Wiżajny. Radny Ignacy Szeraszewicz nie będzie już patrzył władzy na ręce

- Uważam, że tak postępować nie wolno - mówi radny Ignacy Szeraszewicz. - Zostałem ukarany za patrzenie władzy na ręce.

O tym, że pod wnioskiem o odwołanie Szeraszewicza z komisji rewizyjnej podpisało się 14 na 15 gminnych rajców pisaliśmy w ubiegłym tygodniu. Oficjalnie nie padło żadne uzasadnienie. Przewodniczący rady mówił nam jednak, że z Szeraszewiczem nie da się współpracować. Czepia się niemal każdej decyzji, szuka dziury w całym.

Radny twierdzi, że najbardziej jednak podpadł za upór, by jedną z działek sprzedawać w drodze przetargu. Bo gmina może dostać wówczas więcej pieniędzy. Większość podjęła jednak inną decyzję. Działka miała być sprzedana okolicznemu rolnikowi na polepszenie warunków gospodarowania. Radni zapewniali jednocześnie, że nie ma to nic wspólnego z tym, iż rolnik ów jest krewnym przewodniczącego. Później jednak zmienili stanowisko. Działka miał pójść na przetarg.

Sesja odbyła się w Wiżajnach tydzień temu. Szeraszewicza odwołano. - Znowu żadne istotne argumenty nie padły - opowiada. - W dodatku radni postanowili pokazać, jacy są ważni. Kiedy o spornej działce napisała "Współczesna" i to w takim tonie, że ostatecznie ja w tym przypadku miałem rację, wycofali się z wcześniejszego pomysłu. Sprzedaż będzie więc jednak bez przetargu.

Co z tą sprawą zrobi wojewoda?

Jak informuje Joanna Gaweł, jego rzeczniczka prasowa, uchwała radnych dotarła do białostockiego urzędu w czwartek. Teraz sprawa będzie analizowana. Czym i kiedy to się zakończy, na razie nie wiadomo.