Absolutnie "nie"

Decyzja rady zapadła, bo duża część radnych wstrzymała się od głosu. Smaczku głosowaniu dodaje też fakt, że wcześniej za przyznaniem absolutorium opowiedziały się wszystkie komisje stałe rady miasta.
Choć "za" to "przeciw"
Czwartkowego głosowania nad absolutorium nie poprzedziła żadna dyskusja. Radni natychmiast przeszli do głosowania, w którym ośmioro z nich poparło projekt przyznania absolutorium, siedmioro się wstrzymało, a jedna radna głosowała przeciw.
- Tylko w ten sposób mogłam wyrazić swoją dezaprobatę z powodu braku dobrej woli w sprawie dojazdów do parkingu przy przychodni - wyjaśniała głosująca przeciw Ałła Sosna-Pawluczuk. - Przecież moi pacjenci są równoprawnymi mieszkańcami Bielska!
W ten sposób rada burmistrzowi absolutorium nie udzieliła, bo do tego potrzeba było poparcia tzw. "większości bezwzględnej", czyli ponad połowy statutowego składu rady.
- A w naszym wypadku jest to 11 spośród 21 radnych - wyjaśniał radny "Koalicji Bielskiej" Marek Wieremiejuk.
Burmistrz nie ukrywał oburzenia decyzją rady.
- To decyzja polityczna. Kampania do sejmiku wojewódzkiego trwa - mówił Eugeniusz Berezowiec. - Ta rada jeszcze nic nie zrobiła. Potrafi tylko rozbijać pracę innych.
Była to ocena moralna
Co ciekawe, wcześniej wszystkie komisje rady były za udzieleniem burmistrzowi absolutorium.
- To jest demokracja. Każdy ma prawo wypowiedzi i swojego głosu - podkreślał przewodniczący rady Andrzej Stepaniuk.
- Do udzielenia absolutorium potrzebna jest większość bezwzględna, a komisje podejmują decyzję zwykłą większością głosów - wyjaśniał radny Wieremiejuk. - Wystarczył więc jeden głos "za", przy reszcie wstrzymujących się, by komisja wniosek zaakceptowała.
Co dla Bielska oznacza nieprzyznanie burmistrzowi absolutorium?
- Nic. Ewentualne referendum w sprawie odwołania burmistrza prowadzi tak olbrzymia machina prawna, że nikt jej nie będzie uruchamiał - wyjaśniał Kazimierz Leszczyński, szef klubu radnych "Jedności". - To bardziej ocena moralna pracy i dokonań burmistrza.