Policjant podlaskiej drogówki (M. K.) już dwa razy był uniewinniany, ale dopiero teraz wyrok jest prawomocny. Sąd Okręgowy w Białymstoku oddalił bowiem we wtorek apelację prokuratury. Ta była zdeterminowana. W zakończonym dla siebie fiaskiem procesie odwoławczym, przekonywała, że sąd pierwszej instancji zbagatelizował niekorzystne dowody dla oskarżonego. Powinien przesłuchać dodatkowych świadków i nie odpowiedział na ważne pytanie. Skoro doszedł do wniosku, że człowiek, który miał wręczyć łapówkę, pomawia policjanta, gdzie jest motyw?
- Nie mogę sobie wyobrazić, że przeciętny obywatel chce zniszczyć człowieka, funkcjonariusza policji, wciągając go w jakąś intrygę - mówiła prokurator Monika Januszek.
Obrońca odpowiadał, że jego klient prawdopodobnie wydał pieniądze na kochankę (przesłuchiwaną w tej sprawie) i musiał jakoś wyjaśnić żonie brak pieniędzy na koncie.
Sąd pierwszej instancji słusznie powołał się na zasadę domniemania niewinności
Wiesław Oksiuta
Sąd Okręgowy w Białymstoku
Ale od początku. Według ustaleń śledczych do wręczenia łapówki miało dojść 9 grudnia 2012 r. Tego dnia oskarżony M. K. na ul. Kawaleryjskiej zatrzymał do kontroli kierowcę volkswagena golfa. Badanie alkoblow wskazywało, że mężczyzna jest pod wpływem alkoholu. Zdaniem prokuratury, policjant złożył kierowcy propozycję: nie zabierze prawa jazdy w zamian za 10 tys. zł. Kierowca prowadził firmę transportową, więc nie mógł sobie pozwolić na taką stratę. Przekazał funkcjonariuszowi więc te 10 tys. zł. Historia skończyła się na mandacie... za jazdę bez zapiętych pasów bezpieczeństwa. Organy ścigania na trop przestępstwa trafiły po kilku miesiącach.
Biuro Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji prowadziło działania operacyjne. Pod lupą był oskarżony M. K. Tak „policja w policji” dotarła do kierowcy golfa. Ten opowiedział o wszystkim. Było to 7 miesięcy od „incydentu”. Policjant z drogówki usłyszał zarzut przyjęcia korzyści majątkowej w zamian za odstąpienie od czynności służbowych oraz poświadczenia nieprawdy w dokumentach. Groziło mu 10 lat więzienia. Od trzech lat jest zawieszony w pełnieniu obowiązków służbowych.
Czytaj na kolejnej stronie.
Sąd uznał jednak, że zeznania głównego świadka oskarżenia (kierowcy) są niespójne, a przez to niewiarygodne. Z każdym kolejnym przesłuchaniem wysokość łapówki rosła, zmieniało się też źródło, z którego pochodziły pieniądze. Mężczyzna twierdził m.in., że miał przy sobie gotówkę na wypłaty dla pracowników. Później, że na zakupy. Miał też pobrać pieniądze z bankomatu przy ul. Chrobrego oraz pożyczyć od znajomych.
- Zeznania tego świadka ewoluowały wraz z rozwojem sprawy. Nie mogły być oparciem dla przypisania oskarżonemu winy - mówił we wtorek sędzia Wiesław Oksiuta.
Prokuratura tłumaczyła, że świadkowie byli przesłuchiwani kilka miesięcy po zdarzeniu, mogli więc pewnych rzeczy nie pamiętać.
- To pasmo nieprawdziwych informacji niewynikających z niepamięci, ale ze złej woli - podkreślał obrońca. - Można długo i namiętnie badać sprawę, a wątpliwości się piętrzą.
Zdaniem prokuratury billingi, czy zapis z miejskiego monitoringu (widać stojącego długo na ul. Kawaleryjskiej golfa oraz oskarżonego policjanta), dane z logowania się telefonu do stacji BTS tworzą poszlaki, które potwierdzają, że doszło do przekazania łapówki. Zdaniem kierowcy o godz. 10 na ul. Kawaleryjskiej. Według notatnika służbowego, policjant o tej godzinie kontrolował innego kierowcę na oddalonej o kilka kilometrów ul. Miłosza.
Zapisów z kamery w radiowozie nie można było odtworzyć, bo zostały skasowane.
Bądź na bieżąco. Współczesna.pl to aktualne informacje z woj. podlaskiego i części woj. warmińsko-mazurskiego. POLUB NAS na Facebooku:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?