie, przedstawiciele licznej w tej części miasta żulerii. To od jednej z takich osób Dziedzic dowiedział się, o co tu chodzi. Kandydat PO do rady miejskiej miał oferować 10 zł i piwo w pobliskim barze za głos na siebie i kandydatkę na prezydencki fotel.

Dziedzic natychmiast powiadomił policję. Ta przyjechała na miejsce. Jak twierdzi, organizatorzy procederu najwyraźniej przestraszyli się i więcej kupowania głosów już nie było.

Policjanci niczego konkretnego jednak nie ustalili. Zadowolili się tym, że nikt ani do kupowania, ani do sprzedawania głosów się nie przyznał, niczego podejrzanego nie zauważyli także pracownicy baru. Z kolei osoba, która o wszystkim opowiedziała Dziedzicowi stanowczo temu zaprzeczyła. Podobnie, jak, rzecz jasna, kandydat, który głosy miał kupować.

Bardzo istotne jest jednak to, w jaki sposób policjanci gromadzili dowody. To było postępowanie sprawdzające, więc ludzi nie wzywano nawet na przesłuchania. Po prostu zapytano, czy coś wiedzą w tej sprawie. Nie wiedzieli, więc dano im spokój.
Główny świadek, ten, na którego Dziedzic się powoływał, w ogóle nie chciał z funkcjonariuszami rozmawiać. Miał powiedzieć, że nic nie wie i nie chce mieć z tą sprawą nic wspólnego. Dziedzic jest przekonany, iż postąpił tak ze strachu przed swoimi kumplami.

Teraz domaga się, by sąd nakazał ponowne wyjaśnienie tej sprawy. Niezbędne jest przede wszystkim normalne przesłuchanie wszystkich, którzy cokolwiek na ten temat mogą wiedzieć. Ludzie inaczej wszak zachowują się w komendzie policji, inaczej np. w miejscu swojej pracy. W dodatku, gdy zostaną uprzedzeni o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania.

Także w poprzednich latach w Suwałkach pojawiały się głosy o różnych machinacjach wyborczych. Kupowaniu głosów właśnie za alkohol, czy przymuszaniu do określonych wyborów ludzi niepełnosprawnych. I nawet w tej ostatniej, oczywistej wydawało się sprawie, nikomu włos z głowy nie spadł.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna