Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wichura w powiecie ostrowskim

(nan)
- Te drzewa, co jeszcze zostały, też wytniemy. Nie będziemy czekać, aż znowu przyjdzie wichura i nam domy poniszczy - mówią mieszkańcy wsi Kaczkowo w gminie Brok. Piątkowy gwałtowny wiatr połamał tu większość przydrożnych wierzb i innych drzew. Niektóre z nich upadły na stodoły, linie energetyczne, płoty. Leżą na drodze i w ogródkach. Od dwóch dni gospodarze pracują nad usuwaniem szkód.

Wichura w powiecie ostrowskim

Wichura w powiecie ostrowskim

Najwięcej połamanych lub wyrwanych z korzeniami drzew, zerwanych linii energetycznych i zniszczonych upraw było w gminach Małkinia Górna, Brok, Andrzejewo i Ostrów Mazowiecka. Tam też odnotowano przerwy w dostawie prądu. Linia szkód zaczynała się na południowy wschód od Ostrowi. W powiecie ostrołęckim zanotowano głównie tymczasowe przeszkody na drogach. Połamane gałęzie drzew zostały usunięte już w piątek. Nie było ofiar w ludziach. (nan)

Kaczkowo dzieli się na Stare i Nowe, położone po dwóch stronach rzeki Brok. Niewiele tu lasów. Gwałtowny wiatr nie miał się na czym zatrzymać, dlatego szkody były dotkliwsze, niż w innych częściach powiatu ostrowskiego. Mieszkańcy naliczyli osiem uszkodzonych stodół, muszą też naprawić przewrócone płoty, wywieźć gałęzie, które już w piątek sprzątnęli z drogi i wyciąć kikuty drzew. Wiatr zgniótł kilka hektarów zbóż, które jeszcze nie dojrzały do zbioru.
- Drzewa się przewracają ludziom na gospodarstwa, a przecież można je było wyciąć wcześniej - mówi Jan Jakubowski, jeden z mieszkańców wsi, który w sobotę prowadził wycinkę na zlecenie Zakładu Energetycznego Warszawa-Rembertów, oddział Wyszków. - Kto rządzi ochroną środowiska, która nie pozwala się ich pozbyć? Drzewa się chroni, a nas nie. Jak nas chronią, to wystarczy popatrzeć na naszą strugę. Tutaj czasami mleko płynie z mleczarni w Ostrowi. Ja obiecuję, że powycinam te wszystkie drzewa, które są koło linii energetycznych, albo nad zabudowaniami. Jak taka topola stoi parę metrów od domu, to wiadomo, że mu zagraża. Kiedyś musi się połamać. My tu pracujemy od piątku, dwie piły elektryczne chodzą cały dzień, a roboty będzie jeszcze do poniedziałku.
Największy problem to zerwana linia energetyczna i brak prądu. Właściciel wiejskiego sklepiku musiał wyrzucić towar za 700 zł, bo bez lodówki się zepsuł. Rolnicy przyznawali, że nie byli ubezpieczeni.
- Każą się ubezpieczyć na sto tysięcy, a potem oddają dziesięć - mówili.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna