Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wiara pomaga ludziom. I to bardzo!

Andrzej Zgiet
Na zdjęciu od lewej: Justyna, Anatol, Mariusz, Anna, Anna, Milenka
Na zdjęciu od lewej: Justyna, Anatol, Mariusz, Anna, Anna, Milenka Andrzej Zgiet
Region. Święto Przemienienia Pańskiego obchodzone na Świętej Górze Grabarce przyciągnęło w tym roku 15 tys. osób. Tylu przedstawicieli różnych religii odwiedziło to największe prawosławne sanktuarium w Polsce. Z panią Anną Kot, jej córką Justyną i synową Anną o wrażeniach z udziału w uroczystościach rozmawia Andrzej Zdanowicz.

Co Was skłoniło do przybycia na Grabarkę?

- Anna Kot (synowa Pani Anny) - Magia tego miejsca. Panujący tu spokój. Można tu się wyciszyć, odpocząć od zgiełku, jaki jest w Białymstoku. Odległość też nie jest duża i pozwala przynajmniej raz dwa razy do roku tu przyjechać. Często zdarza się nam uczestniczyć też w uroczystościach majowych. Dziś z racji święta jest tu dużo ludzi i trudno jest poczuć modlitewną atmosferę. Jednym to przeszkadza, innym trochę mniej. Lepszy klimat jest na pielgrzymkach majowych. Jest wtedy ciszej, spokojniej, łatwiej się skupić na modlitwie i zadumie. Czuć wtedy duchową atmosferę tego miejsca.

Od jak dawna przychodzicie na Świętą Górę?

- Anna Kot (seniorka rodziny) - Ja z mężem przyjeżdżamy tu praktycznie od początku naszego małżeństwa, to będzie już 30 lat. Nie zawsze udaje się nam w niedzielę pójść do cerkwi, ale raz do roku uważam, że się powinno. Przynajmniej w taki sposób się pomodlić.

Młodsze pokolenie przejęło tę tradycję?

Anna Kot (synowa) - Mój mąż Mariusz jest prawdziwym weteranem pielgrzymek. Przyjeżdżamy tu rokrocznie już od wielu lat. Staramy się tak poustawiać sobie urlopy, by mieć wolną drugą połowę sierpnia. Po to, żeby móc przyjechać tutaj. To już taki nasz rodzinny rytuał.

Przybyliście tylko na główne uroczystości, czy jesteście tu od wczoraj?

- Anna Kot (seniorka rodziny) - tym razem przyjechaliśmy na same święto. Wcześniej staraliśmy się dotrzeć tu na noc. Wtedy jest lepsza atmosfera do skupienia i modlitwy przy blasku świec. Ale teraz dokuczają mi kolana. No i dziecko nie wytrzymałoby całą noc.

Dziś przyjechaliście samochodem. Czy wcześniej chodziliście w pielgrzymkach?

- Anna Kot (seniorka rodziny) - Od kilku lat korzystamy z samochodu, wcześniej docieraliśmy tu pieszo. Syn, jak był młodszy, to często chodził w pielgrzymkach. Brał udział także w tych majowych. Teraz, po ślubie, ma więcej obowiązków i nie ma na to czasu. Córka podobnie. A taka pielgrzymka trwa co najmniej pięć dni.
Justyna Kot (córka) - Na ogół jednak staramy się być.

Czy zawsze na Grabarkę wybieracie się w gronie rodzinnym?

- Anna Kot (synowa) - Przeważnie tak. Kiedyś wybierałam się na pielgrzymki ze znajomymi ze studiów. Teraz spotykam ich tu z rodzinami i dziećmi.

Czy któraś pielgrzymka wywołuje szczególne wspomnienia?

- Justyna Kot - Najbardziej utkwiła mi w pamięci oczywiście pierwsza pielgrzymka. Jak zawsze coś nowego i nieznanego budziło podekscytowanie. Ale też wiązało się z obawami. Czy podołam, bo mimo wszystko odległość nie jest taka mała. Było to jakieś 6 - 7 lat temu. Pamiętam emocje, jakie wiązały się z pielgrzymką.

Największe wzruszenie i ulgę poczułam już na miejscu. W momencie wchodzenia po schodach, kiedy klęka się, by potem okrążyć cerkiew. Wtedy targały mną takie emocje, że łzy same cisnęły się do oczu. Na pewno warto przeżyć coś takiego.

Pani Anna też chce z nami podzielić się swoimi wrażeniami?

- Anna Kot (seniorka rodziny) - Chciałam jeszcze wspomnieć jedno zdarzenie, związane z pielgrzymką córki. Kiedyś miała ona brodawkę przy oku. Planowaliśmy jakąś operację, żeby ją usunąć. Było to jednak niebezpieczne, bo to okolice oka. Wahaliśmy się... Kiedy Justyna poszła na Grabarkę, brodawka sama zniknęła. Bez żadnej interwencji lekarzy! Ja i cała rodzina głęboko wierzymy, że to właśnie sam Pan Bóg pomógł!

Pielgrzymi przybywają na Świętą Górę zazwyczaj z konkretną intencją. Czy wy również?

- Anna Kot (seniorka rodziny) - Oczywiście przychodzi się tu z modlitwą o zdrowie, o stabilność w rodzinie, za bliskich. Wiara bardzo pomaga nam w życiu. Dlatego trzeba wierzyć.

Ostatnio pogorszył się stan zdrowia Metropolity Sawy. Modliliście się też o jego zdrowie?

- A.K. - Tak. Metropolita jest bardzo zasłużony dla cerkwi. Klasztor na Grabarce również wiele mu zawdzięcza. Na szczęście już chyba wrócił do zdrowia, jak było widać na nabożeństwie.

Uczestnicząc w pielgrzymkach od tylu lat na pewno zauważyliście zmiany, jakie tu następują.

- Anna Kot (seniorka rodziny) - Zmieniło się bardzo dużo. Na początku było tu skromnie. Pamiętam, jak była tu stara kapliczka. Było to jeszcze przed pożarem. Była skromna i zaniedbana. W tej chwili jest to ogromne sanktuarium.

Jakby Pani skomentowała te zmiany?

- Anna Kot (synowa) - Dawniej było tu bardziej dziko. Obecnie wszystko jest zagospodarowane. Świat idzie do przodu, wszystko się zmienia. Nawet święte miejsca się zmieniają. Chyba nie da się tego uniknąć.

Nie przeszkadzają Wam te wszystkie stragany i dobiegająca z nich muzyka?

- A.K (synowa) - Tak, to razi. Przeszkadza szczególnie uczestnikom pielgrzymek. Po drodze przygotowują się duchowo do wejścia na tę Górę, a te wszystkie stragany ich rozpraszają. Dzieje się tak już od kilku lat.

- A.K. (Seniorka rodziny) - Coraz więcej handlarzy tu przybywa. Nawet alkohol można znaleźć. Nie powinno tego być, ale... Takie jest życie i tacy są też ludzie. Nie ma na to rady.

Czy na co dzień aktywnie uczestniczycie w życiu cerkwi?

- A.K. (synowa) - Do niedawna uczestniczyliśmy w prowadzonych przez Archimandrytę Gabriela spotkaniach, dotyczących wiary prawosławnej i różnych aspektów życia duchowego. Ojciec Gabriel to naprawdę niesamowity człowiek. Posiada wielką charyzmę. Potrafił skupić wiele osób, przeważnie dorosłych, ale też młodzieży. Niestety, z różnych względów, to się skończyło.

Później, chyba zajął się tym inny duchowny, ale to już nie to samo. Generalnie cały klasztor w Supraślu i tamtejsi duchowni są dla nas taką duchową ostoją. Prowadziliśmy letnie obozy w ramach Bractwa Młodzieży Prawosławnej, wyjeżdżaliśmy nad morze, w góry. Obozy te prowadziłam z mężem, wtedy jeszcze chłopakiem. Obecnie mamy inne obowiązki, więc przekazaliśmy pałeczkę młodszemu pokoleniu.

Dziękujemy za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna