Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

11-latek do właścicielki pizzerii: Nie zapłacisz, to wylecisz w powietrze!

Krzysztof Jankowski
Chłopcy nie mieli dotąd problemów z prawem, pochodzą też z tzw. "dobrych domów"
Chłopcy nie mieli dotąd problemów z prawem, pochodzą też z tzw. "dobrych domów" Fot. Archiwum
Dwadzieścia tysięcy okupu, albo twoja firma wyleci w powietrze! - taką groźbę usłyszała w poniedziałkowe południe właścicielka jednego z lokali gastronomicznych w centrum Bielska.

Kobieta nie przestraszyła się, poinformowała policję, a mundurowi ustalili, kto dzwonił po haracz. Okazało się, że byli to... 11-letni uczniowie jednej z bielskich podstawówek. Mrożący krew w żyłach telefon odebrała właścicielka lokalu tuż po godz. 11, o której zaczęła pracę.

- Przez telefon nie widać twarzy, chociaż domyśliłam się, że musi to być bardzo młoda osoba - mówi "Gazecie Współczesnej".

Z tej strony bin Laden
- Właścicielka usłyszała w słuchawce chłopięcy głos, jeszcze przed mutacją. Głos mówił, że jeśli kobieta nie chce, by jej dobytek wyleciał w powietrze, to musi wyłożyć 20 tys. zł przed wejściem do swojego mieszkania - relacjonuje podinsp. Jan Surel, naczelnik sekcji kryminalnej Komendy Powiatowej Policji w Bielsku Podlaskim. - W innym wypadku miałyby zostać zdetonowane środki wybuchowe.

"Nie myśl, że tylko bin Laden podkłada bomby!" - grzmiał głos w słuchawce. Do tego posypał się stos przekleństw.

- Nie przestraszyłam się, ale postanowiłam powiadomić policję, by nie pobłażać żartownisiom - mówi właścicielka lokalu. - Dziś wychowywane bezstresowo dzieciaki pozwalają sobie na co raz więcej. Jeśli będziemy im pobłażać, to co się będzie działo za parę lat, gdy podrosną?

Policjanci zgłoszenie potraktowali poważnie i zaczęli sprawdzać, kto wykonał telefon z pogróżkami.

- Szybko podjęliśmy działanie i ustaliliśmy, do kogo należy telefon, z którego nawiązano połączenie - opowiada Jan Surel. - Po nitce do kłębka doszliśmy do właściciela telefonu i jego użytkownika.

Okazało się, że telefonem posługuje się jedenastoletni chłopak, uczeń piątej klasy jednej z bielskich szkół podstawowych.

To tylko głupie telefony
Policjanci dotarli do chłopca, który miał przy sobie feralny telefon.

- W obecności psychologa szkolnego przesłuchaliśmy chłopaka - mówi Jan Surel. Jedenastolatek przyznał się, że wraz z kilkoma kolegami postanowił pobawić się w "głupie telefony".

- Aparat dostał na gwiazdkę i postanowił go wykorzystać - mówi podinsp. Surel. - W Internecie chłopcy znaleźli stronę z pomysłami na kawały przez telefon. Zaczęli więc korzystać z zebranych tam patentów. Wybierali numery na "chybił - trafił" i robili sobie z rozmówców żarty.

Jednym z internetowych pomysłów było m.in. poinformowanie o podłożonej bombie.

- Właścicielka lokalu gastronomicznego, odbierając telefon, przedstawiła się i podała nazwę firmy. Dzieciaki postanowiły to wykorzystać i zastosowały numer z haraczem - mówią policjanci.

- To pokazuje, że te dzieci korzystają z Internetu w niewłaściwym celu. A ich rodzice nie mają pojęcia, jakie pomysły rodzą się w ich głowach - mówi poszkodowana.
Same przesłuchania były dla młodych dowcipnisiów sporym przeżyciem.

- Byli bardzo przestraszeni, gdy zrozumieli, jakie popełnili głupstwo - mówi asp. Agnieszka Dąbrowska, oficer prasowy Komendanta Powiatowego Policji w Bielsku Podlaskim.

Chłopcy z dobrych domów
A to jeszcze nie koniec, bo sprawa trafi teraz do sądu rodzinnego i nieletnich.

- Już przesłaliśmy zebrane przez nas materiały i to sąd podejmie decyzje w sprawie nastolatków - mówi podinsp. Jan Surel.

Chłopcy nie mieli dotąd problemów z prawem, pochodzą też z tzw. "dobrych domów".

- Te wydarzenia powinny dać do myślenia ich rodzicom - mówi właścicielka lokalu. - Ojciec jednego z chłopców przyszedł do mnie z przeprosinami. Zachował się z klasą. Ale pozostałych widocznie nie obchodzi, że ich dzieci napędziły komuś strachu.

Bielska policja podkreśla, że w ostatnich latach nie miała zgłoszeń o wymuszaniu haraczy.

- Przed laty był przypadek gróźb pod adresem właściciela sklepu w Boćkach, a wcześniej - klubu rozrywki w Bielsku - wspomina Jan Surel.

Poniedziałkowy incydent był z pewnością żartem.

- Może ta nauczka uchroni tych chłopców przed poważniejszymi wpadkami w przyszłości? - mówi właścicielka lokalu. - I tak mieli szczęście, że trafili na mnie. A gdyby taki telefon odebrała starsza, schorowana osoba? Przestraszyłaby się, dostała zawału. I dziś chłopcy mieliby na swoim sumieniu czyjeś życie!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna