Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To może być koniec kariery wpływowego radnego

Magdalena Kleban [email protected]
– Gdyby w oświadczeniu lustracyjnym było pytanie o kontakty z SB, to bym, się przyznał. Jednak tajnym współpracownikiem nigdy nie byłem – utrzymuje Stanisław Kulikowski.
– Gdyby w oświadczeniu lustracyjnym było pytanie o kontakty z SB, to bym, się przyznał. Jednak tajnym współpracownikiem nigdy nie byłem – utrzymuje Stanisław Kulikowski. W. Wojtkielewicz
Sąd: Radny był wynagradzany przez SB.

Gazeta Współczesna - wspolczesna.pl na Facebooku - wybierz "Lubię to". Będziesz na bieżąco

Trzyletni zakaz sprawowania funkcji publicznych oraz kandydowania w wyborach parlamentarnych i samorządowych orzekł wczoraj białostocki sąd okręgowy wobec Stanisława Kulikowskiego, suwalskiego radnego. Wyrok nie jest prawomocny.

- 13 stycznia 2008 r. złożył niezgodne z prawem oświadczenie lustracyjne - mówiła w uzasadnieniu sędzia Izabela Komarzewska. - Ten stan faktyczny został ustalony na podstawie kserokopii dokumentów zgromadzonych w IPN oraz częściowego oświadczenia samego Stanisława Kulikowskiego, który nie zaprzeczał, że utrzymywał kontakty z funkcjonariuszami SB.

Dwa koniaki w prezencie
Kulikowski - od końca lat 70. do 90. dziennikarz ówczesnej Gazety Współczesnej - nie tylko, że nie zaprzeczał, że miał kontakty z funkcjonariuszami SB, ale wręcz uczynił z tego trzon swojej linii obrony.
Kiedy więc prokurator zarzucił mu, że od 1978 roku do 1986 był zarejestrowany jako TW "STK" (tymi samymi inicjałami podpisywał się zresztą w gazecie) nie ukrywał, że miał w tym czasie kontakty ze służbami specjalnymi PRL.

- Starałem się wówczas o paszport, żeby odwiedzić swoją rodzinę na Zachodzie, a dostałem "propozycję nie do odrzucenia" - opisywał później w sądzie. - Nie byłem jednak tajnym współpracownikiem i nigdy na nikogo nie donosiłem.

Jego pierwszym prowadzącym funkcjonariuszem był Waldemar P., z którym się później zaprzyjaźnił. Zanim jednak do tego doszło, jeszcze w 1978 roku, mieli spotkać się w lokalu kontaktowym SB, co sąd uznał za okoliczność obciążającą. Bo do takich lokali zapraszali byli tylko zaufani i wypróbowani tajni współpracownicy. Tyle tylko, że Kulikowski o rozmowach z SB informował swoich przełożonych z gazety i kolegów z innych mediów. To z kolei tej tajności by przeczyło.

Takich sprzeczności w tej sprawie jest więcej. Były SB-ek Waldemar P. przyznał, że Kulikowski nigdy nie podpisał oświadczenia o tajnej współpracy (ponoć za zgodą wyższych funkcjonariuszy SB), i sam na nikogo nie donosił. Z tego też powodu, co określone zostało "niechęcią do współpracy", w lipcu 1986 roku S. Kulikowski został wykreślony z listy tajnych współpracowników.

Drugi raz "STK" został zarejestrowany już w kwietniu 1989 roku. Twierdził, że spotkał się wówczas z SB-ekiem Stanisławem M., bo zbierał materiały do książki o obławie augustowskiej. Zapewniał, iż padł wtedy ofiarą podstępu i dlatego trafił do lokalu kontaktowego "Panorama" w Suwałkach.

Ale funkcjonariusz SB zarejestrował go pod nr 6587 jako TW do sprawy o kryptonimie "Publikator", prowadzonej od 1981 do 1990 roku. Jej głównym zadaniem miało być rozpracowanie środowiska dziennikarskiego. Ten były funkcjonariusz przed sądem potwierdził, że pobierał z resortu pieniądze na wynagrodzenie dla TW "STK", za które miał kupić dwa koniaki marki "Napoleon". Kulikowski zaprzecza, by kiedykolwiek je dostał. Sąd dał jednak wiarę SB-kowi.

- Gdyby rzeczywiście kontakty ze Stanisławem M. miały tylko charakter służbowy, to lustrowany nie byłby za nie wynagradzany - podkreślała wczoraj sędzia Komarzewska. - Sąd nie ma podstaw do uznania, że były funkcjonariusz mógł te pieniądze sprzeniewierzyć. Jego bezpośredni przełożony określał go w końcu jako dobrego i sumiennego pracownika.

To jeszcze nie koniec
Sąd przesłuchał w tej sprawie dziewięciu świadków, z czego zdecydowana większość zeznawała na korzyść radnego. Z wyjaśnień jego ówczesnych kolegów i współpracowników wynikało, że Kulikowski nigdy nie robił tajemnicy ze swoich kontaktów z SB. Sąd przyznał, że nie znalazł żadnego dowodu na to, iż doniósł on na kogokolwiek.

Zostało to uznane za okoliczność łagodzącą. - Jako tajny współpracownik miał małą wartość operacyjną, dlatego zostały wobec niego orzeczone zakazy w dolnych granicach - podkreślał sąd.
Stanisława Kulikowskiego, który jest jednym z najbardziej wpływowych suwalskich radnych i do niedawna pełnił funkcją przewodniczącego związanego z prezydentem klubu Łączą nas Suwałki, nie było wczoraj na ogłoszeniu orzeczenia. W rozmowie telefonicznej zapowiedział już złożenie apelacji.
- Nie czuję się w żaden sposób współpracownikiem - powiedział. - Wierzę, że wcześniej czy później moje racje będą na wierzchu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna