Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Urzędnicy zniszczyli nam życie"

Helena Wysocka [email protected]
- Najpierw zabrano mi mieszkanie, a teraz komornik odbiera środki do życia - mówi kompletnie załamany Jan Butkiewicz. - Na dodatek bezdusznym urzędnikom nawet nie spadł włos z głowy. Nie mogę z tym się pogodzić.
- Najpierw zabrano mi mieszkanie, a teraz komornik odbiera środki do życia - mówi kompletnie załamany Jan Butkiewicz. - Na dodatek bezdusznym urzędnikom nawet nie spadł włos z głowy. Nie mogę z tym się pogodzić.
Wstyd było spojrzeć ludziom w oczy.

Parę dni temu złożył pozew do suwalskiego sądu. Domaga się od spółdzielni mieszkaniowej kilkudziesięciu tysięcy złotych tytułem zadośćuczynienia. - Strat moralnych nie da się wycenić - dodaje. - Oszacowaliśmy więc tylko część tego, co zniszczono podczas eksmisji z lokalu.

Zapłacili dług i spali spokojnie

Butkiewiczowie dobiegają sześćdziesiątki. On - emeryt wojskowy, ona - urzędniczka. Mają troje dzieci. Przyjechali do Suwałk kilkanaście lat temu, kupili niewielkie mieszkanie w centrum miasta.

- Łatwo nie było - wspomina Danuta Butkiewicz. - Starsze dzieci zaczynały studiować, doszły do tego problemy ze zdrowiem. Ledwo wiązaliśmy koniec z końcem.

Trzeba było ciąć domowe wydatki. Przestali więc płacić czynsz za mieszkanie. W ciągu czternastu miesięcy zobowiązania z tego tytułu urosły do trzech tysięcy złotych. Wówczas kierownictwo Suwalskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, która zarządza domem, postanowiło wyegzekwować należność. Ruszyły procedury.

- Najpierw, dziesięć lat temu, straciliśmy status członka spółdzielni, a później do miejscowego sądu trafił wniosek o eksmisję - wspominają rozmówcy. - I takie orzeczenie zostało wydane.

Po wyroku Butkiewiczowie uregulowali zaległy czynsz i zapomnieli o zamieszaniu. Zdziwili się więc, gdy w styczniu tego roku otrzymali pismo ze spółdzielni z nakazem przeprowadzenie się do lokalu socjalnego. Sądzili, że to jakieś nieporozumienie. Poszli do zarządcy, by wyjaśnić sprawę i wtedy dowiedzieli się, że spółdzielnia wciąż posiada sądowy wyrok eksmisyjny i chce go zrealizować. Dlaczego dopiero teraz, po latach?

- Wcześniej nie było wolnych lokali socjalnych - tłumaczył nam Janusz Struzik, członek zarządu SSM w Suwałkach. - Dopiero teraz władze miasta wskazały kilka pomieszczeń.

Butkiewicz zaczął zarzucać spółdzielnię pismami. Prosił, by odstąpiła do wykonania wyroku. Przypominał, że to stara sprawa, że teraz nie ma ani złotówki długu. Dodawał, że nikt nie pozbawił go prawa własności do lokalu. A jeśli tak, to nikt nie może go wyrzucić za drzwi.

Zarządca wyjaśnień nie przyjmował. Eksmisja została wyznaczona na połowę stycznia br.

- Mieliśmy zapewnienia prawników, których prosiliśmy o pomoc, że spółdzielnia na pewno odstąpi od swoich zamierzeń, ponieważ są one sprzeczne z prawem - mówi Butkiewicz. - Spaliśmy więc spokojnie. Nawet do głowy nie przyszło, jaka czeka nas gehenna.

Przewieźli ich do zimnej i brudnej speluny

Tymczasem w wyznaczonym dniu do drzwi mieszkania Butkiewiczów zapukał komornik. Przyszedł w asyście policjantów i ekipy, która miała opróżnić lokal. Ta była zaskoczona ilością sprzętu, obawiała się, że nie zmieści się do samochodu.
- Słyszałam, jak ktoś powiedział: upchnąć kolanem, a resztę rozdać sąsiadom - twierdzi Butkiewicz. - Zabrali wszystko, nawet buty.
Na oczach sąsiadów i przypadkowych gapiów pakowali rzeczy do ciężarówki.

- Słyszałam komentarze: znowu jakichś pijaków wyrzucają - wspomina Danuta Butkiewicz. - Wstyd było oczy podnieść. Myślałam, że tego nie przeżyję.

Dorobek życia, który komornik oceniał w swoim protokole jako "znikomej wartości", został przewieziony do zrujnowanego mieszkania, na obrzeżach miasta, zaś pozbawioną dachu nad głową rodzinę przygarnęli znajomi.
- Tam nie dało się mieszkać - twierdzą rozmówcy. - To była speluna - brudna, zimna i bez prądu.

Pani Danuta trafiła do szpitala. Nie wytrzymała nerwowo tego, co ją spotkało. Butkiewicz natomiast zaczął walkę od odzyskanie mieszkania. Z przerażeniem zauważył, że spółdzielnia wystawiła je na licytację. Żądała około 150 tysięcy złotych. Proponowała Butkiewiczom, aby... odkupili lokal. Zablokowali przetarg.

Suwalczanie pozwali zarządcę do sądu. W połowie maja br. zapadł korzystany dla nich wyrok. Sąd Okręgowy w Suwałkach uznał, że w dalszym ciągu są właścicielami mieszkania. Przede wszystkim dlatego, że urzędnicy - pozbawiając Butkiewicza statusu członka spółdzielni - nie dopełnili wszystkich formalności. Nie poinformowali go, jakie rodzi to skutki. To spowodowało, że nie zabiegał o ponowne wpisanie na listę członków.

- Kilka dni później odzyskaliśmy klucze do mieszkania - opowiada mężczyzna. - Wyglądało strasznie. Podłogi i ściany w trakcie przeprowadzki zostały zniszczone. Pełno było na nich rys i dziur. Musieliśmy zaciągnąć w banku pożyczkę i zrobić generalny remont. Inaczej nie dałoby się mieszkać.

To jeden z powodów, dla którego suwalczanie znowu zaczynają mieć problemy finansowe. Drugi - spółdzielnia domaga się, by zapłacili ponad cztery tysiące zł za komorniczą eksmisję.

- Została dokonana zgodnie z prawem, ponieważ na podstawie prawomocnego wyroku - dodaje Janusz Struzik z Suwalskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. - A w takiej sytuacji płaci lokator.

Jest jeszcze jeden rachunek do uregulowania. Kilkaset złotych trzeba zapłacić za mieszkanie socjalne, choć nie spędzili w nim ani jednego dnia.

- Nie mamy pieniędzy, więc spółdzielnia poprosiła o pomoc komornika - dodaje Butkiewicz. - Ten zajął nam część dochodów. Znowu zaczyna brakować na chleb i na opłacenie rachunków. Także na czynsz za mieszkanie.

Chcą pieniędzyza wazony, meble i kwiaty

Kilka tygodni temu Butkiewiczowie zapytali prezesa suwalskiej spółdzielni, czy i jaką przewiduje im rekompensatę za to, co przeszli. Odparł, że żadnej, ponieważ działał w granicach prawa. Skargę na decyzje urzędników skierowali do rady nadzorczej spółdzielni, ale nie otrzymali żadnej odpowiedzi. Napisali więc pozew do miejscowego sądu. Chcą pieniędzy za zniszczone meble, wazony, kwiaty. A także za te przedmioty, których nie mogą się doszukać. Co się z nimi stało, nie wiadomo. Przypuszczalnie zgubiły się, albo zostały skradzione podczas eksmisji.

- Nie ma dnia, abym nie płakała i nie wracała myślami do tego, co się stało - mówi Danuta Butkiewicz. - Trudno mi uwierzyć, że taki los zgotowali ludzie, którzy dzięki nam otrzymują pensje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna