Z tą kotłownią nie da się wytrzymać

Gazeta Współczesna - wspolczesna.pl na Facebooku - wybierz "Lubię to". Będziesz na bieżąco

Tutaj nie da się normalnie żyć - mówi lokator domu przy ul. Wojska Polskiego w Suwałkach. - Jak sąsiad uruchamia swój piec, wszędzie jest pełno dymu. Drzwi na klatkę schodową muszą być otwarte cały czas.

Stary dom zamieszkiwali kiedyś wojskowi z pobliskiej jednostki. Po upadku PRL zaczęli tam się wprowadzać także inni lokatorzy. Stworzyli wspólnotę mieszkaniową.

Jeden z lokali na pierwszym piętrze został kiedyś zaadoptowany na kwaterę dowódcy jednostki. Żeby, tak jak inni lokatorzy, nie musiał palić w piecach, zrobiono mu prowizoryczną kotłownię na parterze.
Takie rozwiązanie już pozostało. Nowi właściciele mieszkania przejęli więc wszystko. Wymienili też znajdujący się na parterze piec.

- To wszystko tak dymi, że wytrzymać nie można - mówi właściciel pobliskiego mieszkania. - Cała ta konstrukcja jest zresztą nielegalna.

Od kilku lat wspólnota mieszkaniowa domagał się od właściciela mieszkania na piętrze, by kotłownię zlikwidował. Ten jednak o niczym takim nie chce słyszeć.

- Lokal kupiłem razem z tą kotłownią- mówi.

Sprawa trafiła do sądu. Ten pozew oddalił. Uznał, że sprawa się przedawniła. Bo ewentualni poszkodowani mieli najwyżej rok od zauważenia nieprawidłowości na wniesienie pozwu. A skoro się spóźnili, to teraz muszą już cierpieć.

Po odwołaniu wniesionym przez wspólnotę wyrok ten jednak się nie ostał. Sąd II instancji nakazał sprawdzić m.in., na ile uciążliwie jest funkcjonowanie kotłowni. Sprawa niedługo trafi na wokandę.

Zainteresowani lokatorzy mają przeciwstawne oczekiwania.

- Nie wyobrażam sobie, żebym został pozbawiony ogrzewania - twierdzi pierwszy z nich.
- Jeden lokator nie może utrudniać życia innym - uważa drugi.