RPO domaga się od ministerstw budownictwa, zdrowia i środowiska informacji, na jakim etapie są prace nad przepisami, które chroniłyby ludzi przed negatywnymi zjawiskami związanymi z sąsiedztwem elektrowni wiatrowych. Brak uregulowań uniemożliwia rolnikom wystąpienia z roszczeniami, w związku z czym zakup innego gospodarstwa i ewentualna przeprowadzka jest niemożliwa.
Do RPO z prośbą o pomoc zwrócili się mieszkańcy Suwalszczyzny. Wśród nich - Elżbieta Pietrołaj z Żywej Wody. Wokół jej gospodarstwa działa pięć turbin. Najbliższa - zaledwie 450 m od domu.
Zobacz też RDOŚ: W Puszczy Białowieskiej można ciąć. Ekolodzy: To czarny scenariusz
- Jak nie ma wiatru, to pół biedy - twierdzi kobieta. - Ale przy najmniejszym podmuchu huczy tak, że oka nie da się zmrużyć. Wiatraki zabrały nam ciszę, marzenia i spokój.
Pani Elżbieta jest schorowana. Lekarze twierdzą, że w rekonwalescencji wiatraki nie pomagają.
- Ciągle jestem zdenerwowana - przyznaje kobieta. - W takich warunkach trudno wracać do zdrowia.
Podobnie wypowiadał się Bolesława Kanafa, który wyprowadził się z Suwałk na wieś, by mieć ciszę i spokój. Nie ma, bo ciągle słyszy pracę turbiny, stojącej w sąsiedztwie domu.
Rzecznik przypomina, że już kilka lat temu wskazywał rządzącym, że należy dopracować przepisy, dotyczące lokalizacji farm wiatrowych. Prace przy nowelizacji prawa rozpoczęły się, ale nie zakończyły. Adam Bodnar w wystąpieniu do ministerstw podkreśla, że brakuje instrumentów prawnych, które pozwoliłyby badać oddziaływanie urządzeń na etapie inwestycji. Mało tego - mieszkańcy często nie wiedzą, co i gdzie ma być budowane.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?