Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

<B>Ta ostatnia niedziela?</B>

Agnieszka Kaszuba
- Jestem zwolennikiem rozwiązań stosowanych w większości krajów europejskich ograniczających handelw niedzielę i święta - mówi Ryszard Tur, prezydent Białegostoku. - Sporadycznie robię małe zakupy również w niedzielę. Jednakże ten dzień poświęcam w miarę możliwości na odpoczynek w gronie rodzinnym.
- Jestem zwolennikiem rozwiązań stosowanych w większości krajów europejskich ograniczających handelw niedzielę i święta - mówi Ryszard Tur, prezydent Białegostoku. - Sporadycznie robię małe zakupy również w niedzielę. Jednakże ten dzień poświęcam w miarę możliwości na odpoczynek w gronie rodzinnym. A. Zgiet
Głośna muzyka przerywana komunikatami o przecenach i wyprzedażach, stukot prowadzonych wózków i tysiące kupujących z całymi rodzinami - tak wygląda każda niedziela w dużym sklepie czy hipermarkecie. Ale już za dwa miesiące może tu być cicho i pusto. Prawicowi politycy chcą ograniczenia handlu w niedzielę. Projektem uchwały w tej sprawie zajmie się białostocka Rada Miejska na wrześniowej sesji. W kolejce po zakaz czeka także Łomża i Suwałki.

Ograniczenie handlu w niedzielę i święta to jeden z najpoważniejszych i najbardziej kontrowersyjnych problemów nie tylko ekonomicznych, ale także społecznych. Dyskusja na ten temat toczy się w wielu środowiskach w całej Polsce. Większość społeczeństwa jest przeciwko jakimkolwiek ograniczeniom. Działacze "Solidarności", którzy składają projekty uchwał dotyczące zakazu handlu, mają odmienne zdanie. Mają także za sobą skrajnie prawicowych polityków. Związek chciałby, aby w obiektach handlowych powyżej 300 mkw. nie można było prowadzić sprzedaży od godziny 23 w sobotę do 5.00 w poniedziałek. Sprzedawać mogłyby wtedy jedynie małe sklepy. Związkowcy twierdzą, że w ten sposób chcą bronić interesów małych sklepikarzy, którzy z wielkimi hipermarketami nie mają szans.
- Zmodyfikowaliśmy ten projekt uchwały, bo preferowanie jakichkolwiek obiektów handlowych mogłoby być podstawą do unieważnienia uchwały przez wojewodę - tłumaczy Edward Łuczycki, przewodniczący Rady Miejskiej w Białymstoku.
Zgodnie z nową uchwałą, w Białymstoku sklepy bez względu na powierzchnię mogłyby być otwarte w niedzielę i święta jedynie przez cztery godziny: między 8 a 12.
Rodzinne kupowanie
Niedzielne rodzinne zakupy stały się już rytuałem. Do hipermarketu Auchan w Białymstoku już od godziny 10 rano ciągną klienci z małymi dziećmi, znajomymi, przyjaciółmi.
- Spotykam się tu z koleżankami prawie co niedzielę - mówi osiemnastoletnia Karolina Jackowska. - Najpierw chodzimy po hipermarkecie, później oglądamy ciuchy w galerii, a na końcu jemy jakąś pizzę, lody czy coś takiego.
Karolina do Auchan przyjeżdża zazwyczaj między godziną 11 a 12. Wyjeżdża najwcześniej o 19!
- Samo przejście przez halę zajmuje około dwóch godzin, bez szczegółowego oglądania - mówi Karolina. - Potem siedzimy sobie, oglądamy robiących zakupy ludzi, plotkujemy... Zawsze lepsze to niż siedzenie w domu. Z rodzicami spędzam zawsze całą sobotę, a niedziela jest dla moich znajomych.
- Młodzież uważa przebywanie w hipermarkecie za dobrą formułę spędzania wolnego czasu - tłumaczy Tadeusz Popławski, socjolog. - Już nie kupowanie jest atrakcją, ale samo przebywanie w centrum handlowym.
Katarzyna i Tomasz do Auchan w minioną niedzielę przyszli ze swoim 2-letnim synkiem.
- Pracuję w elektrowni, więc prawie każdą sobotę, a czasami i niedzielę mam pracującą - mówi Krzysztof. - Przyjeżdżamy tutaj razem, żeby po prostu ze sobą pobyć i przy okazji zakupów spędzić razem czas.
- Mieszkamy na drugim końcu miasta, ale do przyjazdów tutaj zachęcają nas ceny - dodaje Katarzyna. - Czasami po zakupach zachodzimy na kawę i lody do galerii.
Pani Henryka jest na emeryturze. Stara się nie robić zakupów w Auchan w niedzielę.
- Jest tam wtedy ogromny tłok i trzeba stać w długich kolejkach - mówi. - Dlatego na większe zakupy staram się wybierać inne dni tygodnia. W niedzielę, po kościele, kupuję w moim sklepie osiedlowym, ale ceny są tam zdecydowanie wyższe niż tu.
Zarówno Karolina, jak i Katarzyna, Krzysztof oraz pani Henryka są przeciwni zamykaniu sklepów w niedzielę.
- Zjawisko niedzielnych zakupów ciągle się rozrasta - twierdzi Tadeusz Popławski. - Białystok stał się w niedzielę mekką dla kupujących z całego regionu.
Tadeusz Popławski uważa także, że zmienia się postawa kupujących.
- Centra handlowe przyciągają nie tylko cenami, towarem, ale także innymi atrakcjami - mówi. Organizowane są rodzinne festyny, zabawy i konkursy dla dzieci, a nawet koncerty. Często rodzice przekładają specjalnie zakupy na niedzielę, aby zapewnić dużo rozrywki swoim dzieciom.
Jednak nie brakuje głosów, aby handel w niedzielę ograniczyć.
- Ja staram się nie robić zakupów w niedzielę, chyba że zaistnieją nadzwyczajne okoliczności - mówi Krzysztof Sawicki, zastępca prezydenta Białegostoku. - Jeśli sklepy będą otwarte w niedzielę przez kilka godzin, myślę, że to wystarczy.
Pierwszy zakazał Radom
Debatę na temat ograniczenia handlu w niedziele rozpaliła decyzja radomskich radnych, którzy w połowie sierpnia zadecydowali, że sklepy bez względu na powierzchnię mogą być jedynie otwarte między godziną 11 a 14. Ograniczenia nie obowiązują tylko aptek i sklepów przy stacjach benzynowych.
Była to pierwsza taka decyzja w Polsce. Wprawdzie, wcześniej uchwałę zakazującą handlu w niedzielę podjęła Rada Miejska w Zgierzu, jednak ze względu na nierówne potraktowanie sklepów wielkopowierzchniowych i mniejszych wojewoda łódzki uchylił uchwałę. W Radomiu mieszka 230 tysięcy ludzi. Upadły tam prawie wszystkie zakłady produkcyjne, a bezrobocie sięga obecnie prawie 30 procent. Jest kilkanaście hipermarketów najbardziej znanych w Polsce sieci. Ich kierownicy po uchwaleniu handlowego ograniczenia od razu zapowiedzieli, że będą musieli zwolnić część załogi.
- Jestem zaskoczony, że przy tak dużym bezrobociu zarówno w Radomiu, jak i Białymstoku, związek zawodowy sam dąży do likwidacji stanowisk pracy - mówi Francois Colombie, prezes zarządu Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji. - Niedzielny obrót sklepów to prawie 15 proc. obrotu miesięcznego. Jeśli handlowcy musieliby ograniczyć handel w niedzielę, następnym krokiem, z powodów finansowych byłoby zredukowanie liczby załogi.
Sytuację w Radomiu bacznie obserwują samorządowcy z wielu miejscowości. Losy tamtejszej uchwały ciągle jeszcze nie są do końca pewne. O zniesienie obowiązującego od 15 sierpnia prawa zabiega prezydent miasta, który złożył już odpowiedni projekt uchwały w tej sprawie. Decyzja radnych została przyjęta z niezadowoleniem zarówno przez hipermarkety, jak i przez drobnych przedsiębiorców, którzy znaleźli dla siebie niszę rynkową prowadząc sklepy całodobowe.
Zdania są podzielone
W walce o handel w niedzielę zderzają się dwa światopoglądy. Zwolennicy otwarcia sklepów w dni wolne podkreślają, że jeżeli w niedziele handel kwitnie, to musi być takie zapotrzebowanie społeczne. Ich zdaniem, interes ten opłaca się zarówno przedsiębiorcom, którzy pomimo wyższych kosztów pracy w niedzielę decydują się na otwarcie sklepów, jak i klientom chcącym spokojnie kupić wszystko, czego potrzebują, wtedy, gdy mają na to czas. Zaznaczają oni także, że wprowadzenie ograniczeń może doprowadzić do wzrostu bezrobocia, jako że pracujące krócej placówki handlowe nie będą musiały zatrudniać już tylu osób.
- Macie 14-procentowe bezrobocie - tłumaczył podczas wizyty w Białymstoku Andrzej Faliński, sekretarz generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji. - Jest rzeczą zadziwiającą, że w mieście takim jak wasze podejmowane są decyzje godzące bezpośrednio w przedsiębiorczość i inwestorów.
Podobny pogląd wyraża część białostockich radnych, szczególnie tych z lewicy.
- Ograniczenie handlu będzie dotyczyć tylko jednej gminy - Białegostoku. W miejscowościach sąsiednich sklepy nadal będą mogły pracować i białostoczanie właśnie tam będą robić zakupy i wydawać pieniądze - denerwuje się Mirosław Hanusz, radny klubu lewicy. - Poza tym rozbudują się i poszerzą swój asortyment stacje benzynowe... Może dojść również do takiej sytuacji, że hurtownie przykładem Makro, zaczną handlować również w niedzielę.
Z kolei przeciwnicy niedzielnego handlu w znacznej części pochodzą w Polsce ze środowisk prawicowych, które wywodzą swoje poglądy z przesłanek religijnych, akcentując jednocześnie daleko posuniętą troskę o trwałość rodziny oraz o warunki pracy pracowników hipermarketów.
- Nie można jednak pominąć aspektu moralnego dyskusji dotyczącej handlu w niedzielę, bo ten jest zawsze o wiele ważniejszy niż aspekt ekonomiczny. Niektórzy mówią, że jak ktoś nie chce, to i tak nie zmusi się go do robienia zakupów w niedzielę - mówi ks. Roman Balunowski z Wydziału Duszpasterskiego Archidiecezji Białostockiej. - To prawda, ale nie można zapomnieć, że pomiędzy właścicielem sklepu, decydującym o jego otwarciu w niedzielę, a klientem przychodzącym po zakupy, znajduje się pracownik sklepu. W zasadzie nie ma on nic do powiedzenia. Jeśli chce zachować pracę, niezbędną do utrzymania rodziny, musi przyjść, chociaż sumienie mówi mu coś zupełnie innego.
W grupie zwolenników ograniczenia niedzielnego handlu znajdują się też ci, którzy uważają, że takie regulacje pomogą małym i średnim przedsiębiorcom sprostać konkurencji z zabierającymi coraz większą część rynku hipermarketami. Za zakazem handlu w niedzielę opowiadają się najczęściej radni związani z Ligą Polskich Rodzin i "Solidarnością".
- Sześć dni roboczych w ciągu każdego tygodnia to wystarczająco długi czas, by spokojnie zrobić zakupy, zarówno bieżące, jak i te, które czynimy raz na jakiś czas - mówi ks. Roman Balunowski. - Jeśli wprowadzi się zasadę, że zamknięte w niedzielę będą wszystkie rodzaje sklepów, duże i małe, ekonomiczny argument czyjegoś zysku i czyjejś straty przestanie istnieć. W tym bowiem dniu nikt nie zyska i nikt nie straci, a to czego klienci nie kupią w niedzielę, kupią przy innej okazji, chyba że się dobrze zastanowią i rozmyślą.
Zadecydujemy sami
Ze względu na ważkość tematu i kontrowersje, jakie on budzi, w Białymstoku pojawił się pomysł społecznych konsultacji w sprawie handlu w niedzielę. Projekt uchwały przygotowali radni klubu lewicy. Jednak na ostatniej sesji Rady Miejskiej, większość radnych nie chciała nawet podejmować tego tematu.
Radni klubu lewicy chcieli, aby białostoczanie wypowiedzieli się w sprawie ograniczenia handlu w niedziele i święta przy okazji jesiennych wyborów do rad osiedli.
- Obniżyłoby to koszty przeprowadzenia takiego niby-referendum - motywuje pomysł Mirosław Hanusz, radny klubu lewicy. - Przy komisjach wyborczych do rad osiedlowych można byłoby posadzić komisje, które obsłużą konsultacje w sprawie ograniczenia handlu.
Radni chcieli konsultacji, ponieważ uważają, że ograniczenie handlu w niedzielę to bardzo kontrowersyjny pomysł.
- Moje stanowisko w sprawie konsultacji jest pozytywne - zapowiedział na ostatniej sesji Ryszard Tur, prezydent Białegostoku. - Uważam, że mieszkańcy Białegostoku powinni wypowiedzieć się w tej kwestii.
- Właściwe pojmowanie roli radnych powinno polegać na tym, że w sprawach tak ważnych jak handel w niedzielę, powinni zapytać o stanowisko mieszkańców - wtórował prezydentowi Jarosław Matwiejuk z Forum Mniejszości Podlasia.
Nie wszyscy radni jednak podzielili zdanie swojego kolegi.
- Projekt uchwały, zaproponowany przez lewicę i poparty przez prezydenta, w mojej ocenie jest zły, bo zakłada bardzo kosztowne konsultacje, które nie będą zobowiązujące przy podejmowaniu decyzji przez radę - tłumaczył Jan Dobrzyński z Prawa i Sprawiedliwości. - Osobiście jestem przeciwny handlowi w niedzielę w wielkopowierzchniowych sklepach.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna