Sypnęli kasą dla maturzystów. W miejskich liceach będą dodatkowe zajęcia

Po raz pierwszy suwalskie władze sfinansują dodatkowego zajęcia dla uczniów trzecich klas liceów ogólnokształcących. Z miejskiej kasy pójdzie na to 35 tys. zł.

Do tej pory przedstawiciele suwalskich władz twierdzili, że żadne nadzwyczajne działania w stosunku do szkół licealnych nie są potrzebne. Niemal wszyscy zdają bowiem maturę, a poszczególne placówki na tle województwa najgorzej nie wypadają.

Kiedy jednak szczegółowa przeanalizuje się wyniki matur, sytuacja już taka różowa nie jest. Więcej punktów otrzymują uczniowie z porównywalnych miast - Łomży czy Ełku. Dystans do suwalskich szkół znacznie zmniejszyły w dodatku placówki augustowskie. I LO im. Piramowicza zrównało się w ubiegłorocznym zestawieniu dotyczącym egzaminów z języka polskiego, matematyki i języka angielskiego z niedoścignionym od lat I LO w Su-wałkach. Wytłumaczenie tej sytuacji jest proste - w Augustowie od pewnego czasu stawia się na dodatkowe zajęcia. Pieniądze wykładają powiatowe władze. Dzięki temu uczniowie są do matur coraz lepiej przygotowani.

Suwałki odstają

Zajęcia odbędą się w każdym z "ogólniaków", który podlega pod miasto od 10 lutego do 35 kwietnia. W każdej klasie będzie można przeprowadzić dodatkowe 3 godziny lekcji z maturalnych przedmiotów. - Będą one nastawione głównie na praktyczne umiejętności, dzięki którym uda się osiągnąć wysokie wyniki z egzaminów maturalnych - dodaje J. Filipowicz.

Zbigniew Pawłowski, wicedyrektora ZS nr 2 zauważa, że Suwałki pod tym względem odstają od innych ośrodków. Tam podobne przedsięwzięcia przeprowadzane są praktycznie cały czas. - Tyle, że są to miasta bogatsze od Suwałk - dodaje wicedyrektor.
Młodzieży dodatkowe zajęcia z całą pewnością się przydadzą.

Trochę późno

- To trzeba pochwalić, nie sposób nie zauważyć jednak, że to działanie doraźne, trochę chyba pod publiczkę - mówi z kolei Jadwiga Szczypiń, była kuratora oświaty, suwalska radna. - Tego typu zajęcia powinny odbywać się od pierwszych klas.

Opozycyjny radni wielokrotnie dopominali się, by na oświatę przeznaczać z miejskiej kasy więcej środków. Rządzący twierdzili jednak, że i tak dużo trzeba dopłacać do państwowej subwencji, a dodatkowych środków nie ma skąd wziąć.