Tratwy na biebrzy
– Mój 16-letni syn zapytał mnie: mamo, gdzie jeszcze możesz zjeść śniadanie otoczona liliami wodnymi, patrząc z bardzo bliska na kaczuszki, łabędzie, żurawie i inne ptaki? – mówi Anita Jabłońska, pomysłodawca i organizatorka spływu swojej rodziny. Na dwóch zgrabnych, ale niedużych tratwach zakwaterowała siedem osób i trzy psy.
Choć przez pięć dni prawie nie dobijali do brzegu i non stop spędzali czas wspólnie, po zakończeniu spływu byli niesamowicie zrelaksowani. Jak mówią, są rodziną, która lubi swoje towarzystwo, a na tratwach nie mieli czasu na zmartwienia czy nudę. Co najwyżej nieco obawiali się, gdy nad Biebrzą przechodziły burzę. A jako niewielkie niedogodności panowie z rodziny wymieniali to, że w związku z wielkimi upałami piwo było ciepłe.
– Ogólnie bardzo dużo biesiadowaliśmy – mówi pani Anita. – Smażyliśmy placki, grillowaliśmy, m.in. ryby, które własnoręcznie wyłowiliśmy. Wzięliśmy ze sobą krzyżówki, ale nawet nie mieliśmy czasu ich rozwiązywać.
Rodzina Jabłońskich była na spływie we Wroceniu (gm. Goniądz, powiat moniecki) po raz drugi i – jak zapewniają przedstawiciele jej wszystkich trzech pokoleń w wieku od 16 do 65 lat – na pewno nie ostatni.