Zakład pracy zwolni męża, bo nie stawił się do pracy - żali się Beata Dardzińska z Łomży, której mąż Leszek zaginął 12 maja. - Można było przecież wykorzystać jeszcze urlop, istnieje taka możliwość - dodaje zawiedziona biurokratyczną bezdusznością PGE Dystrybucja Białystok, w której zatrudniony, przynajmniej formalnie, jest jeszcze jej mąż.
Kobieta dowiedziała się o tym w poniedziałek, gdy przyszła z wizytą do zwierzchników męża. Jest zaskoczona, że zakład pracy nie poinformował o tych działaniach rodziny zaginionego.
Wypowiedzenie trzeba doręczyć
- Zakład pracy zwalniając nieobecnego winien najpierw wystąpić do sądu o ustalenie pełnomocnika, który wypowiedzenie odbierze - tłumaczy st. insp. Józef Kowalewski, prawnik Państwowej Inspekcji Pracy z Łomży.
- W poniedziałkowej rozmowie ze zwierzchnikiem męża nie było mowy o żadnym pełnomocniku. Dowiedziałam się tylko, że papiery zostały już wysłane do Białegostoku - mówi Beata Dardzińska.
- Brakowało mi uprzedzenia, jakiejkolwiek informacji o planach pracodawcy. Wychodząc stamtąd miałam wrażenie, że pozbyli się problemu. Obawiam się, że gdybym sama tam nie poszła, nie miałabym pojęcia o niczym, aż w skrzynce na listy znalazłabym awizo do męża...
Poszukiwania trwają
Koledzy z pracy nie tracą nadziei. Weryfikowali zgłoszenia i rozmawiali ze świadkami domniemanej wędrówki Dardzińskiego. Mężczyzna miał kłopoty ze zdrowiem.
- Z informacji, które do nas docierały, wynikało, że Leszek się błąka i wędruje w stronę Małego Płocka, Kolna, potem Turośli - opowiada Jacek Rachubka. - W większości były to fałszywe alarmy, jak na przykład w Jeziorku, gdzie starsza kobieta miała omamy, że ktoś chodzi po strychu i uznała, że to zaginiony.
Rachubka opowiada o spotkaniach z osobami tułającymi się po lasach, których miejsca pobytu były wskazywane przez okoliczną ludność. W żadnym przypadku nie był to Leszek. W tych akcjach przeczesywania różnych terenów brało jednorazowo udział nawet 50 osób.
- W nocnych poszukiwaniach pomagał nam także śmigłowiec z podlaskiej komendy Straży Granicznej - mówi Krzysztof Olender. - Maszyna ma kamerę termowizyjną przystosowaną do poszukiwań ludzi w ciemnościach.
Pracodawca nabrał wody w usta
O tych poszukiwaniach dyrekcja Zakładu Sieci Łomża nie chce rozmawiać. Po informacje odsyła do rzecznika, który jednak też niewiele mówi.
- Po pierwsze, nic nie możemy powiedzieć, bo obowiązuje nas ochrona danych osobowych - stwierdza Andrzej Piekarski, rzecznik PGE Dystrybucja Białystok. - Po drugie natomiast, nie chcemy żadnym nieopatrznym stwierdzeniem przysporzyć dodatkowych cierpień rodzinie człowieka, który formalnie jest nadal naszym pracownikiem.
W myśl bowiem prawa, żadne wypowiedzenie nie zostało jeszcze skutecznie dostarczone.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?