Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczupak po żydowsku, czyli z wędkarskich wspomnień pana Wiesia

Wiesław Falkowski
Wiesław Falkowski
Początek maja 1979 roku był bardzo ciepły. Drzewa już w zieleni.

Początek maja 1979 roku był bardzo ciepły. Drzewa już w zieleni. Wędkarze łowią szczupaki, które w Nurcu biorą jak najęte. Przeglądam moją starą szczupakówkę, trzyczęściową bambusówkę z czubkiem z jałowca, z którą nie rozstaję się od lat. A że niejednokrotnie przynosiła mi szczęście, świadczy fakt, że z połowu na szczupaki zawsze wracałem z pełną torbą. Wczesnym rankiem do Karpia, a wraz ze mną Józef Szefler, woźny z „Mechanika”, też zapalony wędkarz. Na tylnym siedzeniu mojego malucha nieodłączny towarzysz połowów pies Cywil, który z podziwem patrzy mi w oczy, kiedy wyjmuję z wody większą sztukę.

Przez Brańsk i Rudkę jedziemy na miejsce przez Karp, za którą zakolami wije się jeszcze nieuregulowana rzeka. Stawiam auto tuż za mostem po prawej stronie, wyciągam wszystkie klamoty i nad wodę.

Postanowiłem łowić na dużej jamce, gdzie niedawno olbrzymi szczupak łamał wędki i rwał żyłki. Przy małym krzaczku wkrótce złowiłem małą płoteczkę, odpowiednią na żywca, którą przyczepiam na sporą kotwiczkę.

Tylko zarzuciłem, a już spławik zniknął pod wodą, warczy kołowrotek, z którego znikają w toni dziesiątki metrów żyłki. Podrywam wędkę. Nigdy dotąd nie miałem na haczyku takiej sztuki. Nie mogę jej dociągnąć do brzegu.

Dzięki podbierakowi po kilkuminutowej walce wyciągam na brzeg potężnego szczupaka. A gdy znalazł się na brzegu, odetchnąłem. Tak się bałem, że zejdzie mi z kotwicy. Największy jednak problem z odczepieniem go z haczyka, który wbił się głęboko w szerokiej paszczy. Zęby miał tak duże, że całą dłoń pokaleczyłem.

Wracamy do domu. Czeka mnie wiele roboty. Najpierw muszę oskrobać z łuski tę 5 kg sztukę, wyczyścić i pokroić na odpowiednie części. Tyle mięsa z jednej ryby nigdy dotąd nie miałem. Żona postanowiła, że zrobi rybne pulpety po żydowsku.

Ryby są produktem bardzo nietrwałym i szybko się psują, wówczas w żadnym przypadku nie nadają się do spożycia.

Filety szybko wykroiłem. Żona je pokroiła i przekręciła przez maszynkę do mięsa. Dodała jajka, trochę soli i pieprzu oraz tartą bułkę i łyżeczkę cukru. Wszystko dokładnie wyrobiła i uformowała okrągłe kuleczki. Trochę włoszczyzny wraz z kilkoma rodzynkami, cebulą i zielem angielskim ugotowała na silnym ogniu aż do zmiękczenia. Następnie w zimniej wodzie rozpuściła żelatynę i wlała do gotującej się przez 40 minut zaprawy z pulpetami, które wyłożyła do salaterki, obłożyła pokrojonymi warzywami i zalała wywarem. Po ostudzeniu z dodatkami ostrego sosu lub plasterkami cytryny potrawa z ryb tak przygotowana smakowała jak nigdy łapane przeze mnie ryby.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna