Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Albo go zatrudnisz albo sam wylecisz". Tak się załatwia pracę w Białymstoku

Izabela Krzewska [email protected]
Białystok. Przeczytaj szczegóły.

Były i obecny prezes Agencji Rynku Rolnego w Warszawie stanęli wczoraj przed białostockim sądem. Prokuratura zarzuca im, że wykorzystując swoje stanowisko polecali podległemu dyrektorowi białostockiego Oddziału Terenowego ARR zatrudnianie swoich protegowanych. Tym samym Bogdan T. i Władysław Ł. przekroczyli swoje uprawnienia. Grozi im kara do 3 lat więzienia.

Zatrudnisz, albo "wylecisz"
Oskarżeni nie przyznają się do winy. - Nigdy nie przekroczyłem żadnych przepisów, ani procedury wewnętrznej - zapewnia Władysław Ł., wciąż pełniący obowiązki prezesa. - Przebieg konkursu był poddany szczegółowej kontroli na wniosek minister Pitery. Nie było zastrzeżeń co do przebiegu rekrutacji.

Zarzuty dotyczą roku 2008. To wtedy Bogdan T. miał zadzwonić do Andrzeja S., ówczesnego dyrektora oddziału w Białymstoku, z poleceniem zatrudnienia "jego człowieka" na stanowisku specjalisty w sekcji administracji. Dzwonił wielokrotnie, grożąc jednocześnie, że usunie go z pracy, jeśli nie wykona polecenia.

Kolejna "prośba" dotyczyła stanowiska zastępcy dyrektora. Kiedy pożądane stanowisko było zajęte, Władysław Ł. (nowy prezes ARR po odwołaniu Bogdana T.) domagał się zwolnienia dotychczasowego pracownika lub stworzenie dodatkowego etatu. Dyrektor spełnił polecenie. Protegowany Marek T. otrzymał posadę starszego referenta. Po upływie miesiąca awansował na głównego specjalistę.

Wygrali, bo byli najlepsi
Oskarżeni bronią się, że osoby wymienione w akcie oskarżenia uczciwie wygrały konkurs. - Marek T. był najlepszym kandydatem, bo uzyskał najwyższą liczbę punktów - uparcie twierdzi Władysław Ł. Nie zgadza się też z zarzutami, że wymagania konkursowe były dostosowywane pod konkretne jednostki.

Afera wyszła na jaw w wyniku prowokacji dziennikarskiej w jednej ze stacji telewizyjnych. Do dyrektora Andrzeja S. zadzwoniła osoba powołująca się na koneksje z ministrem rolnictwa. Zażądała pomocy w zatrudnieniu podstawionej osoby. Po ujawnieniu skandalu, Andrzej S. zawiadomił CBA o praktykach swoich szefów. Sam został zawieszony. Utracił też stanowisko wiceprzewodniczącego sejmiku wojewódzkiego. M.in. dlatego w procesie występuje w charakterze pokrzywdzonego, i jednocześnie oskarżyciela posiłkowego.

- To paradoks. W końcu to działania S. doprowadziły nas wszystkich na tę salę sądową - uważają oskarżeni. Równolegle toczy się bowiem postępowanie karne przeciwko Andrzejowi S. Prokuratura zarzuca mu naruszenie procedury konkursowej przy zatrudnieniu dwóch osób. To nie przeszkadza, jak się okazało, by otrzymał status pokrzywdzonego.

Adwokaci oskarżonych złożyli też wniosek o przekazanie sprawy do Sądy Rejonowego w Warszawie, z uwagi na miejsce zamieszkania oskarżonego i części świadków. Został on jednak oddalony. s

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna