Dziś zakończył się proces w sprawie napadu na właściciela jednego z białostockich kantorów. W maju ub. roku. dwóch sprawców, w tym Łukasz S. w przebraniu robotników zaatakowali mężczyznę przed jego domem. Bili go metalowymi rurkami po całym ciele, a następnie zbiegli ze znaczną kwotą pieniędzy w polskich i zagranicznych nominałach.
Prokurator w mowie końcowej wyliczył dowody obciążające oskarżonego, tj. zeznania świadków, którzy widzieli go poprzedniego dnia. To również odciski palców na folii murarskiej i kuwecie do farby. Analiza bilingów połączeń z telefonu komórkowego wskazuje natomiast na przebywanie oskarżonego w okolicach zdarzenia, mimo, że zaprzeczał, że był wówczas w Białymstoku.
Prokurator zażądał dla niego 15 lat więzienia i 30 tys. zł grzywny. To najwyższa kara za przestępstwo rozboju i uszkodzenia ciała przewidziana w kodeksie karnym.
- To był bardzo profesjonalny napad. Sprawcy przebrali się, obserwowali swoją ofiarę, sprawdzali rytuał dzienny - wyliczał obrońca Adam Woźny. - Czy w takim wypadku zostawiłby swoje ślady daktyloskopijne?
Adwokat zakwestionował również zeznania pokrzywdzonych, którzy kilkukrotnie zmieniali zdanie, co do podejrzanych w tej sprawie.
Łukasz S. konsekwentnie nie przyznaje się do winy. Wyrok ogłoszony zostanie jutro.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?