Podopieczni Adama Aleksandrowicza, zdawać by się mogło, po wygranej z silnym Inotelem Poznań, pójdą za ciosem. Kolejny cios rzeczywiście był, ale to oni otrzymali go od bardzo przeciętnego SPS-u Zduńska Wola. W wyjazdowym spotkaniu nie wygrali nawet seta.
- Właśnie patrzę w statystyki. Przyjęcie znowu mieliśmy dobre, nawet bardzo dobre. Mecz przegraliśmy złym atakiem - mówi Aleksandrowicz.
Gospodarze, mimo braku kontuzjowanych Krzysztofa Kusztelaka i Piotra Kempistego, wygrali zasłużenie. Spotkanie potoczyłoby się prawdopodobnie zupełnie inaczej, gdyby w pierwszym secie Pronar nie dał sobie wydrzeć przewagi 12:8. W drugiej partii prowadził na początku 4:1. Potem było gorzej. W trzecim secie, jak mówi Aleksandrowicz, kibice oglądali "dożynki". Pronar ugrał zaledwie 13 punktów. Właściwie, poza libero Kamilem Łyczko, w sobotę nasz zespół nie miał mocnych punktów.
Porażki nie tłumaczy późny dojazd na mecz. W hali w Zduńskiej Woli hajnowianie pojawili się około półtorej godziny przed meczem. - Bywało, że przyjeżdżaliśmy później i wygrywaliśmy - mówi Aleksandrowicz.
- Lepiej nie gadać. Poruszaliśmy się po boisku jak ślimaki - podsumował Sebastian Wójcik.
SPS Zduńska Wola - Pronar Hajnówka 3:0 (25:23, 25:20, 25:13).
SPS: Matejczyk, Kordysz, Zalewski, Pierzchalski, Łukaszczyk, Jaskulski, Andrzejewski (libero).
Pronar: Woroniecki, Aleksandrowicz, Wójcik, Gołębski, Babińczuk (kapitan), Niemiec, Łyczko (libero) oraz Alancewicz, Iwaniuk, Saczko.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
