Mężczyzną, dla którego ryzykowało dwóch strażaków, był 48-letni pan Mirosław. Jak tłumaczył się policjantom, na zamarzniętym jeziorze chciał wysuszyć specjalny żagiel.
- Widziałem wcześniej, że po lodzie chodzi jakiś mężczyzna z czerwoną płachtą, wyglądającą jak spadochron. Kiedy usłyszałem syreny nadjeżdżającej straży, to pomyślałem, że wpadł do jeziora - mówi Łukasz Smardzewski, który tak jak wielu ełczan spacerował dziś promenadą.
Akcja ratunkowa przebiegała bardzo szybko i sprawnie. Już po kilku minutach dwóch strażaków znalazło się po drugiej stronie jeziora, około 300 metrów od brzegu. W specjalnych kombinezonach i z ważącą kilkadziesiąt kilogramów deską ratunkową, przyciągnęli mężczyznę i jego sprzęt do brzegu.
- Jestem przestraszony jedynie tym całym zamieszaniem. Przecież nic mi nie groziło - mówił 48-latek.
Tym razem, na szczęście, nikomu nic się nie stało. Jednak strażacy apelują o niewchodzenie na zamarznięte jeziora. Lód miejscami jest jeszcze bardzo cienki i
nietrudno o tragedię.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?