Misja dyplomatyczna - to brzmi imponująco. I wyjątkowo poważnie. Tak też owa misja wyglądała, gdy w piątek po południu ambasadorowie ponad 40 państw przyjechali do Białegostoku. W holu Podlaskiego Urzędu Wojewódzkiego stało czterech podlaskich włodarzy: wojewoda, wicewojewoda, marszałek i prezydent Białegostoku. I witali każdego ambasadora indywidualnie.
Tego wymaga bowiem protokół dyplomatyczny, który podczas każdej wizyty jest najważniejszy. Ten zbiór zasad określa wszystko: kiedy z ambasadorami można rozmawiać, że nie wolno im robić zdjęć podczas jedzenia czy że nie można przerywać im uczestnictwa w oficjalnych spotkaniach. To właśnie protokół sprawia, że spotkania z dyplomatami najczęściej są... hmm, dość sztywne.
Misja: poznać Podlaskie
A jednak tym razem było inaczej. Ambasadorowie przyjechali zwiedzić nasz region ze swoimi żonami (panie ambasador raczej były bez mężów) i przez trzy dni pobytu zachowywali się raczej jak turyści na fascynującej wycieczce niż poważni dyplomaci. Co nie znaczy, że zapomnieli o swoich funkcjach - rozmowom na temat możliwości współpracy nie było końca.
Pani ambasador Pakistanu sama wypróbowała, jak jeździ traktor z "Pronaru", tak bardzo była zainteresowana kupnem sprzętu do swego kraju. Maszyny rolnicze interesowały też panią ambasador Nigerii Asalinę Raymond Mamuno, która zresztą od początku mówiła, że liczy na współpracę z naszym regionem.
- Wierzę, że jest możliwa, przynajmniej w niektórych dziedzinach - podkreślała.
A jednak zbieranie grzybów, spotkanie z podlaskimi Tatarami, zwiedzanie świątyń i muzeów, do tego pyszne podlaskie jedzenie - wszystko to spowodowało, że ambasadorowie naprawdę się odprężyli. W supraskim Muzeum Ikon dotykali z niedowierzaniem eksponatów i stale robili zdjęcia - niemal jak japońscy turyści. W Nadleśnictwie Poczopek podziwiali wystawę motyli.
- Naprawdę w tych lasach żyją takie motyle? - pytali leśników, a spacerując po Puszczy Knyszyńskiej podziwiali różnokolorowe liście. Ioczywiście zbierali grzyby. Każdy znaleziony wywoływał lawinę pytań: czy dobry, jak go jeść, czy nie truje.
Królem grzybobrania został ambasador Korei, sporo grzybów w swoim koszyku miał też wojewoda podlaski Maciej Żywno. Tego ostatniego zresztą trudno było poznać: na co dzień w garniturze i pod krawatem, tym razem oprowadzał gości ubrany w golf, sportową kurtkę i takie same buty.
Smaczne Podlasie
Ambasadorowie byli zachwyceni nie tylko naszymi lasami, z których zresztą nie chcieli wyjeżdżać, ale także gospodarstwem agroturystycznym Dżanetty Bogdanowicz w Kruszynianach. Namawiali właścicielkę tak długo, aż opowiedziała im losy swojej rodziny. Próbowali też dań tatarskiej kuchni, wypytywali o przepisy.
Zresztą kulinarna część wizyty także wyjątkowo podobała się dyplomatom. Nic dziwnego - w ciągu trzech dni mogli spróbować ogromnej ilości potraw: od świeżyny, bigosu, babki, kiszki ziemniaczanej i smalcu z cebulą zaczynając, przez żeberka wieprzowe w kapuście, zupę grzybową, pieczonego dzika, swojskie wędliny, sery korycińskie, aż po pasztety z zająca, śledzie po żydowsku, jagnięcinę w sosie ziołowym czy pasztet z dzika z sosem borówkowym. Dyplomaci starali się spróbować wszystkiego, choćby po kawałeczku. Tylko domowe pączki natychmiast zniknęły z talerza.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?