To koniec kariery Michała B. Rektor wylatuje

Sąd Okręgowy w Białymstoku odrzucił apelację oskarżonego i jego obrońcy domagającego się warunkowego umorzenia postępowania. - Mój klient nie działał w swoim interesie - argumentował obrońca oskarżonego. - Działał na prośbę syna.

Dla sądu nie miało to znaczenie. Nawet za zgodą studenta, jego ojciec dopuścił się przestępstwa, bo wprowadził do obiegu nie autentyczne dokumenty. Oskarżony bronił się, że kierowało nim jedynie dobro swojego dziecka. Student przebywając na zagranicznej uczelni nie mógł złożyć własnoręcznego podpisu. Gdyby tego nie zrobił, straciłby kilka lat nauki.

- W dobie informatyzacji z pewnością istniało inne rozwiązanie - mówił z przekonaniem sędzia referent Wiesław Oksiuta. - Syn Michała B. mógł przesłać dokumenty pocztą, albo przynajmniej stosowne upoważnienie.

Miał ma na to ponad rok. Tyle czasu minęło bowiem od pierwszego do ostatniego przestępstwa Michała B. nie raz, ale 3-krotnie podrobił podpis syna. Przed sądem tłumaczył się, że nie wiedział, że podrabianie podpisów jest przestępstwem. Na jego korzyść nie zadziałała również funkcja jaką sprawował. Wręcz przeciwnie.

- Od osoby z wyższym wykształceniem i tytułem profesora wymaga się większego poszanowania prawa. Swoim czynem nadużył zaufanie jakim obdarzyły go władze uczelni - kończył swoje uzasadnienie sędzia Oksiuta. Oprócz grzywny w wys. 2 tys. zł oskarżony straci też swoje stanowisko.

- Z pewnością dalsze postępowanie odbędzie się zgodnie z procedurą - mówi Jerzy Sikorski, pełniący obowiązki rektora na suwalskiej uczelni na pytanie co do dalszych losów zawieszonego do tej pory Michała B. - Będzie się też musiało w tym temacie wypowiedzieć ministerstwo. Jedyne co mogę dodac to to, że odwołanie pana profesora to wielka strata dla uczelni.