Rolnictwem zajmuje się od 30 lat. Jak opowiada, gospodarstwo przejął po rodzicach. Antoniukowie mieli wówczas 4,5 ha ziemi, na których uprawiali zboża. Hodowali też kilka świń oraz krów.
- Przed laty był inny poziom rolnictwa - wspomina gospodarz.
Od razu pan Wiktor postanowił rozwinąć gospodarstwo. Dokupił ziemię oraz wybudował oborę. Powiększył też hodowlę krów. Potem z roku na rok ich liczba rosła. I w ten sposób miał ich trzydzieści. Wyprodukowane mleko sprzedawał do białostockiej mleczarni. Ale pod koniec lat 90-tych spółdzielnia upadła. Mimo to szybko znalazł alternatywę, co w zamian.
Jak opowiada, musiał przekwalifikować się. Zlikwidował hodowlę krów i zaczął uprawiać buraki cukrowe. W sumie, miał ich pięć hektarów.
Zaczął hodować świnie
Opłacało się inwestować, bo plony były dobre. Rocznie miał 300 ton buraków, które sprzedawał do łapskiej cukrowni.
W tym czasie, postawił też na chów świń. Pod potrzeby trzody chlewnej przebudował budynki gospodarcze. Oborę zaadaptował na chlewnię. Jego gospodarstwo wzbogaciło się też o nowy sprzęt. Żeby praca szła sprawniej, musiał zakupić maszyny.
- Był to chociażby kombajn buraczany i zbożowy - wylicza.
Chów trzody chlewnej, to inny profil produkcji, niż uprawa buraków, ale praca przynosiła efekty i zyski. Niestety, po kilkunastu latach uprawiania buraków, cukrownię w Łapach zamknięto.
Mimo, że od Krajowej Spółki Cukrowej otrzymał rekompensaty, to żałuje, że trzeba było zlikwidować buraczane uprawy.
- Bo przynosiły one nie tylko korzyści finansowe, ale i satysfakcję - mówi. - Uprawa buraka była bardzo praco i czasochłonna. Trzeba było dbać o plantacje, chronić je od chorób.
Jak mówi, pieniądze przydały się na bieżące wydatki.
- W tym czasie bowiem wzrosły ceny nawozów i paliwa - dodaje.
W miejsce buraków, posadził zboże, z przeznaczeniem dla hodowanych świń. Teraz pod względem powierzchni, gospodarstwo jest duże. Liczy 22, 5 ha.
Od trzech lat pan Wiktor jest na emeryturze. Ale nadal zajmuje się rolnictwem, pomaga dzieciom. Bo to doświadczony hodowca. Rocznie w cyklu zamkniętym chowa 100 sztuk świń. Ma też siedem macior.
- Zanim świnia osiągnie prawidłową wagę, czyli 120 kilogramów, należy chować ją przez pół roku - opowiada.
Jak mówi, jego żywiec jest jakościowo dobry, więc nie ma problemów z jego sprzedażą. Jest on przekazywany do zakładów mięsnych w Turośni Kościelnej.
Trudny los rolników
Niestety, jak większość rolników, pan Antoniuk narzeka na ceny.
- Za kilogram tucznika otrzymujemy 3,20 złotych - mówi. - To bardzo mało. Nie jest to cena zadowalająca, jest na styku opłacalności.
Bo jak przypomina, ciągle rosną wydatki na prąd i wodę. Drożeje też paliwo i koncentraty paszowe. Jak na razie nie ma też żadnych planów. Powodem jest chociażby trudna sytuacja w rolnictwie.
- Żeby móc inwestować, musielibyśmy przynajmniej dostawać za kilogram żywca 4,60 zł - uważa. - Teraz rolnik wegetuje, nie ma żadnego celu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?