Urzędnicy sporo nas kosztują. Sprawdź ile

W sześciu mazurskich ratuszach łącznie musimy utrzymać ponad 500 urzędników. Co roku na pobory dla nich wydajemy 17,5 miliona złotych.

Jak liczyliśmy

Wynagrodzenie urzędników finansowane jest z naszych podatków. Dlatego postanowiliśmy sprawdzić, ile każdy z nas wydaje na ich utrzymanie. W tym celu sprawdziliśmy, ile w ubiegłym roku urzędy przeznaczyły na wynagrodzenia dla swoich pracowników. Następnie podzieliliśmy tę kwotę przez liczbę mieszkańców.
W naszym rankingu znalazły się dwa miasta - Ełk i Giżycko, oraz cztery gminy miejsko-wiejskie, czyli takie, w skład których wchodzi miasto i kilka sąsiednich wsi. Są to Gołdap, Olecko, Pisz i Węgorzewo.

Najtaniej w Giżycku

Najmniej na utrzymanie swoich urzędników płacą giżycczanie. W ubiegłym roku na sfinansowanie 75,5 etatu, miejski ratusz potrzebował blisko 2,5 miliona złotych.
- Zarobki naszych pracowników nie są wysokie. Staramy się oszczędnie wydawać pieniądze na pensje dla nich - mówi Jolanta Piotrowska, burmistrz Giżycka. -

Obowiązków naszym pracownikom ciągle przybywa. Odpowiedzialność też jest coraz większa. Ale na szczęście pracują bardzo efektywnie, co najlepiej widać po zrealizowanych projektach i pozyskanych pieniądzach z Unii Europejskiej.
Żeby urząd dobrze funkcjonował, musi zatrudniać przeszkolonych pracowników.

- Ciężko o dobrych specjalistów, dlatego tych, którzy pracują, trzeba zachęcić do pozostania. A najlepszą formą motywacji jest dobra pensja. Może i u nas przydałyby się podwyżki - dodaje burmistrz Piotrowska.

Im większe zatrudnienie w urzędzie, tym większe są wydatki na opłaty związane z ich utrzymaniem. Ełcki ratusz, który zatrudnia 150 pracowników, w ubiegłym roku na rozmowy telefoniczne wydał ponad 113 tysięcy złotych.