Kierowcy złorzeczą i twierdzą, że "L"-ki utrudniają normalne poruszanie się po mieście. Kursanci wahają się przed wykonaniem najprostszego manewru, czasem zachowują się nieobliczalnie, a siedzący obok instruktor potrzebuje trochę
czasu, żeby zareagować.
- Patrzę na rejestracje i widzę, że prawo jazdy, akurat w Suwałkach, chce robić pół Polski. Nie rozumiem, dlaczego tak się dzieje - skarży się jeden z taksówkarzy. - Skąd się bierze taka popularność naszego ośrodka? Czyżby tak łatwo można było zaliczyć egzamin?
Chcą i mogą
Marian Chmielewski, egzaminator w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego, uważa takie narzekania za znacznie przesadzone. Owszem na suwalskich ulicach nie brakuje kursantów z Augustowa, Olecka, Giżycka czy Ełku, a także z bardziej odległych miast. Żadna rejonizacja nie obowiązuje, więc każdy może wybrać, gdzie chce zdawać egzamin. Suwałki cieszą się dużą popularnością.
- Znam te narzekania kierowców. To spora przesada. Jednocześnie na ulicach nie pojawia się więcej niż 30 "L"-ek, a to chyba nie blokuje ruchu w 70-tysięcznym mieście. Poza tym, to nie kursanci powodują kolizje - zauważa M. Chmielewski. - Zazwyczaj na nich najeżdżają różni "mistrzowie kierownicy", którzy nie uważają na drodze.
Kolizji było sporo
Dokładnych danych nie ma, ale "L"-ki na Suwalszczyźnie uczestniczyły w kolizjach w ubiegłym roku ok. 30 razy. Nie były to groźne zdarzenia, przeważnie zwykłe stłuczki.
- Prawie we wszystkich przypadkach wina była po stronie "normalnych" kierowców - przyznaje Krzysztof Kapusta z policji.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?