W sylwestrowe przedpołudnie rodzice dwójki dzieci wyszli z domu, zostawiając maluchy bez opieki. Jak twierdzą, zaledwie na kilkanaście minut. W tym czasie zaiskrzyły lampki na choince ustawionej w dziecięcym pokoju. Od nich najprawdopodobniej zajęła się firanka, a potem telewizor i meble. Paliły się głównie elementy plastykowe, stąd powietrze wypełniły szybko toksyczne substancje. Gdy przyjechała zaalarmowana przez sąsiadów straż pożarna, dzieci były już zaczadzone, leżały w sąsiednim pokoju. Dziewczynka straciła przytomność. Błyskawicznie trafiły do szpitala. Na zambrowskim oddziale intensywnej terapii jedenaście razy podejmowano reanimację. Dramatyczna walka o życie dziecka trwała prawie do północy, kiedy dziewczynka zmarła. Starszy chłopiec został przewieziony do szpitala w Białymstoku. Jego stan lekarze określają jako ciężki, ale stabilny.
- Samo mieszkanie nie jest poważnie zniszczone, spłonęła tylko część wyposażenia pokoju dziecinnego - mówi Marek Bączyk, komendant straży pożarnej w Zambrowie. - Po przewietrzeniu można tam mieszkać.
Rodzina, w której doszło do tragedii, nie zalicza się do patologicznych. Najprawdopodobniej dzieci nagminnie zostawały w domu same.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?