O taką, naukową, pozbawioną propagandy prezentację nikt jeszcze w Suwałkach się nie pokusił. Dr Artur Płoński, wicedyrektor Instytutu Humanistyczno-Ekonomicznego jest pierwszy. Swoją analizę zmian społeczno-ekonomicznych, jakie dokonały się w mieście w latach 2007-2013 przedstawił podczas niedawnej konwencji wyborczej PiS.
Płoński, z racji współpracy z Głównym Urzędem Statystycznym, dotarł do danych, które suwalskiej opinii publicznej znane powszechnie nie są.
Pierwsza kwestia dotyczy demografii. Od 2008 r. zaczął się niepokojący proces - więcej osób wyjeżdża z Suwałk niż do nich przyjeżdża. Na początku ludzie rzeczywiście wyprowadzali się na pobliską wieś. Ale w 2013 r. większość przenosiła się już do innych miast. Migracja dotyczy szczególnie ludzi w wieku 20-40 lat.
Suwalski przyrost naturalny, choć wciąż dodatni, spada. W ubiegłym roku urodziło się już tylko o 80 osób więcej niż zmarło.
- Suwałkom grozi to, że staną się miastem emerytów - kwituje Płoński.
Głównym powodem wyjazdu młodych ludzi i związanego z tym spadku urodzeń jest brak pracy. Od 2007 r. liczba bezrobotnych tylko w grupie mężczyzn do 35 roku życia wzrosła niemal dwukrotnie.
- Czy inwestycje przeprowadzane przez miasto służą temu, by skutki bezrobocia łagodzić? - pytał retorycznie dr Płoński.
Nawet ci młodzi suwalczanie, którzy mają pracę, bardzo mało zarabiają. W Suwałkach otrzymuje się co miesiąc pensje niższe o jedną piątą od średniej krajowej w poszczególnych branżach. W odniesieniu do dużych miast różnica ta jest jeszcze większa.
Zarabianiu nie sprzyja polityka prowadzona przez miejskie władze np. w odniesieniu do handlu. Zgoda na zlokalizowanie w Suwałkach sklepów wielkopowierzchniowych spowodowała, że upadło aż 288 miejscowych firm zajmujących się handlem detalicznym.
- Takie działania mają duży wpływ na całą strukturę społeczną - dodaje dr Płoński. - Bo ma znaczenie to, czy ktoś pracuje w hipermarkecie na umowie śmieciowej, czy jest właścicielem własnej firmy.
Miejskie władze mają instrumenty, by negatywne skutki zmian społeczno-ekonomicznych choć trochę łagodzić. Płoński zachęca np. do różnego rodzaju inwestycji, z przemysłem drzewnym na czele.
Tylko, czy Suwałki na to stać? Miasto jest mocno zadłużone, choć bankructwo mu nie grozi. W 2008 r. dług wynosił 79,6 mln zł. W ubiegłym - już 127 mln zł. W 2007 r. na spłatę zobowiązań samorządowa kasa wydała 3,3 mln zł. W 2012 - 6,3 mln zł, a rok później - 4,7 mln.
Są to pieniądze, które suwalczanie muszą spłacać m.in. za budowę aquaparku, SOK-u, czy modernizację stadionu Wigier. Te inwestycje dobrze płatnych, nowych miejsc pracy nie przyniosły.
- Władze same sobie związały ręce - dodaje dr Płoński. - I teraz pieniędzy na aktywne przeciwdziałanie bezrobociu już brakuje.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?