Ta waluta nie jest do wydania. To cenna pamiątka

Skończyło się branie na mazurskie dukaty. Już nie setki, a najwyżej pojedyncze sztuki kupują kolekcjonerzy.
- Nikt nie płaci dukatami, sprzedaliśmy 50 sztuk i ani jedna moneta nie wróciła do nas - mówi Ewa Giczewska, barmanka z puby Warka przy ełckiej promenadzie.

To właśnie restauratorzy mieli zyskać na emisji ełckiej waluty. Każdy z nich wziął do rozprowadzenie od 50 do 100 sztuk monet o wartości 4 zł. Bilon rozszedł się już w pierwszych dniach kampanii dukatowej.
- Mają kolekcjonerska wartość, ale nic wspólnego z obiegowym pieniądzem. A zainteresowanie nimi było ogromne - tłumaczy zachowanie klientów barmanka Giczewska.

W pierwszej transzy miało rozejść się 5 tysięcy monet. Poszło więcej.

- 1450 wzięły do swojego obrotu banki, a 7 tysięcy Centrum Informacji Turystycznej - komentuje dukatowy run Aneta Werla, naczelnik wydziału promocji i spraw społecznych w ełckim ratuszu.

W pierwszych dniach sprzedaży run na mazurskie dukaty przerósł wyobrażenia władz miasta. Były obawy, czy wystarczy monet dla wszystkich chętnych. Najpierw sprzedawano maksymalnie po 10, potem po 5 "złotych" monet.

- Musieliśmy ograniczyć sprzedaż do 3 sztuk. Nasze dukaty budzą ogromne zainteresowanie u polskich i zagranicznych kolekcjonerów. Nie ma dnia, żeby ktoś nie pytał o ten pieniądz - przypomina zasadniczą ideę emisji miejskiej waluty Aneta Werla.

- Jak ktoś chce takich pamiątek, to niech sobie szuka. Ja nie potrzebuję. I jeszcze nikt mi nie płacił dukatami - mówi Remigiusz Jaszczurowski, ełcki taksówkarz.

Mazurskie dukaty zostały wprowadzone do obiegu z początkiem lata w związku z 585. rocznicą uzyskania praw miejskich.

Obecnie do kupienia pozostało 10 tysięcy sztuk monet. Promocyjna akcja zakończy się 30 września.