Szybki i dynamiczny - taki miał być i był pierwszy etap z Radzymina do Warszawy. Pogoda oszczędziła kolarzy, zapowiadana burza ominęła stolicę, a przelotne opady deszczu nie stanowiły problemu nawet na brukach podjazdu na Karową. Od razu po starcie uformowała się dość silna ucieczka w składzie Alessandro De Marchi (BMC), Marc Fournier (FDJ), Jarosław Marycz (CCC Sprandi Polkowice), Szymon Rekita (Polska), Peter Willimas (One ProCycyling), Jonas Koch (Verva ActivJet).
Od początku jednak skazani byli na porażkę, bo zbyt wielu sprinterów chciało się pokazać przed warszawską publicznością. Na czele peletonu pracowały ekipy: Orika ORICA-BikeExchange na rzecz Caleba Ewana, Etixx-Quick Step na rzecz Fernando Gavirii oraz Sky na rzecz Elii Vivianiego, który jednak leżał w kraksie i nie mógł finiszować.
- Etap był bardzo szybki, runda techniczna, do tego popadał deszcz i było bardzo ślisko, trzeba było uważać. Zwłaszcza, że od samego startu do mety było wysokie tempo - mówił na mecie Jarosław Marycz, zdobywca koszulki najlepszego górala, która od lat w Tour de Pologne jest koloru magenta.
Uciekinierzy co prawda uzyskali nawet 3:40 przewagi, ale peleton nie dał im szans. Swoich sił w solowym odjeździe próbował zaprawiony w takich bojach harcownik De Marchi, ale rozpędzony peleton złapał go 16 km przed metą.
Wtedy zerwał się Maciej Paterski (CCC Sprandi Polkowice) który zaatakował na podjeździe na Karową i długą część rundy jechał kilkadziesiąt metrów przed peletonem. Był to atak nie tyle na metę, co walka o punkty na górskiej premii. Zawodnik CCC nie odniósł w tym roku tak poważnych sukcesów jak przed rokiem, kiedy to wygrał etap na Vuelta Ciclista a Catalunya i wkładał nawet koszulkę lidera w tym prestiżowym wyścigu. Pokazał się jednak w Warszawie z dobrej strony i już wiadomo, że nie będzie w nim występował w roli statysty. Na razie ma tyle samo punktów w klasyfikacji górskiej, co Marycz, ale finiszował na bardziej odległym miejscu, więc koszulkę górala nosi jego kolega z drużyny. - Jakoś się z Maćkiem dogadam, kto będzie walczył o klasyfikację dalej, ważne, by koszulka została w ekipie - mówi Marycz.
Ale kilometr przed metą zaatakował Michał Kwiatkowski (Sky). Ruszył za nim Zdenek Stybar, niedawny kolega z Etixx-Quick Step. Szybko zostali jednak zostali dogonieni, a na bardzo długi finisz zdecydował się Davide Martinelli, 23-letni Włoch z Etixx-Quick Step, który pierwotnie miał rozprowadzać sprintera Gavirię, ale finisz na to nie pozwolił. To największy sukces w jego karierze.
- To moje pierwsze zwycięstwo w wyścigu kategorii World Tour. W naszej grupce był Philippe Gilbert, a Gilbert to Gilbert, wiadomo. To najpiękniejszy dzień w moim życiu - mówił Martinelli. Młody kolarz jest synem Giuseppe Martinellego, obecnie dyrektora Astany. To legenda kolarstwa, bo w swojej karierze dyrektora sportowego wygrywał wiele wielkich tourów z takimi zawodnikami jak Marco Pantani czy Alberto Contador, a ostatnio z Vincenzo Nibalim i Fabio Aru.
Chyba najbardziej rozczarowanym zawodnikiem na mecie był Michał Kwiatkowski (Sky). Polak nie przyjechał na Tour de Pologne z zapowiedzią, że wygra, mówił o tym, że chce pojechać dobry wyścig. - Wiedziałem, że w końcówce trzeba czegoś spróbować, jak widać Martinelli dojechał do mety jako pierwszy. Z drugiej strony kiedy dojechała do nas grupka z takimi kolarzami jak Gilbert i Gaviria wiedziałem, że nie mam szans.
Kwiatkowski, jako najlepszy z Polaków, zajął ósme miejsce. W tym sezonie nie może powrócić do optymalnej formy, zwłaszcza, że w ostatnim czasie sporo chorował. Ale zapowiada, że będzie chciał się pokazać z jak najlepszej strony.
- Chciałem zwyciężyć tutaj, u siebie, zobaczymy jak jaka będzie dyspozycja na tych trudniejszych etapach. Dziś nie było źle, miałem ogromne wsparcie Michała Gołasia. Jechaliśmy bardziej głową i motywacją niż nogami.
W środę kolarze będą finiszować w Katowicach. Tam należy się spodziewać finiszu sprinterów, zwłaszcza, że peleton będzie kontrolował Etixx-Quick Step, który ma w składzie Gavirię. Martinelli z kolei zapowiada, że będzie starał się utrzymać koszulkę lidera tak długo, jak to możliwe. - Tak naprawdę nie znam swoich limitów - mówi świeżo upieczona gwiazda peletonu.