Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tłukli samochody i ogromną kasę

Helena Wysocka [email protected]
Prokuratura ustaliła, że w przestępczy proceder zamieszanych było 9 policjantów z "drogówki". Za każdą fikcyjną stłuczkę mieli dostać 500 złotych.
Prokuratura ustaliła, że w przestępczy proceder zamieszanych było 9 policjantów z "drogówki". Za każdą fikcyjną stłuczkę mieli dostać 500 złotych. Policja
Fingowali samochodowe stłuczki i wyłudzali gigantyczne odszkodowania. Działającą na Suwalszczyźnie przez kilka lat szajkę wspierali miejscowi policjanci.

Proces w tej, bodajże największej w regionie kryminalnej sprawie właśnie rozpoczął się w suwalskim sądzie. Na ławie oskarżonych zasiadł m.in. szef gangu, który usłyszał aż 82 prokuratorskie zarzuty.

Krzysztof W. w śledztwie przyznał się do winy. Czy potwierdzi wcześniejsze wyjaśnienia przed sądem, jeszcze nie wiadomo. Pewne jest tylko to, że nie odpowie za kierowanie przestępczą grupą, jak pierwotnie chciała prokuratura. Przede wszystkim dlatego, że śledztwo było prowadzone zbyt długo i czyn się przedawnił.

- Sprawa bardzo pracochłonna - tłumaczył Adam Kozub z Prokuratury Okręgowej w Białymstoku, która ją prowadziła. - Musieliśmy przeanalizować kilka tysięcy akt.

I napisać akt oskarżenia, który liczy aż... 370 stron.

Mercedes radnego

Z ustaleń organów ścigania wynika, że od połowy lat 90. w Suwałkach i okolicach funkcjonowało kilka gangów specjalizujących się w wyłudzaniu odszkodowań od firm ubezpieczeniowych. Mechanizm ich działania był prosty: stare, zdezolowane, często zakupione za grosze w komisie auto lekko uderzało w luksusowy wóz. Termin stłuczki ustalony był z policjantami suwalskiej "drogówki", którzy czuwali w pobliżu miejsca planowanej kraksy. Po co? By być jak najbliżej miejsca zdarzenia i zająć się kolizją. Takie obowiązywały bowiem w komendzie policji zasady.

W Suwałkach najczęściej dochodziło do stłuczek w pobliżu zalewu Arkadia, przy sportowym stadionie. Być może dlatego, że natężenie ruchu w tym rejonie nie jest wielkie. A w sytuacji, gdy nie ma świadków, przedstawione przez policję i poszkodowanych kierowców wersje zdarzenia trudno komukolwiek podważyć.

Na miejscu stłuczki funkcjonariusze zachowywali pozory. Sprawdzali trzeźwość kierowców, dokonywali oględzin drogi i sporządzali notatki urzędo-we. Te trafiały do firm ubezpieczeniowych, które właścicielom luksusowych pojazdów wypłacały odszkodowania. Kwoty były różne. Zależały od marki i stopnia uszkodzenia pojazdu. Wahały się od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Np. jeden z ówczesnych suwalskich radnych i dyrektor szkoły za uszkodzonego mercedesa miał otrzymać 40 tysięcy złotych. Eligiusz M. w śledztwie przyznał się do winy. Z tego powodu, a także kaucji, którą wpłacił, nie trafił za kratki. Inni spędzili tam po kilka miesięcy.

Słupy kupowały auta

Prokuratura ustaliła, że stare auta były wykorzystywane w zdarzeniach parokrotnie. Niekiedy tłuczone były pięć, a nawet sześć razy. Skąd one się brały? W niektórych stłuczkach uczestniczyli Litwini. W innych - sprawcy zlecali zakup samochodu w komisie podstawionej osobie. Ta rejestrowała pojazd na siebie i przekazywała go szajce. W zamian za przysługę otrzymywała około 500 złotych. Dochód z pierwszej stłuczki był przeznaczany na spłatę kredytu w komisie. Pieniądze z kolejnych stanowiły czysty zysk przestępczej grupy.

Śledczy ustalili też, że do niektórych kolizji w ogóle nie doszło. Stworzono tylko fikcyjne dokumenty, na podstawie których wypłacano odszkodowanie. Pieniądze były dzielone według zasług. Na przykład pracownicy firm ubezpieczeniowych oraz policjanci dostawali po kilkaset złotych. Ci ostatni najwyżej 500.

Prokuratura utrzymuje, że w ten sposób do pensji dorabiało dziewięciu funkcjonariuszy. Gdy sprawa ujrzała światło dzienne, wszyscy skorzystali z uprawnień do wcześniejszej emerytury. To była największa w historii suwalskiej komendy kadrowa czystka.

Sędziowie pod lupą

Śledztwo w sprawie fikcyjnych stłuczek zostało wszczęte w 2006 roku. Niebawem od Janusza Kaczmarskiego, ówczesnego prokuratura generalnego, grupa posłów zażądała sprawdzenia, czy w przestępczym procederze nie brali udziału suwalscy sędziowie. Chodziło o weryfikację spraw, w których ubezpieczyciele mieli wątpliwości, czy wypłacać pieniądze, ponieważ informacje opisujące kolizję podważali biegli. Wtedy ludzie z gangu kierowali sprawę do suwalskiego sądu i wygrywali. Tymczasem, zdaniem posłów, nawet laik, po rodzaju uszkodzeń mógł zauważyć, że sprawa nie była czysta.

Nie tylko interwencja poselska, ale też wyjaśnienia jednego z oskarżonych dały podstawę do wszczęcia w białostockiej "apelacji" postępowania w sprawie przekroczenia uprawnień przez pracowników sądu. Miały one wchodzić w pozaprocesowe porozumienia z członkami gangu.

- Wśród oskarżonych nie było pracowników sądu - informuje Janusz Kordulski, rzecznik prasowy Prokuratury Apelacyjnej w Białymstoku.

Trzeba oddać kasę

Prowadząca postępowanie "okręgówka" podzieliła je na kilka. Trudno temu się dziwić, ponieważ aktem oskarżenia objęto ponad 250 osób. Większość z nich przyznała się do winy i wystąpiła z wnioskiem o dobrowolne poddanie się karze. O sprawie już przypuszczalnie zapomnieli. Ale nie wszyscy tak uczynili. Na przykład Eligiusz M. przed sądem zmienił wcześniejsze wyjaśnienia i teraz nie przyznaje się do winy. Proces w jego sprawie wciąż jest na wokandzie.

A kilka dni temu na ławę oskarżonych trafiło "ostatnich" 37 osób, w tym trzech policjantów, którzy z przestępczego procederu miali uczynić sobie stałe źródło dochodu. Prokurator przedstawił im aż 375 zarzutów, które dotyczą kilkuset sfingowanych stłuczek. Parę osób chce dobrowolnie poddać się karze i w ramach zadośćuczynienia zwrócić firmom ubezpieczeniowym określone z nimi kwoty.
Jeden ze skruszonych policjantów zgodził się na karę więzienia w zawieszeniu oraz 3-letni zakaz wykonywania zawodu.

Dwaj pozostali nie przyznają się do winy i będą czekali na sądowe orzeczenie. Wśród oskarżonych jest też mężczyzna, który przypuszczalnie przebywa za granicą. Sędzia postanowił więc wydać za nim list gończy, a po zatrzymaniu zostanie osadzony w areszcie. Proces będzie kontynuowany w styczniu. Oskarżeni mogą trafić do więzienia nawet na osiem lat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna