Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W sklepach brakowało towaru. Wiele osób "polowało" na deficytowe produkty

Andrzej Matusiewicz, historyk
Pomarańcze w czasach PRL-u były towarem wybitnie deficytowym
Pomarańcze w czasach PRL-u były towarem wybitnie deficytowym Fot. sxc.hu
Dzisiaj, na szczęście, tylko z podręczników historii i wspomnień starszych osób wiemy, że okres rządów komunistycznych w Polsce (1944-1989) charakteryzował się "gospodarką niedoborów".

Zawsze czegoś na rynku brakowało i w skrajnych przypadkach władze próbowały ten problem rozstrzygać za pomocą reglamentacji, czyli kartek i przydziałów. Ten system funkcjonował w latach 1944-1953 i 1976-1989, osiągając w okresie stanu wojennego (1981-1983) zakres znacznie szerszy niż w czasie okupacji, podczas II wojny światowej.

Mimo formalnego zagwarantowania towarów przez system, zakupom prawie zawsze towarzyszyła konieczność stania w długich kolejkach i niepewność co do realizacji kartek. Cechą charakterystyczną tej gospodarki był także nielegalny obrót towarami zwany spekulanctwem oraz legalny handel towarami deficytowymi, poza systemem kartkowym (ceny umowne, komercyjne, sklepy "za żółtymi firankami").

Życie wielu osób i całych rodzin było często zdeterminowane przez "polowanie" na deficytowe towary. Było to szczególnie dokuczliwe i upokarzające, gdy np. chciano sprawić przyjemność osobom cierpiącym, przebywającym w szpitalu.

Jako ilustrację tej sytuacji, cytuję fragmenty dwóch listów mieszkańca Suwałk do żony leżącej w białostockim szpitalu.

"Wiem, że bardzo chętnie napiłabyś się soku pomarańczowego. Obiecał mi kolega w Białymstoku, że pochodzi po sklepach delikatesowych - może dostanie gdzie taki sok.

Ja tu w Suwałkach przetrząsam wszystkie sklepy w poszukiwaniu czegoś, co by miało jaki związek z pomarańczą. W jednym ze sklepów znalazłem pomarańczowy dżem. Dobre i to. Kupiłem dwa słoiki i w niedzielę będziesz je miała. Codziennie penetruję sklepy, aby wypatrzyć coś, co by Tobie mogło smakować i być pożyteczne. Szukam pomarańcz, czy choćby mandarynek, ale czytam w gazetach, że ciągle są w drodze. A więc cierpliwości". 9 grudnia 1964 r.

Pięć dni później: "Wiem doskonale, że Twój wycieńczony organizm pragnie pomarańczy, to też dziś jeszcze postanowiłem pchnąć syna do Ciebie, by Ci dostarczyć tych upragnionych owoców. Cudem wprost udało mi się nabyć 1 kg pomarańczy w Suwałkach. Cudem dlatego, że owoce te dostał tylko jeden sklep i to w ilościach aż 30 kg na całe Suwałki. Możesz sobie wyobrazić, co się w tym sklepie działo. Jaka była kolejka i jakie szanse dostania, gdy ja znalazłem się może setny w kolejce".

I strasznie, i śmiesznie, i tak przez prawie pół wieku!

Autor tekstu to absolwent Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Pracuje w suwalskim Centrum Edukacji Nauczycieli, jest autorem i współautorem wielu książek oraz artykułów, dotyczących dziejów Suwałk i Suwalszczyzny. Wiceprzewodniczący rady miasta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna