- Nie mam prawa jazdy, nigdy nie miałem. W dniu wypadku wypiłem kilka kieliszków spirytusu, potem dwa piwa. Piłem jeszcze poprzedniego dnia do czwartej rano. Gdy zatrzymała mnie policja, też piłem piwo. Czułem się dobrze, dlatego wsiadłem za kierownicę - mówił oskarżony Andrzej D.
Jechał z kolegą do Grabówki na stację benzynową po piwo i papierosy. Planował dalsze picie. Choć z jego winy - jak ustaliła prokuratura - zginęła 34-letnia Marta S., Andrzej D. swój plan zrealizował. Po wypadku poszedł pieszo po alkohol.
W środę w Sądzie Rejonowym w Białymstoku 29-latek nie wyrażał żadnych emocji. Nie chciał składać wyjaśnień. W śledztwie nie kwestionował tego, że potrącił Martę S., ale mówił, że kobieta sama wbiegła mu przed maskę.
Wieczorem 26 lutego na obrzeżach Białegostoku, zdaniem śledczych, toyota Andrzeja D. jechała za szybko, mimo ograniczenia prędkości do 50 km/h. Gdy auto było kilkadziesiąt metrów od oznakowanego, ale nieoświetlonego przejścia, kobieta wkroczyła na pasy. Rozpędzona toyota uderzyła w nią, kierowca nie tylko że się nie zatrzymał, ale jeszcze przyspieszył.
Marta zginęła tuż przed domem. Osierociła 11-letnią córkę. Dla oskarżonego rodzina chce najsurowszej kary.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?