Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z Izaaka kolonii

Dorota Biziuk
Dzieje mojej rodziny mogłyby posłużyć do napisania wielotomowej powieści - mówi mieszkanka Krynek Władysława Sołoniewicz z domu Zontak.

Pani Władysława przyjechała do Krynek w 1937 roku. Kobieta miała wtedy 16 lat. Wychowała się na kolonii Izaaka, oddalonej od Krynek o 12 kilometrów.
- W kolonii Izaaka osiedlił się mój pradziadek - Wawrzyniec Zontak. Był profesorem medycyny. Z tego, co mi wiadomo, pradziadek skończył studia na którymś z niemieckich uniwersytetów. Nadmienię, że nazwisko Zontak ma niemieckie pochodzenie - opowiada Władysława Sołoniewicz.
W ślady lekarza Wawrzyńca poszedł jego syn, który również miał na imię Wawrzyniec.
- Chodzi o mojego dziadka. Był on na tyle ambitnym człowiekiem, że wykonywał dwa zawody: lekarza i weterynarza. Dziadek Wawrzyniec doczekał się trzech synów i trzy córki. Materialnie rodzina stała bardzo dobrze, nic więc dziwnego, że dziadkowie inwestowali w naukę swoich dzieci - tłumaczy pani Władysława.
Trzy córki i dwóch synów skończyło studia medyczne lub profesorskie w Petersburgu oraz w Moskwie.
- Najmłodszym z dzieci dziadka był mój ojciec, który zgodnie z rodzinną tradycją również otrzymał na chrzcie imię Wawrzyniec. Kiedy ojciec miał pięć lat, zmarła jego matka. Dziadek nie potrafił pogodzić wychowania małego dziecka z pracą zawodową - opowiada mieszkanka Krynek.
Zapadła decyzja, że małym Wawrzyńcem zaopiekuje się jego starsza siostra Anna.
- Ciotka Anna była znanym w Moskwie lekarzem. W przeciwieńskie do pozostałego rodzeństwa, nigdy nie założyła własnej rodziny. Anna przyjechała do kolonii Izaaka po brata, ale traf chciał, że nigdy nie dotarli razem do Moskwy. W czasie podróży Wawrzyniec sprawiał Annie spore kłopoty. Dziecko cały czas powtarzało, że chce wracać do ojca. Skończyło się to tym, iż Anna oddała Wawrzyńca na wychowanie dla pewnego Mazura. Miała odebrać chłopca po pięciu latach. Dokładnie nie wiem, co się stało, ale Wawrzyniec przebywał u tego Mazura aż 15 lat. Mój dziadek był przekonany, że jego najmłodsza pociecha dorasta u swojej siostry w Moskwie. Jakie było jego zdziwienie, kiedy pewnego dnia w progu domu w kolonii Izaaka stanął młodzieniec, który oznajmił, że jest jego synem Wawrzyńcem Zontak - mówi Władysława Sołoniewicz.
Stary lekarz nie mógł uwierzyć w to, że siostra oddała brata obcym ludziom.
- Ojciec został powołany do wojska. Służył m.in. na statku "Aurora". Podczas rewolucji październikowej został ranny i nie wrócił już do służby wojskowej. Ojciec zamieszkał w kolonii Izaaka. Nigdy nie spotkał się z siostrą Anną - opowiada kobieta.
W roku 1953 odwiedziła ją natomiast w Moskwie pani Władysława.
- Ciotka Anna była wtedy prawdziwą sławą wśród lekarzy. Leczyła pacjentów nie tylko tradycyjnymi lekami, ale też ziołami. Ponoć któraś z jej kuracji pomogła samemu Stalinowi. Ciotka nie mogła sobie darować tego, co wiele lat wcześniej zrobiła ze swoim najmłodszym bratem. Jej formą zadośćuczynienia była pomoc materialna naszej rodzinie - dodaje Władysława Sołoniewicz. Anna Zontak zmarła w 1955 roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna