Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

<B>Wojna o Karolka</B>

<B>Kazimierz Radzajewski</B>
Mam tu dużo zabawek i słodyczy. Nie chcę wyjeżdżać do Sylwii - mówił siedmioletni Karolek, czujnie obserwowany przez ojca i babcię.
Mam tu dużo zabawek i słodyczy. Nie chcę wyjeżdżać do Sylwii - mówił siedmioletni Karolek, czujnie obserwowany przez ojca i babcię. Autor
Siedmioletni Karolek stał się narzędziem w porachunkach pomiędzy ojcem i jego pasierbicą. Ojciec twierdzi, że przyrodnia siostra chce opiekować się chłopcem dla pieniędzy. Ona zaś utrzymuje, że wypełnia jedynie wolę zmarłej matki. Spór stał się sensacją w Nowej Wsi.

- Sylwia przyjechała po Karolka i kazała oddać dziecko. "Zaraz, tylko go ubiorę", rzekła matka. "A co ty masz tutaj do gadania stara ścierko", histeryzowała moja pasierbica. Zawołaliśmy policję, bo Karolek nie chciał jechać do Moniek. Narobiło się sensacji na całą Nową Wieś - opowiada Antoni Kopras, ojciec siedmioletniego Karolka.
- Ten zły człowiek manipuluje dzieckiem. Wypełniam ostatnią wolę mojej świętej pamięci mamy. Karolek nie może zapomnieć o swojej mamusi, a tylko tego chce mój ojczym - twierdzi ze łzami w oczach Sylwia G.
Antoni Kopras z Nowej Wsi koło Trzciannego poprosił nas o opisanie jego osobistego dramatu.
- Nie oddam syna w ręce mojej pasierbicy. Ona i jej rodzina robią wszystko, żeby odebrać mi dziecko. Mają w rodzinie znanego adwokata, on pomógł im wywalczyć w sądzie ograniczenie moich praw rodzicielskich. Gdyby chodziło o adopcję, to pewnie bym się zgodził, ale ona chce tylko ustanowienia rodziny zastępczej. Pewnie liczy na pieniądze z tytułu opieki nad przyrodnim bratem - twierdzi Kopras.
U mamy głód, u taty chrupki
W Nowej Wsi byliśmy w ubiegłym tygodniu. Antoni Kopras mieszka z 82-letnią matką w ładnie utrzymanym gospodarstwie. Pan Antoni pochwalił się nam dyplomem, wyróżnieniem za zadbaną zagrodę wiejską w gminie Trzcianne. Mały Karolek nie poszedł tego dnia do szkoły, ojciec zatrzymał go bowiem w domu, by dziecko poświadczyło słowa głowy domu.
- Sylwia mnie biła, a jej bracia zamykali mnie w piwnicy. Oni tam pili wódkę, a ja siedziałem na ziemniakach, aż przychodziła mama i wypuszczała mnie. Tam nie dawali mi jeść, a u tatusia mam chrupki i wszystko co zechcę - opowiadał szlochając Karolek. - Mój kochany tatuś jeszcze nigdy mnie nie uderzył - dodaje wycierając łzy w rękaw.
Koprasowie też nie kryli swoich łez. 53-letni mężczyzna i jego matka opowiedzieli nam swoją wersję wydarzeń. Z ich relacji wynika, że żyjący w starokawalerskim stanie Antoni przyjął ofertę znajomej swatki i poślubił w 1998 r. wdówkę z Moniek.
- Nie wiedziałem jaką jędzę biorę do siebie. Ona nawet ślubu cywilnego wziąć nie chciała. Moja "pani" wyciągała w ten sposób nienależne świadczenia z opieki społecznej na swoją rodzinę - mówi rolnik. - Pieniądze się jej nigdy nie trzymały, a zrobić w domu niczego nie umiała. Aż "hadko" było patrzeć jak stoi z petem w ustach nad garnkami.
- Do Moniek wywoziła co się dało i pieniądze z mojej renty podkradała - dodaje jego matka.
Presja teściowej
Gdy urodził się Karolek, rodzinne konflikty spiętrzyły się jeszcze bardziej. Żona pana Antoniego nie poddawała się presji męża i teściowej. Wyjeżdżała często z dzieckiem do swojego rodzinnego domu w Mońkach. Nową Wieś i męża opuściła definitywnie w 2002 r. Jej mąż przystał na alimenty, w zamian uzyskał zgodę na zabieranie syna do Nowej Wsi. Teraz nie chce nawet wspominać imienia swojej byłej żony. W 2004 r. jego żona ciężko zachorowała i wkrótce zmarła. Wtedy też rozpoczęła się sądowa walka o prawa do wychowywania Karolka. Z jednej strony stanęła pasierbica Sylwia G., zaś z drugiej biologiczny ojciec dziecka. Pasierbica i Antoni Kopras przeszli badania psychologiczne. Sylwia G. żądała przed sądem ograniczenia Koprasowi praw rodzicielskich i ustanowienia Karolkowi rodziny zastępczej. W połowie br. sąd w Augustowie ograniczył co prawda Koprasowi prawa rodzicielskie, ale nie uznał też za zasadne ustanowienia rodziny zastępczej. Sylwia G. uzyskała natomiast prawo do zabierania dziecka do siebie dwa razy w ciągu miesiąca.
Tymczasem dochodzi do publicznego prania rodzinnych brudów. Kopras i Sylwia G. wypominają sobie nawzajem przykre momenty z przeszłości, zwłaszcza szczegóły związane z wychowaniem dziecka. Pan Antoni wraca we wspomnieniach do okresu, gdy jego żona uciekła z Nowej Wsi.
Murem za sąsiadem
- Aż serce się ściskało z żalu, jak trzeba było oddawać im Karolka. On był malutki, ale wiedział, gdzie mu lepiej - płacze Antoni. - Ona handlowała na monieckim bazarze używanymi ciuchami. Karolek zaś biegał za nią obsikany i głodny. Obcy by zadbał lepiej o dziecko, niż ta wyrodna matka.
Mieszkańcy Nowej Wsi stoją murem za Koprasem. Sąsiedzi mają dobre zdanie o tej rodzinie i radzą by pan Antoni nie oddawał dziecka pasierbicy.
- Antek ma tu wszystko, co jest dziecku potrzebne. Posyła Karolka do szkoły jak przykładny ojciec. Teraz pasierbica tylko sensacji narobiła na całą wioskę, dzieciak krzyczał wniebogłosy, ale na szczęście nasz dzielnicowy nie pozwolił zabrać dziecka. Ta jego była żona nie nadawała się do życia na wsi. Teraz kobiety nie mają tu za wiele do roboty, bo co to za praca jedną krówkę wydoić, albo ugotować obiad rodzinie. Ona wolała na rynku stać z dzieckiem, niż mężowi cokolwiek pomóc w gospodarstwie - mówi starsza kobieta.
Wiejski listonosz Krzysztof Laskowski wie, co dzieje się w każdym obejściu. Jego zdaniem, Karolek powinien mieszkać tylko z ojcem.
- To porządny człowiek, nikt go nie widział pijanego - stwierdza Laskowski. - Teraz jak chcą mu zabrać dziecko, to budują Antkowi obraz sadysty i pijaka - dodaje Hanna Kamińska, sąsiadka Koprasów.
- A dobrze mu tak. Ze mnie się śmiał, jak ja się rozwodziłem, to teraz niech zobaczy, jakie przyjemne jest pranie rodzinnych brudów - stwierdził Czesław, sąsiad Antoniego.
Wszyscy nasi rozmówcy sądzą, że pasierbicy Koprasa zależy na pieniądzach, które może dostać po ustanowieniu przez sąd rodziny zastępczej.
Nie miała lekkiego życia
Sylwia G. ma 27 lat, do niedawna była położną w porodówce, teraz jest pielęgniarką w monieckim szpitalu. Mieszka z mężem i 10-miesięczną córeczką w dużym dwurodzinnym domu w centrum Moniek. Z chęcią przystaje na propozycję rozmowy o jej przyrodnim braciszku.
- Pracujemy oboje z mężem. Moja teściowa przebywa w USA. Pieniędzy mamy dość, więc nie musimy zabiegać o "tantiemy" za wychowanie Karolka - mówi Sylwia G. - Mój tata zmarł 13 lat temu. Mama nie miała lekkiego życia, więc nawet namawialiśmy ją do ułożenia życia z kimś rozsądnym. Swatką była mamy koleżanka, która zachwalała tego starego kawalera. Mama bała się tego małżeństwa i uwikłania się w rodzinne sprawy majątkowe. Tylko dlatego nie doszło do ślubu cywilnego. Szybko okazało się, że miała rację. Gdy rok po ślubie zachorował mój dziadek, mama podjęła się opieki nad schorowanym ojcem. Kopras wpadł wtedy z awanturą, że żona go opuściła, sprzedał jej wszystkie złoto wraz z obrączką ślubną. Przyznaję, że mama była przyzwyczajona do lepszego standardu życia, a w Nowej Wsi nie miała prawa do głosu. U tego pana na pierwszym miejscu była jego mamusia, a żona miała być tylko popychadłem - mówi pasierbica Antoniego Koprasa.
Mama pielęgniarki wyjeżdżała z Nowej Wsi i wracała do Koprasa kilka razy.
- Może w Nowej Wsi jest inaczej, ale kobieta nie może być domowym popychadłem. Kopras nigdy nie był dla mnie ani ojcem, ani wujkiem - to obcy i zły człowiek. Kiedyś, po wielkiej awanturze, sąsiadka z Nowej Wsi poradziła, by mama z Karolkiem uciekała z tego domu. Dała jej nawet pieniądze na bilet autobusowy. Cieszyłam się, że tak się stało, bo mama była już wrakiem człowieka - wspomina pasierbica Koprasa.
Odeszła tak jak stała
Sylwia G. sądzi, że jej ojczym manipuluje synem. Na dowód przedstawia opinię psychologów, którzy wysnuli taką tezę podczas badań.
- Po rozstaniu nie oddał mamie niczego, odeszła tak jak stała - mówi. - Swojemu dziecku też nie oddał łóżeczka i zabawek. Ja teraz wypełniam ostatnią wolę mojej mamy. Nie chcę, żeby Karolek zapomniał o swojej mamusi. To było jej ostatnie życzenie na łożu śmierci.
Sylwia G. stanowczo odrzuca wszelkie informacje, jakoby Karolek był głodzony i bity. Mówi natomiast o wielkiej miłości całej rodziny do tego dziecka.
- To prawda, że prawnik Jan Chojnowski jest naszym kuzynem, ale musieliśmy bronić się skutecznie przed agresją Koprasa. My nigdy nie nastawialiśmy Karola przeciwko ojcu, bo nie można tak manipulować małym dzieckiem. Mama też wolała pochylić głowę i dostać kamieniem, niż kogokolwiek uderzyć - zamyśla się Sylwia G.
Żaden z sąsiadów kobiety nie potwierdza doniesień Antoniego Koprasa.
- To porządni ludzie. Nigdy nie słyszałem u nich awantur, a Karolek miał przyzwoitą opiekę. Sylwia jest pracowitą i inteligentną kobietą. Nie wierzę, żeby w tym domu kiedykolwiek uderzono albo głodzono małe dziecko - mówi Marian Jabłoński.
Po naszej wizycie Sylwia G. zastanawia się nad ustępstwami wobec Antoniego Koprasa.
- Nie rozumiem dlaczego ten człowiek szuka zemsty na mojej mamie. To może zabrzmieć banalnie, ale traktuję Karolka jak swoje własne dziecko. Byliśmy z mężem jego rodzicami chrzestnymi i dla nas liczy się tylko jego szczęście. Być może kiedyś, za kilkanaście lat, Karol sam zrozumie kim w dzieciństwie była dla niego jego mama i jego przyrodnie rodzeństwo - mówi kobieta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna