Konkursy na najładniejszy wieniec to żelazny punkt niemal każdych dożynek. Te dzisiejsze, wielkie i bogato zdobione obrazkami świętych czy też obsypane ziarnami, swym przepychem z pewnością zawstydziłyby swych skromniejszych poprzedników. Określane przez niektórych mianem "nowoczesnych" niewiele mają wspólnego z tradycją.
Dziedzic musiał ugościć
Pierwsze korony z pszenicznych kłosów miały rozmiary dziewczęcej główki. Dziedzicowi, w towarzystwie całej służby, niosły go bowiem postatnice.
- Czyli, gdyby to ująć w duchu sowieckim, przodownice pracy - tłumaczy Antoni Mosiewicz, etnograf z Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu. - To był przywilej tej panny, która nadawała tempo podczas pracy w polu.
Służba dworska udawała się więc z wieńcem do dziedzica, składała życzenia, a pan w zamian oferował gościnę: jadło, wódkę i opłacał kapelę.
Tradycja upaństwowiona
Takie dożynkowe tradycje sięgają u nas lat 80. XIX w. Obyczaj zmienił się po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Wówczas podchwyciło go państwo. W latach 30. XX w. rolnicy z całego kraju ściągali do Spały na organizowane przez prezydenta Ignacego Mościckiego dożynki krajowe. Wieńce składano także w niektórych starostwach, województwach czy parafiach, a ceremonia znacznie bardziej przypominała tę, którą znamy dziś.
Po II wojnie światowej dożynki obchodzono na szczeblu centralnym i wojewódzkim, ale po 1989 r. obchody powróciły do gmin i parafii. Dziś nie brakuje rozrywek nawet dla najmłodszych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?