Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wstrząsające zeznania świadka w sprawie Jeżewa

(ika)
Zeznawała żona jednego z kierowców.

Świadek w procesie dot. katastrofy autokaru koło Jeżewa broni swojego męża

Nie wiedziałam nic o chorobie męża. Kiedy dochodziły mnie sygnały od jego pracodawców o jego zasłabnięciach, sama siłą zaprowadziłam go do lekarza. Ale badania neurologiczne nic nie wykazały - zapewniała w swoich dzisiejszych zeznaniach Renata A., żona Zbigniewa A. Był on kierowcą autokaru, który 4 lata temu spłonął pod Jeżewem.

W katastrofie zginął on, 2 innych kierowców oraz 10 licealistów. - Przecież, gdybym wiedziała, że mąż jest chory, nie pozwoliłabym mu wozić naszych córek - tłumaczy świadek.


Białystok: Zobacz co jeszcze wydarzyło się w tym mieście. Zajrzyj na nasze podstronyKliknij aby wejść

Nikt nie wiedział o chorobie (?)

Zbigniew A. był chory na padaczkę. Dyskwalifikuje ona z jazdy samochodem, gdyż wywołuje ataki drgawkowe, osłabienie koncentracji po lekach, chwilowe utraty przytomności. Mimo to, mężczyzna ten zdał egzamin na prawo jazdy, a później przez kilkanaście lat pracował jako kierowca w przedsiębiorstwie komunikacyjnym, a później w firmach turystycznych. NIkt z jego otoczenia nie przyznaje się, ze wiedział, o jego przypadłości. Wątpliwości nie nabrała również lekarka, która wydała mu zaświadczenie o braku przeciwskazań do wykonywania zawodu.

Istnieje podejrzenie, że przyczyną wypadku był atak padaczki w czasie, gdy Zbigniew A. prowadził pojazd. Inna teoria głosi, że zawiniła nieostrożność przewoźnika wyprzedzającego na tzn. trzeciego. W wyniku manewru autokar wiozący młodzież na pielgrzymkę zderzył się czołowo z ciężarową lawetą.

Nie wierzę, że to mój mąż zawinił w tej tragedii

Żona Zbigniewa A . ma wątpliwości, że to jej mąż prowadził autokar. Mógł to zrobić jego zmiennik, Wiesław S. (chory na cukrzycę). Ale, jej zdaniem komuś zależy na tym, aby zataić prawdę.

- Kiedy Zbigniew prowadził, to zakładał swoją marynarkę. Znalezione zwłoki mojego męża były natomiast ubrane w polar. Poza tym, jeśli to on siedział za kierownicą, to dlaczego to jego ciało siła uderzenia wyrzuciła przez szybę. To ciało drugiego kierowcy było zwęglone i zmiażdżone - przytacza swoje argumenty Renata A.

Kobieta uważa, że komuś na rękę było, żeby spod podejrzeń usunąć drugiego kierowcę. Okazałoby się bowiem, że prowadził autokar mimo, że dopiero co wrócił z Grodna, nie zachowując wymaganego 11 godzinnego odpoczynku. A to z kolei świadczyłoby na niekorzyść właścicieli Agencji Turystycznej "Kosmos", która go zatrudniała. Właściciele tej firmy zasiadają od marca br. na ławie oskarżonych. Prokuratura zarzuca im między innymi właśnie oszustwa na tachografach. Renata A. twierdzi, że miała na to dowód. Był on wśród rzeczy jej męża odebranych po wypadku z policji. Chodzi o grafik, z którego wynikało, że zaraz następnego dnia po wyjeździe do Częstochowy, miał jechać do Różanegostoku - bez odpoczynku, bez przyjazdu do domu. Po drodze wyrzuciła jednak ten grafik włącznie z opakowaniami po lekach i notatkami. Uznała je za niepotrzebne. Na pytanie sędziego, dlaczego to zrobiła, odpowiedziała:

- Jeszcze byłam w szoku po wypadku. Byłam naszpikowana lekami psychotropowymi. Odbierając kopertę, nie potrafiłam odróżnić, które rzeczy należały do mojego męża.

Na następnej rozprawie za tydzień zeznawać będzie licealistka z I LO, która przeżyła wypadek oraz dyrektorka tej szkoły.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna