- Wierzę, że największe sukcesy jeszcze przede mną - mówi Anna, 29-letnia, drobna blondynka o sympatycznym uśmiechu.
Medal olimpijski w Londynie na 800 metrów, zdobyty przez białą dziewczynę z jednoosobowego polskiego klubu. To realny scenariusz?
- Takie są marzenia. Te igrzyska to mój najważniejszy, życiowy cel. Generalnie myślę o finale, a wtedy przecież już walczy się o medal.
Z czego żyje taka lekkoatletka jak pani? Ze stypendium kadrowego, z nagród na mityngach?
- Do tej pory otrzymywałam stypendium z Polskiego Związku Lekkiej Atletyki, które jednak właśnie w grudniu się kończy. Mąż i trener (Piotr Rostkowski - przyp. red.) organizuje prywatne środki, dzięki którym możemy działać. W roku olimpijskim bardzo pomogły nam firmy Pepees Łomża, Europochette z Tomaszowa Mazowieckiego, a w zakresie odżywek i suplementów - Inkospor. Ze względu na to, że jestem najlepszą obecnie zawodniczką na 800 metrów w Polsce, związek finansuje mi wyjazdy na obozy. Są też nagrody za mityngi. Różnie to się jednak kalkuluje. Koszty startów w takich imprezach nie zawsze się zwracają.
W mistrzostwach świata w Berlinie biegła pani wspaniale i była o krok od finału.
- Uważam, że te zawody były... moją porażką. W półfinale po prostu się zagapiłam. Zarzucano mi nawet, że zwracałam zbytnią uwagę na mistrzynię olimpijską Pamelę Jelimo. Tak, robiłam to, ale tylko dlatego, że przez 300 metrów wbiegała mi w nogi. Ponieważ były to mistrzostwa upadków, skoncentrowałam się, by się nie przewrócić. W momencie gdy już sobie z tą sytuacją poradziłam, zauważyłam, że różnica między mną a czołówką jest ogromna. Ruszyłam w pościg. Zabrakło mi po prostu dystansu. Największy ból tkwi w tym, że miałam siły, a ten półfinał był jakby specjalnie dla mnie stworzony. Popełniłam największy błąd w swojej karierze.
Ale chyba pani to już przebolała...
- Niedługo mamy nowy rok i wszystkie karty starego się wtedy zamykają...
W 2010 roku odbędą się mistrzostwa Europy w Barcelonie. Ważny start czy przystanek w przygotowaniach do Londynu?
- Bieg na 800 metrów jest konkurencją bardzo mocną, także ze względu na Europejki. Trudno być na najwyższym poziomie przez kilka lat z rzędu. Ja tak miałam: w roku 2007, 2008 i 2009. Gdybym musiała teraz znów ciężko trenować, bałabym się, że w 2012 może mi zabraknąć sił. Dlatego teraz będę przygotowywać się nieco oszczędniej. Niemniej to są mistrzostwa Europy i chciałabym tam wystartować.
Mieszka pani z mężem dokładnie w Jakaci Młodej? Tam jest wasz "stały" dom?
- Mąż pochodzi z tej miejscowości i ma do niej duży sentyment. Był zawodnikiem Narwi Łomża i chciał tu powrócić. Przebywamy też dużo w Szklarskiej Porębie. Można powiedzieć, mamy dwa miejsca zamieszkania. Poza tym jesteśmy tak często na obozach, że można nazwać nas "obywatelami świata".
Zna pani wszystkich mieszkańców Jakaci Młodej?
- Nie, bo rodzinny dom męża znajduje się na kolonii i mamy do innych daleko. Ale mieszkańcy mocno mnie wspierali w czasie igrzysk i byli dumni, że mają w Pekinie swoją reprezentantkę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?