Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Suwałkach będzie kręcony nowy serial telewizyjny

Tomasz Kubaszewski [email protected]
Po tym, że Stanisław Tym kręcił w pokamedulskim klasztorze w Wigrach swojego "Rysia", nie ma tam dzisiaj ani śladu. Podobnie jak po "Panu Tadeuszu" we wsi Smolniki (na zdj.). A czy Augustów będzie chciał się przyznawać do filmu pod tytułem "Polskie gówno", nie wiadomo.
Po tym, że Stanisław Tym kręcił w pokamedulskim klasztorze w Wigrach swojego "Rysia", nie ma tam dzisiaj ani śladu. Podobnie jak po "Panu Tadeuszu" we wsi Smolniki (na zdj.). A czy Augustów będzie chciał się przyznawać do filmu pod tytułem "Polskie gówno", nie wiadomo.
Do Suwałk zjechać ma kilkadziesiąt osób. Przez parę miesięcy będą kręcili zdjęcia do nowego serialu telewizyjnego. Władze mają nadzieję, że będzie to taka promocja, jaką ma Sandomierz w "Ojcu Mateuszu". Jednak pewności, iż miasto nie zostanie pokazane jako zapyziała prowincja, nikt nie ma.

Czytałem scenariusz i przyznam szczerze, że miałem trochę uwag - mówi Czesław Renkiewicz, prezydent Suwałk. - Choćby taką, iż zostaliśmy określeni jako małe miasteczko. A te 70 tysięcy mieszkańców to w skali Polski wcale tak mało nie jest.

W Suwałkach kręcony ma być nowy serial pod w sumie obiecującym dla suwalczan tytułem "To nie koniec świata". Kilkanaście odcinków, emisja jesienią w Polsacie. Kto zagra i po co, owiane jest tajemnicą. Zastrzegł to równie tajemniczy producent. Ponoć w najbliższym czasie ma przyjechać do Suwałk i wszystko narodowi objaśnić.

- Zapewniam, że to poważna firma, która na swoim koncie ma już kilka popularnych seriali - mówi Kamil Sznel, asystent prezydenta miasta.

Sandomierz wyłożył 2 miliony złotych

Ma to być komedia. Ona, czyli główna bohaterka, jest suwalczanką, nauczycielką wychowania fizycznego. Zajmuje się też prowadzeniem drużyny piłkarskiej. On przyjeżdża do Suwałk trochę przez przypadek. Poznają się, wpadają sobie w oczy.

Producenci wstępny rekonesans po mieście już odbyli. Swojego debiutu w serialu doczeka się stadion Wigier. Tutaj mają być kręcone sceny piłkarskich treningów. W filmie pojawić się ma też miejscowy ratusz. Autorzy zainteresowani są ponoć także cmentarzem, jakimś warsztatem samochodowym oraz kwaterą agroturystyczną. Czy jeszcze jakimiś planami, na razie nie wiadomo. Prezydent Renkiewicz mówi jedynie, że licząca kilkadziesiąt osób ekipa do Suwałk ma zjechać w niedalekiej przyszłości. I mają tutaj być przez trzy miesiące.

Jak w serialu pokazane zostaną Suwałki? Prezydent ma nadzieję, że sympatycznie. I powtórzy się choćby sukces Sandomierza.

Tamtejsze władze twierdzą, że od czasu, gdy grany przez Artura Żmijewskiego ojciec Mateusz przemierza rowerem miejskie uliczki, liczba turystów wzrosła dwukrotnie. Sandomierz płaci jednak za to, by jego wizerunek nie został wypaczony. To kwota około 2 mln zł.

Inne miejscowości również dostrzegły korzyści z pojawiania się w serialach. Na to, by stać się miejscem akcji telenoweli "Wszystko przed nami" Lublin wyłożył 600 tys. zł. O 100 tys. zł mniej kosztowało Łódź umiejscowienie "Komisarz Aleksa" w tym mieście. Po ostrej walce Toruń zapewnił sobie prawo do tego, by serial "Lekarze" kręcony był u nich. Kosztowało to 350 tys. zł. Natomiast na "Prawo Agaty" Bydgoszcz musiała wyłożyć 50 tysięcy.

Suwałki nie dają ani grosza. Tak przynajmniej zapewniają miejskie władze. To i pewności, że wszystko będzie tak, jak trzeba, nie ma.

Augustów też nie wyłożył ani złotówki. A niedawno tam również zjechała ekipa. Tyle, że filmu fabularnego. Dlaczego akurat tutaj? Bo autor projektu, znany muzyk Tymon Tymański ma w Augustowie liczną rodzinę, którą często odwiedza. Film, a właściwie musical (Tymański napisał do tego 30 nowych piosenek) opowiada o polskim show-biznesie. Jak mówi Rafał Chwała, rzecznik prasowy produkcji, będzie to historia oparta na faktach, zmienione zostaną jedynie nazwiska.

Do Augustowa zjechała silna ekipa. Oprócz Tymańskiego także satyryk Grzegorz Halama, muzyk i satyryk Krzysztof Skiba oraz prawdziwa gwiazda polskiego kina - Arkadiusz Jakubik, odtwórca znakomitych ról w filmach Wojciecha Smarzowskiego "Dom zły" czy "Drogówka".

Poszczególne sceny kręcono w pomieszczeniach zamkniętych - m.in. w miejscowym kinie oraz hotelu.
- Nie zdecydowaliśmy się na filmowanie na powietrzu, bo tutaj u was jak na Syberii - tłumaczył w połowie marca Rafał Chwała.

Nie jest więc jasne, czy w ogóle będzie wiadomo, że część akcji rozgrywa się w Augustowie. Miejscowi mają zresztą w związku z tym mieszane odczucia. Bo film opowiadający o tym, co dzieje się w naszym show-biznesie ma nosić tytuł "Polskie gówno". Skojarzenie samego tytułu z miastem chluby temu ostatniemu pewnie nie przyniesie.

A co tam "Pan Tadeusz"...

Jak jednak gdzieś na świecie kręcą film, to miejscowi starają się to wykorzystać. Tu był taki aktor, tu taki, tam kręcono taką scenę, a obok - kolejną. Czy na tym, że na Suwalszczyźnie Andrzej Wajda kręcił część scen plenerowych do "Pana Tadeusza" ktoś zarobił choćby parę groszy? Może jedynie ci, którzy obsługują punkt widokowy we wsi Smolniki. Bo wśród oferowanych pocztówek niektóre poświęcone są wydarzeniu sprzed kilkunastu już lat.

Takiej produkcji filmowej na Suwalszczyźnie jeszcze nigdy nie było. Wajda tutejszymi widokami zachwycił się w czasach, gdy został senatorem z woj. suwalskiego. Było to na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Malownicze Smolniki odwiedził wtedy parę razy.

Pod koniec lat dziewięćdziesiątych przywiózł tu potężną ekipę. Filmowała nie tylko kameralne sceny z udziałem Michała Żebrowskiego czy Jerzego Treli, ale też przemarsz wojsk napoleońskich. Setki statystów, mnóstwo sprzętu. Ten rozmach w "Panu Tadeuszu" zresztą dobrze widać. A dzisiaj pewnie nawet miejscowi mieliby problemy z odtworzeniem, gdzie i jakie sceny kręcono. Nie ma bowiem po tym śladu. W zbiorowej pamięci pozostało właściwie tylko to, że niedaleko punktu widokowego znajdowała się malownicza kapliczka. Zajeżdżał do niej sam Pan Tadeusz, czyli Michał Żebrowski.

- Chcieliśmy, żeby coś z tego filmu na Suwalszczyźnie pozostało - opowiada Leszek Lewoc, były suwalski radny, były wicewojewoda. - Ta kapliczka najlepiej się do tego nadawała. Pamiętam, że razem z nieżyjącym już księdzem Jerzym Zawadzkim udaliśmy się w tej sprawie do samego Andrzeja Wajdy. Jakiegoś specjalnego wsparcia z jego strony jednak nie uzyskaliśmy. Odesłał nas do producenta, do Łodzi.

Kapliczka okazała się jednak konstrukcją mocno nietrwałą. Gdyby postawić ją na powietrzu, szybko by się rozpadła.

- Chcieliśmy więc ustawić ją w pomieszczeniu zamkniętym, w jednym z suwalskich kościołów - dodaje L. Lewoc. - Ale i to się niestety nie udało. Kapliczka pewnie gdzieś się potem rozpadła w filmowych magazynach.

Dlaczego Smolniki są dzisiaj znane tylko z pięknej przyrody, a nie z tego, że powstawała tu jedna z największych produkcji polskiego kina ostatnich dziesięcioleci? Nikt nie wie. Po prostu nie było się tym komu zająć. Miejscowe władze miały inne priorytety, a mieszkańcy jakoś "bluesa" nie poczuli.

Ani Tym, ani Żmijewski z Urbaniakiem

Również w wigierskim klasztorze na próżno szukać choćby najmniejszego śladu, iż m.in. tutaj powstawała druga część słynnego "Misia", czyli "Ryś". To z turystycznego punktu widzenia oczywiście nie taka atrakcja, jak pobyt nad Wigrami Jana Pawła II, ale też można by to pewnie jakoś wykorzystać. Ekipę filmową ściągnął tutaj mieszkający na Suwalszczyźnie Stanisław Tym. "Rysia" zresztą reżyserował i grał w nim główną rolę. Sceny w pokamedulskim klasztorze kręcono dwa dni. To najprawdopodobniej jedyny film fabularny, na którym obiekt został utrwalony.

Całkiem niedawno w filmie, i to nie byle jakim, bo w znakomicie odebranym "Moim rowerze" Piotra Trzaskalskiego z Arturem Żmiejewskim oraz Michałem Urbaniakiem w rolach głównych, pojawiły się leżące na północno-wschodnim skraju Polski Posejnele. Rozegrała się tam m.in. efektowa scena pożaru jednego z budynków.

Na razie jednak nie słychać, by pobyt ekipy filmowej ktoś chciał wykorzystać do promocji tych terenów.
Czy prezydent się nie przeliczy?

To, czy film przynosi jakąś korzyść, czy też nie, zależy przede wszystkim od jego popularności. Seriale znajdują się na z góry lepszej pozycji od produkcji kinowych. Bo audytorium jest po prostu większe. Choć czasami niektóre produkcje okazują się całkowitą klapą. I wszyscy zapominają o nich równie szybko, jak o miastach, w których były kręcone.

Serial "To nie koniec świata" ma liczyć 13 odcinków. A jeżeli się spodoba, być może nawet więcej.
Prezydent Suwałk liczy, że będzie to dobra promocja i że autorzy filmu z miasta jakiejś wioski nie zrobią.

Czytaj e-wydanie »

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna