Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Suwalszczyzna. Moce nieczyste są wśród nas

Tomasz Kubaszewski [email protected]
- Co tu robisz wujku? - spytała dziewczyna opiekująca się dzieckiem. - Przecież miałeś wyjechać. Wujek popatrzył przez chwilę na swojego małego synka i się rozpłynął. Okazało się, że parę minut wcześniej zginął w wypadku motocyklowym.

To tylko jedna z kilkuset opowieści o duchach, starach i upiorach, jakie zebrała na Suwalszczyźnie Irena Drowdwiłło-Batura. Wniosek jest jeden: duchy i moce nieczyste krążą wokół nas. Oto kolejna historia nie z tej ziemi opowiadana w okolicach Augustowa: W augustowskim sądzie trzeba było rozstrzygnąć spór między sąsiadami. Kobieta sprzedała kawałek ziemi pewnemu panu.

Dokument podpisała, ale, jak twierdziła, nie otrzymała za to ani grosza. Jednak przed sądem mężczyzna przedstawił dwóch świadków. Przysięgli, że widzieli przekazywanie pieniędzy. Sędzia nie miał podstaw, by te zeznania odrzucić.

Kiedy wszyscy już wychodzili z sali, kobieta zaczepiła zeznających przeciwko niej świadków.
- Fałszywie przysięgałeś, więc nie będziesz chodził - powiedziała do jednego.
Drugi usłyszał natomiast, że ogłuchnie.

Minęło 20 lat. Na jednej z augustowskich ulic sędzia spotkał pierwszego z mężczyzn. Siedział na wózku inwalidzkim. - Co się panu stało? - zapytał. Usłyszał opowieść o tym, jak na dworcu w Białymstoku człowiek chciał przejść przez tory. Pociąg był daleko, więc miał jeszcze sporo czasu. Jednak jakaś siła go na tych torach przytrzymała. Nie mógł się ruszyć. Pociąg odciął mu obie nogi.

- A co z pana znajomym? - sędzia przypomniał sobie o drugim ze świadków zeznających w sprawie sprzed 20 lat.

- Jest głuchy jak pień - brzmiała odpowiedź.

Takich historii Irena Drowdwiłło-Batura zebrała kilkaset. Razem z mężem Wojciechem Baturą przez wiele lat przemierzali wsie i miasteczka Suwalszczyzny. Gromadzili opowieści ludzi dotyczące ich miejscowości oraz mieszkańców. To bezcenne materiały. A kwestia duchów jakoś tak sama wyszła. Pojawiła się, gdy pytali na przykład, gdzie w dawnych czasach we wsi mieściła się karczma.

- To tam, gdzie straszy - odpowiadali ludzie.

Prawie przy każdej gospodzie kręcił się diabeł. To on tak naprawdę winny był - zdaniem mieszkańców - kłopotom, jakie spotykały podchmielonych gospodarzy wracających do domów.

Jedni różne dziwne rzeczy widzieli na własne oczy, inni powtarzali historie zasłyszane od krewnych. Irena Drowdwiłło-Batura znaczną część tych opowieści opublikowała najpierw w Roczniku Augustowsko-Suwalskiego Towarzystwa Naukowego. Szerszej publiczności fascynującą opowieść o duchach zaprezentowała natomiast podczas niedawnego Festiwalu Fantastyki w Suwałkach.

Kopy siana same szły

Na Suwalszczyźnie pełno jest nawiedzonych miejsc. W Augustowie - tam, gdzie teraz znajduje się gimnazjalne boisko, przed wojną stała cerkiew. Wiele osób widziało, jak o północy spaceruje tam ubrana na biało kobieta. Zawsze szła w kierunku Netty, by wziąć kąpiel.

Również w podaugustowskich Białobrzegach można się natknąć na zjawy. Np. chłopca i dziewczynkę ciągnących sanki. Niedaleko był cmentarz z czasów I wojny światowej. Może to stąd?
We wsi Kurianka w gminie Lipsk widziano, jak kopy siana same szły. Ot, tak po prostu.

W byłej augustowskiej łaźni, gdzie teraz jest biblioteka, w piwnicy coś łapało pracowników za ubranie. Co to było i dlaczego? Nie wiadomo.

Z kolei w starej poczcie w Sejnach, na pierwszym piętrze, słychać było odgłos przesuwanych naczyń. Teraz w tym samym budynku jest fundacja Pogranicze. Czy jej pracownicy też coś słyszą?
Jednak najbardziej znana historia dotyczy wsi Szczeberka, leżącej w gminie Nowinka. Stoi tam bardzo stary dom. Kiedyś mieszkały w nim dwie kobiety. Ponoć strasznie się kłóciły. W domu kotłowało się dosłownie i w przenośni. I tak zostało po śmierci obu pań. Okoliczni mieszkańcy słyszeli przesuwanie różnych sprzętów i inne odgłosy. Działo się to jeszcze całkiem niedawno.

- Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że relacje na ten temat usłyszeliśmy od wielu osób - mówi Wojciech Batura. - Każda słyszała to samo.

Mieszkańcy dali na mszę i wszystko się ponoć uspokoiło. Nikt jednak nie wie, na jak długo.
Nikt też dawno nie sprawdzał, co stało się z duchem grasującym w byłym augustowskim zarządzie wodnym. Dzisiaj znajduje się tutaj Muzeum Historii Kanału Augustowskiego. A niegdyś ten duch był bardzo opiekuńczy. Pewna kobieta nawet dziecko pod jego opieką zostawiała. I dobrze się sprawował. Gdy wracała do domu, kołyska stała w innym miejscu. Wniosek? Ktoś ją z jakiegoś powodu przesunął. A do środku z pewnością żadna osoba, przynajmniej z grona żywych, nie wchodziła.

Straszyło także przy ruchliwej drodzy Suwałki-Augustów. Bo w trakcie poszerzania jezdni wykopano jakieś kości. Miało to miejsce w okolicach wsi Pijawne.

I jest jeszcze opowieść ze wsi Biernatki w gminie Augustów. Jak ludzie wracali nocą z zabaw, to bali się przechodzić przez pobliski mostek. Bo tam straszyło. Prawdopodobnie dlatego, że ktoś tam poniósł tragiczną śmierć. Za PRL zrobiło się jeszcze straszniej. Bo w tym miejscu ustawiały się patrole milicji, które wyłapywały pijanych motorowerzystów. To, niestety, okazywało się jak najbardziej realne.

Woda wiruje w wiadrze

Myśliwy wybrał się na polowanie na dziki. Działo się to raptem kilka lat temu we wsi Jasionowo, niedaleko Lipska nad Biebrzą. Znalazł się w pobliżu kapliczki upamiętniającej niemiecki mord z czasów II wojny światowej. Faszyści wymordowali całą wieś. Łącznie - 58 osób, w tym dzieci.
Dochodziła druga w nocy. Nagle spod lipy wyszły dwie dziewczyny. Myśliwy oniemiał, ale nie stracił rezonu. Zapytał panienki, czy nie widziały przypadkiem dzików.

- Nic tu nie ma - odpowiedziały.
Chwilę potem wróciły pod lipę i zniknęły. Mężczyzna zaczął ich szukać, ale bez powodzenia. Potem dopytywał sąsiadów, czy może do wsi przyjechały jakieś nieznane wcześniej dwie dziewczyny. Nie przyjechały.

Oczywiste jest wręcz, że duchy kręcą się przy cmentarzach. W Gabowych Grądach nocą widywano pewnego mężczyznę. Krążył od cmentarza do miejsca, gdzie zginął. W końcu ktoś z mieszkańców postanowił sprawdzić, o co temu duchowi chodzi. Wybrał się na miejsce. W trawie znalazł małą ikonkę. Należała prawdopodobnie do zmarłego. Kiedy ikonkę wkopał do grobu, duch przestał się pojawiać.
Z Gabowymi Grądami oraz innymi wsiami zamieszkałymi przez starowierów łączy się zresztą wiele podobnych opowieści.

Część z nich dotyczy także zdolności, jakie mają niektórzy mieszkańcy. Ot jak chociażby ta, w której mężczyznę ukąsiła żmija. Zaczął puchnąć. Wydawało się, że nie ma już dla niego ratunku. Zgłosił się do pewnej kobiety. Ta postawiła wiadro z wodą. Kazała mężczyźnie się nad nim pochylić. Jego głowę przykryła chustą. Miał dać znak, gdy woda w wiadrze zacznie wirować. Kobieta skupiła się natomiast na odmawianiu jakichś zaklęć. Po chwili w wiadrze zabulgotało. Woda wirowała jak się patrzy. Kobieta polała nią język mężczyzny. Opuchlizna zaczęła natychmiast schodzić.

Mąż bardziej sceptyczny

- Czy pani wierzy w te opowieści? - zapytała Irenę Drowdwiłło-Baturę jedna z uczestniczek spotkania.
- Ależ oczywiście - brzmiała odpowiedź pół żartem, pół serio. - Ale mój mąż jest bardziej sceptyczny. Zresztą, on w nic nie wierzy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna